Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Kroczkami na zachód

Rosja do modernizacji

Premier Władymir Putin w Gwiezdnym Miasteczku pod Moskwą. Tęsknota za dawną potęgą? Premier Władymir Putin w Gwiezdnym Miasteczku pod Moskwą. Tęsknota za dawną potęgą? Ria Novosti/REUTERS / Forum
Władze na Kremlu czują, że Rosja musi się modernizować i demokratyzować. I dużo o tym mówią.
Thomas Peter/Reuters/Forum

Gdy Władimir Putin wskazał Dmitrija Miedwiediewa na swojego następcę, wydawało się, że chce, aby Rosja – ku zadowoleniu biurokracji i wielkiego biznesu – pozostała niezmienna. Gdy we wrześniu 2009 r. Miedwiediew w pełnym emocji apelu „Rosjo, naprzód” przedstawił program demokratycznej i wolnorynkowej modernizacji i zwrócił się do społeczeństwa o jego poparcie, uznano, że rzucił wyzwanie swemu mentorowi. Apel „Rosjo, naprzód” zapoczątkował najistotniejszą od czasu gorbaczowowskiej pierestrojki debatę polityczną. Satyrycy przemianowali kraj na MiedwiePutię, a rosyjscy czynownicy, niczym ci z czasów Gogola, rozważają, czyj portret wieszać wyżej.

Apostazja na szczytach władzy? Znawca sceny politycznej Dmitrij Trenin przestrzega przed takim wnioskiem: – Miedwiediew na Kremlu jest przemyślanym wyborem Putina. Putin nadal trzyma ster, to on jest głównym autorem modernizacji. Zmiany są bezwzględnie potrzebne, bo Rosja – najboleśniej spośród państw G20 i BRIC – odczuła skutki światowego kryzysu. Zblakły wizje mocarstwowości, huntingtonowskiego centrum cywilizacyjnego i surowcowego dobrobytu, które kreśliło otoczenie Putina od 2005 r.

Marni lekarze

Ale światowy kryzys jedynie obnażył coś, co gryzło Rosję od dziesięcioleci. Przypomina klęskę wojny krymskiej z połowy XIX w.: z pozoru dostatni kraj okazał się kolosem na glinianych nogach. 20 lat temu Rosja schodząc z tonącego okrętu ZSRR zabrała ze sobą tak pokaźny balast imperium, że stała się hybrydą przeszłości i teraźniejszości, z tym że przeszłość waży znacznie więcej. Znany ekonomista Jewgienij Jasin mówi, że Rosja cierpi na cywilizacyjną chorobę, nie jest w stanie dogonić współczesnego świata. A nie ma skąd brać lekarstwa, gdyż kraj miał dotychczas marnych lekarzy: albo autokratów, albo despotów.

Hybrydowy ustrój powstał w latach 90. XX w. z przyzwolenia całych ówczesnych elit. W tym też ludzi, których dziś nazwalibyśmy opozycją. Dla prostego obywatela ten ustrój wyraża się dwoistością symboli: dawnej stolicy przywrócono wprawdzie nazwę Petersburg, ale już obwód pozostał leningradzki, mieszkańcy Wołgogradu czczą dalej bitwę stalingradzką, flota rosyjska dumnie zawiesza bandery św. Andrzeja, lecz marynarze zwracają się do siebie per „towarzyszu”, Spaską Wieżę Kremla wieńczy dalej czerwona gwiazda, a najbardziej popularną nazwą ulicy w całym kraju jest Sowiecka (naliczono ich 8409). Natomiast idee państwa prawa i wolnego rynku nie doczekały się żadnego symbolicznego uhonorowania. Oligarchowie wyrośli na transformacji nie byli tym zainteresowani.

Hybrydowy ustrój nie dotyczy tylko symboli. Przez dwadzieścia lat transformacji nie zbudowano podstaw kapitalizmu, istnieją tylko jego wyspy, prowincja ledwie wyszła z marnych kołchozów. Dominuje gospodarka przetrwania. Na własnych podmiejskich działkach miliony Rosjan uprawiają warzywa, które są ważną pozycją w domowym zaopatrzeniu. Rosyjskie giganty surowcowe – Ałrosa i Rosnieft – z powodzeniem sprzedają akcje na giełdach w Szanghaju i Londynie, ale 60 proc. rosyjskich szkół na prowincji nie ma bieżącej wody. Jak za czasów radzieckich – szara strefa stanowi ok. 25 proc. gospodarki. W gazpromowskim Chanty-Mansyjsku, głównym centrum wydobycia gazu, średnia płaca wynosi 65 tys. rubli (około 2 tys. dol.), ale na Północnym Kaukazie aż osiem razy mniej. Rzec można, że Rosja dzieli się na kraj Kaliningradu i kraj Dagestanu. W pierwszym mieszkańcy potrafią rozliczać władzę i żądać oddania spraw w swoje ręce. W drugim klanową metodą egzekwowania prawa i środkiem wymuszania kremlowskich dotacji jest zbrojna przemoc. Mści się brak nowoczesnego narodu, na którym można by oprzeć modernizację. A jej społeczne koszty przecież będą wysokie. Jak zmienić los 15 mln mieszkańców monomiast uzależnionych od jednego zbankrutowanego zakładu przemysłowego? A przecież analizy mówią o konieczności restrukturyzacji aż 60 mln miejsc pracy.

Spadek po ZSRR zdeformował historię współczesną. W 2000 r. na dno poszedł nowoczesny okręt atomowy „Kursk”, duma rosyjskiej floty. 10 lat później katastrofie uległa wielka Sajano-Suszeńska Elektrownia Wodna, dzieło epoki Breżniewa, zapowiadana jako światowy hit technologiczny rakieta Buława nie może trafić w żaden cel, olimpijska klęska w Vancouver stała się ostatnim symbolem wyczerpania starej organizacji państwa.

Zawodna kuracja

W odpowiedzi na technologiczne i infrastrukturalne katastrofy Putin zastosował autorytarną kurację, lecz liczne kadry resortów siłowych zawiodły. Rosyjskie problemy zostały zamrożone, ale nie rozwiązane. Rozmiar katastrofy obrazuje ponura emigracja wielkiego potencjału intelektualnego: od początku transformacji z Rosji za granicę wyjechały dwa miliony naukowców, którzy zasilili najlepsze uniwersytety w USA i w Chinach. W październiku 2009 r. 250 najwybitniejszych emigrantów skierowało list do Kremla: rosyjska nauka przestała liczyć się w świecie. Potężna baza naukowo-techniczna rozpada się. A bez tego nie ma co marzyć o modernizacji kraju. Podobny list opublikowali opozycjoniści i poszli dalej: żądają odejścia Putina. Zarzucają mu, iż nie naprawiając błędów lat 90. w czasie petrorublowej prosperity, doprowadził do prawdziwego regresu.

Wniosek władzy i opozycyjnej inteligencji jest ten sam – Rosja nie może tkwić dłużej w przeszłości. Konieczny jest nowy wybór. Prezydent w oficjalnych orędziach zaczął krytykować rezultaty dotychczasowej transformacji. W orędziu o stanie państwa powiedział: „Prestiż ojczyzny i dobrobyt narodowy nie mogą bez końca zależeć od osiągnięć przeszłości... W XXI w. naszemu krajowi niezbędna jest wszechstronna modernizacja... oparta po raz pierwszy w naszej historii na wartościach i instytucjach demokratycznych”. Z tezą zgadza się oczywiście demokratyczna opozycja, a politolog Liliana Szewcowa nazywa ją trafną diagnozą problemów Rosji. Na tym jednak zbieżności się kończą. Borys Niemcow, były faworyt Jelcyna, i Michaił Kasjanow, odsunięty premier, proponują radykalny demontaż putinizmu i start od zera. Dla nich kluczem do modernizacji jest polityczna liberalizacja.

Rządzący tandem Putin-Miedwiediew na liberalizację nie pójdzie. W zamian proponuje zerwanie z wszelkimi rewolucjami. Dlaczego? W Rosji odgórne rewolucje, kosztem milionowych ofiar, prowadziły do pozornego postępu. Miedwiediew przypomniał reformy Piotra I i stalinowską industrializację jako złe przykłady wielkich modernizacyjnych zrywów. Rozumowanie jest logiczne: kolejnej przymusowej mobilizacji Rosjanie nie wytrzymają, a następnej szansy na zmiany Rosja nie doczeka.

Konserwatywna modernizacja

Kreml ukuł termin: konserwatywna modernizacja. Władza proponuje ewolucję krok za krokiem, za to w wielu dziedzinach. Walka z korupcją, reforma wymiaru sprawiedliwości i struktur siłowych, reforma armii, ograniczenie biurokratycznej kontroli nad gospodarką i ograniczenie samej biurokracji. Plany zakładają wprowadzanie jakościowych standardów z UE i unowocześnienie szkolnictwa. Także nową politykę wobec Kaukazu, przypominającą carską taktykę wilczej paszczy i lisiego ogona, czyli walki z ekstremizmami, ale i budowy dobrobytu. Dalej zakładają przekonanie przynajmniej części opozycji do aktywnej współpracy z władzą. Całość konserwatywnej modernizacji zmierza do rozwoju kapitału ludzkiego, podniesienia poziomu życia, przestrzegania prawa i ograniczenia państwa.

To cele, których Rosja nie może osiągnąć od 300 lat, za to w pogoni za nimi zabrnęła w tragiczną utopię bolszewizmu. Dziś nie chce powtarzać historycznego błędu. Dlatego raport kremlowskiego think tanku, ośrodka INSOR, podkreśla, że bez demokracji ta konserwatywna modernizacja nie przyniesie powodzenia. Ale znowu demokracja dziś to zbyt wielkie ryzyko, że Rosja się zdestabilizuje. Prezydencki doradca Władysław Inoziemcow pyta retorycznie w radiu Swoboda: z kim budować demokrację – z niereformowalną biurokracją i oligarchami?

Kreml ma także świadomość, że modernizacja się nie powiedzie bez współpracy z Zachodem. Dlatego INSOR zakłada strategiczne partnerstwo Rosji z UE i NATO. A to oznacza, że Moskwa poważnie rozważa marsz ku Europie, czyli jednak powrót do demokratycznych i wolnorynkowych wartości. Bo w INSOR oceniają, że model chiński – rozwój gospodarczy bez swobód politycznych – nie stanowi dla Rosji właściwej propozycji. Trudno uznać nagłośnienie tego raportu za nieuzgodniony na szczytach władzy wybryk.

Prozachodnie podejście wywołało życzliwą reakcję Europy w postaci unijnej propozycji „Partnerstwa dla modernizacji Rosji”. Paradoksalnie, Putin i Miedwiediew – postrzegani jako współczesny wariant Iwana Groźnego i Symeona Bekbułatowicza – demontują własny reżim w stopniu większym niż postulaty opozycji.

Hasło modernizacji to także kremlowski balon próbny, który ma sprawdzić gotowość społeczeństwa do zmian. Wbrew popularnemu mitowi Kreml nie jest wszechwładny. Ograniczają go nastroje ludności i elit, a sowiecka mentalność tkwi w Rosjanach głęboko. Owszem, kryzys ujawnił stagnację i powszechny marazm, ale obywatele nadal żądają opieki zubożałego państwa. Nie ma się co dziwić, bo wcześniejsza surowcowa prosperity uczyniła Kreml niezwykle hojnym. Społeczeństwo wprowadzane w demokrację przez Gorbaczowa w nowej Rosji ponownie zamieniono w sterowaną masę. 30 proc. Rosjan jest gotowych protestować, ale także w obronie, mówiąc słowami prezydenta, „na wpół sowieckiego sytemu socjalnego”. Gdy w 2005 r. Putin próbował go zreformować, na rosyjskie ulice wyszło 100 tys. emerytów. Łatwy łup dla kolejnych utopii i radykalnego populizmu.

Krzemowa szaraszka

Czy konserwatywna rewolucja ma w Rosji szanse? Główny problem stanowi biurokracja i wielki biznes. Te uprzywilejowane warstwy, podejmujące najważniejsze decyzje w państwie, stanowią 2 proc., a z całym aparatem państwa 5 proc. społeczeństwa. I najchętniej niczego by nie zmieniały. Uprzywilejowana pozycja, przekupni urzędnicy i nieprzejrzysty system własności sprzyjają ich interesom. To one są politycznym zapleczem Kremla i ich przedstawiciele natychmiast skrytykowali plany reform. Gubernatorzy i partia władzy – Jedna Rosja – oficjalnie są entuzjastami zmian. W rzeczywistości jednak ogłosili dezaprobatę dla demokratyzacji i wolnego rynku. Na biznesowych forach w Tomsku i Krasnojarsku podobną opinię wyrazili oligarchowie: innowacje – tak, modernizacja – nie.

W sferach najwyższej władzy ścierają się różne koncepcje. Raportowi INSOR towarzyszy ostrożny głos wpływowej Rady Polityki Zagranicznej i Obronnej, związanej z sektorami gazowo-naftowym i wojskowo-przemysłowym. Niemożliwe, aby rządzący tandem nie liczył się ze zdaniem dwóch najbardziej dochodowych gałęzi gospodarki. Szczególnie gdy na skutek kryzysu uzależnienie dochodów państwa od eksportu surowców i broni wzrosło z 50 do 70 proc. Na tym tle ultrakonserwatywną pozycję zajmuje rosyjska Rada Bezpieczeństwa. Przeforsowała właśnie doktrynę wojskową, w której NATO pozostaje głównym zagrożeniem bezpieczeństwa narodowego.

Sprzeczne są także opinie doradców gospodarczych Kremla. Zastanawiają się, czy koncentrować się na kontynuowaniu radzieckiej potęgi atomowej, zbrojeniowej i kosmicznej, czy raczej budować od zera postindustrialne gałęzie nowych technologii? Prywatyzować czy utrzymywać kosztowne molochy państwowe? Dyskusja jest bardzo burzliwa. Nie jest też tajemnicą, że mimo kolejnego procesu Chodorkowskiego Kreml wnikliwie studiuje jego pomysły na modernizację Rosji. Problemem są także przestarzałe kadry państwowe, tandem dąży do ich odmłodzenia. Ale wysocy urzędnicy zrobią wszystko, żeby zachować stołki. Kiedy Miedwiediew wszczął akcję antykorupcyjną, minister spraw wewnętrznych Raszyd Nurgalijew tak szybko zameldował o sukcesach w swoim, znanym z łapówkarstwa, resorcie, że doczekał się buntu własnych oficerów.

Kreml z jednej strony odczuwa konieczność zmian, z drugiej – wszystkie ograniczenia w przyzwoleniu na ich dokonanie. Nie może jednak zwlekać z decyzjami. Jewgienij Jasin daje tylko 10 lat na nieodwracalny wybór kierunków i priorytetów. Inaczej Rosja nie zdąży zająć odpowiadającego jej ambicjom miejsca we współczesnym świecie. Dmitrij Trenin przedstawia wybór: modernizacja albo marginalizacja Rosji. Poszukując wyjścia z patowej sytuacji, za realny początek programu Kreml uznał unowocześnienie technologiczne. Miedwiediew ogłosił budowę centrum innowacji, powołując się na przykład słynnych amerykańskich uczelni, uniwersytetu Stanforda i MIT, w których zresztą wykłada i prowadzi badania duża grupa rosyjskich naukowców. Ma to być państwowo-prywatny inkubator konkurencyjności, a zarazem, wzorem Piotra I, nowa „niemiecka słoboda” wprowadzająca zagraniczne technologie i inwestycje.

Rządowi reformatorzy walczą w ten sposób o rozwój rodzimego małego i średniego biznesu, w którym upatrują gwarancji politycznego i ekonomicznego sukcesu Rosji. Obiecują mu ochronę przed biurokracją oraz preferencje prawne i finansowe. Liczą na wyodrębnienie z masy biurokratycznej, z czynowniczestwa – warstwy oświeconej, zdolnej myśleć w kategoriach dobra wspólnego i działać we współpracy ze społeczeństwem obywatelskim. I chociaż ostatnie badania moskiewskiego Instytutu Współczesnego Rozwoju wykazują, że liberalne nastroje dotyczą tylko 15–20 proc. społeczeństwa, to analitycy uważają, że do uruchomienia procesu wystarczy nawet ta mniejszość. Większość przyłączy się potem.

Jednak opozycja nazywa takie reformy pozorowanymi. Małe ewolucyjne kroki uważa za przedłużające dotychczasowy marazm i chroniące interesy najwyższych przedstawicieli władzy. Prorokuje, że zamiast rosyjskiej Doliny Krzemowej powstanie krzemowa szaraszka (obozy karne dla naukowców), w której produkowany będzie stary model samochodu Łada, tyle że z zachodnimi poduszkami powietrznymi. Ale sama nie ma programu, który byłby w stanie coś zmienić. Jest słaba, skłócona i pozbawiona lidera. Nie stanowi żadnej kontrelity. Dla obecnej władzy nie widać liczącej się alternatywy. Są tylko Putin i Miedwiediew. I Kreml, i opozycja mają świadomość politycznej próżni. Dlatego przewidywalna przyszłość Rosji w dalszym ciągu zależeć będzie od rządzącego tandemu. Także po wyborach prezydenckich 2012 r. Czy obydwu politykom starczy determinacji, aby stawiać kolejne małe kroki i w końcu zmienić bieg rosyjskiej historii?

 

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kultura

Andrew Scott: kolejny wielki aktor z Irlandii. Specjalista od portretowania samotników

Poruszający film „Dobrzy nieznajomi”, brawurowy monodram „Vanya” i serialowy „Ripley” Netflixa. Andrew Scott to kolejny wielki aktor z Irlandii, który podbija świat.

Aneta Kyzioł
16.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną