Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Po Köhlerze

Kto będzie nowym prezydentem Niemiec

Znów polskie i niemieckie drogi się zbiegają. I my, i Niemcy mamy p.o. prezydenta. My po katastrofie w Smoleńsku, Niemcy po nieoczekiwanym ustąpieniu prezydenta Köhlera.

Oba przypadki są całkiem różne, a jednak odsłoniły znamienne słabości klasy politycznej w każdym z krajów. U nas prezydencki samolot by się nie rozbił, gdyby piloci dochowali procedur nie oglądając się na naciski prezydenckiego otoczenia. W Niemczech Horst Köhler nie stracił by nerwów, gdyby media i jego własne otoczenie polityczne przejawiały większy respekt wobec głowy państwa.

Można wywodzić, że radykalna reakcja prezydenta federalnego na prostacką krytykę ze strony prasy oraz ostentacyjne milczenie Angeli Merkel była przesadna. Że wystawiła prestiż głowy państwa na szwank, i dodatkowo zaszkodziła reputacji Horsta Köhlera, bo pokazała go jako człowieka ulegającego nastrojom, mało odpornego i nie bardzo potrafiącego udźwignąć obowiązki głowy państwa.

Początkiem całej afery była niezbyt zręczna wypowiedź prezydenta w drodze powrotnej z Afganistanu, gdzie wizytował żołnierzy Bundeswehry. W dość pokrętny sposób Horst Köhler powiedział DeutschlandRadio, że Niemcy, jako kraj niezwykle uzależniony od eksportu, muszą się angażować także militarnie, by utrzymać drożność dróg komunikacyjnych i przeciwdziałać destabilizacji regionów ważnych.

Na dobrą sprawę powiedział to samo, co od lat mówili także inni politycy i jest zapisane w dokumentach rządowych. Ale wyraził to niezręcznie. Przez tydzień nikt na ten wywiad nie zwrócił uwagi. Potem wybuchła burza mająca charakter medialnej nagonki. Gazety – i to nie tylko bulwarówki – zarzuciły prezydentowi pochwałę „wojen gospodarczych” i powrót do wilhelmińskiej polityki kanonierek.

Zarzut absurdalny, ale w Niemczech bolesny, a dla Köhlera tym bardziej, że nie otrzymał wsparcia od tej formacji - chadecji i liberałów -, która go ledwo rok temu wybrała na drugą kadencję. Nikt, ani Angela Merkel, ani Guido Westerwelle, ani konserwatywna prasa, nie ujął się za atakowanym. Prezydent okazał się politycznie żałośnie osamotniony.

Pytanie dlaczego? Otóż dlatego, że w czasie kryzysu greckiego Köhler ostro skrytykował rząd federalny za zwlekanie z pomocą dla Grecji i z decyzjami na rzecz ko kontroli światowych rynków finansowych.

Sprawa była delikatna. W roku 2004 Angela Merkel zaproponowała na prezydenta Niemiec Horsta Köhlera – wybitnego eksperta w sprawach finansowych, byłego szefa Międzynarodowego Funduszu Walutowego, bo była rzeczniczką neoliberalnych reform. Gdy jednak w 2005r.  nie starczyło jej głosów na koalicję z liberałami szybko zmieniła swe przekonania gospodarcze (których nigdy nie miała zbyt ugruntowanych) i wraz z socjaldemokratami przyhamowała drastyczną przebudowę państwa socjalnego rozpoczętą przez Gerharda Schrödera. Kryzys 2008 r. przeszła pomyślnie. W greckim jednak jakby się pogubiła, diametralnie zmieniając zdanie. I to właśnie wytknął jej w kwietniu prezydent. Milczenie pani kanclerz było więc rewanżem.

Zarzuty prasy pod adresem Köhlera były nieszczere. Pomawianie o imperialne gesty akurat jego, który od lat angażował się na rzecz Trzeciego Świata, było nieuczciwe. Wojna w Afganistanie budzi w Niemczech coraz silniejszy sprzeciw od czasu, gdy żołnierze Bundeswehry nie tylko pomagają budować studnie i drogi, ale także biorą udział w walkach i są obiektem ataków. Toteż niejedna z gazet szuka byle pretekstu, by pokazać, że jest „po właściwej stronie”.

Paradoks polega na tym, że Köhlera był w społeczeństwie dość lubiany. Tylko w klasie politycznej izolowany.

Niemiecki prezydent nie ma większych uprawnień politycznych. Jego wyłącznym narzędziem jest słowo, publiczne wystąpienia skierowane do klasy politycznej i społeczeństwa. Niektórzy prezydenci – jak Gustav Heinemanna, a zwłaszcza Richard von Weizsäcker – stali się dzięki swej osobowości i retorycznemu kunsztowi autorytetami moralnymi nadającymi sensy niemieckiej polityce i niemieckiej samowiedzy. Horstowi Köhlerowi odegranie tej roli się nie udało. Nie odnalazł też swej roli jako recenzent polityki rządu federalnego. W końcu – opryskliwie traktowany przez media - był osamotniony i sfrustrowany.

My jednak nie powinniśmy zapominać o jego zaangażowaniu na rzecz poprawy atmosfery między Berlinem i Warszawą w najgorszym okresie rządów PiS, kiedy bracia Kaczyńscy świadomie sięgali do antyniemiecką propagandy i urażał niemieckich polityków. Horst Köhler starał się nawiązać dobre kontakty z Lechem Kaczyńskim, a w roku 2007 wyraźnie zdystansował się od Eriki Steinbach, co Jarosław Kaczynski w grubiański sposób zlekceważył.

Niemniej niemieckim Václavem Havelem Horst Köhler się nie stał. Retorycznie niezbyt zręczny nie potrafił wpływać na atmosferę w kraju. Jego inicjatywy polityczne, jak choćby propozycja, by prezydent był wybierany w wyborach powszechnych, były wyśmiewane lub ignorowane. A jego nagła rezygnacja nie przysporzyła mu sławy, a urzędowi prezydenta federalnego – splendoru.

Ustępując ze stanowiska Köhler odsłonił słabości w obozie rządzącym, a także pozycji Angeli Merkel, której chwiejność w sprawach gospodarczych krytykował. Tym bardziej rezygnacja prezydenta nałożyła się na niedawną rezygnację premiera Hesji Kocha, antagonisty pani kanclerz, bardziej od niej wytrawnego w sprawach gospodarczych. Komentatorzy natychmiast przypomnieli sobie wcześniejsze rezygnacje w otoczeniu Angeli Merkel, która jeszcze niedawno uchodziła za „żelaznego kanclerza”, jednak w czasie kryzysu greckiego okazała się niepewna. Co ściągnęło na nią krytykę we własnych szeregach – choćby premiera Saksonii. Jeśli prezydentem – na co się zanosi – zostanie premier Dolnej Saksonii, Christian Wulff, to Angela Merkel otrzyma silnego partnera, ale i konkurenta z CDU. Ona sama wolała kogoś innego, Ursulę von der Leyen, ministra pracy i spraw socjalnych, ale przegrała w kierownictwie partii, co też jest dowodem jej słabości.

Dla Polski Wulff byłby dobrym kandydatem, ponieważ premierowi Dolnej Saksonii,  podobnie zresztą jak jego chadeckim i socjaldemokratycznym poprzednikom, sprawy polsko-niemieckie rzeczywiście leżą na sercu.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną