Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Jaka Rosja, tacy szpiedzy

Afera szpiegowska w USA: parodia powieści?

Anna Chapman, naprawdę Kuszenko. Co Anna Chapman, naprawdę Kuszenko. Co "rosyjska Mata Hari" robiła w Stanach? SIPA / EAST NEWS
FBI rozbiło rosyjską siatkę szpiegowską, aresztując kilkunastu agentów. Były sceny i sytuacje jak z Jamesa Bonda. Ale kto napisał scenariusz?

Jedna z zatrzymanych kobiet, młoda i urodziwa, była stałą bywalczynią modnych klubów. Nawiązywała tam znajomości biznesowe, które pomagały jej rozkręcać własny interes: nieruchomości w sieci. W Stanach funkcjonowała pod fałszywym nazwiskiem Anna Chapman, a w rzeczywistości nazywa się Anna Kuszenko i pochodzi z Wołgogradu. Inny zatrzymany miał firmę konsultingową. Kolejny, agencję turystyczną organizującą wycieczki do Rosji. Inni, udając dobrze sytuowanych, ale przeciętnych Amerykanów, żyli w sąsiedztwie Pentagonu. A jeśli chodzi o ministerstwo obrony, to dla dowolnego wywiadu cenny jest kontakt nawet z zatrudnionym tam szatniarzem czy parkingowym. Bo to z drobnych i zgoła niewinnych informacji oraz znajomości buduje się wielkie werbunki.

Nielegał bez siatki

Amerykańskie władze twierdzą, iż większość zatrzymanych to tzw. nielegałowie, illegals, którzy dzięki fałszywym paszportom i zmyślonym życiorysom mieszkali wiele lat w Ameryce, udając praworządnych mieszkańców. Postawiono im zarzuty długoletniego spiskowania oraz prania brudnych pieniędzy.

Ale, co śmieszyłoby Fleminga: część zatrzymanych nie ukrywała swojego pochodzenia ani kontaktów z Rosją. Były szef kontrwywiadu rosyjskiego gen. Nikołaj Kowaliow też jest zaskoczony: przecież nielegałowie nie tworzą siatek – mówi. Z kolei amerykański kontrwywiad wie ponoć, że możliwości szpiegów były ograniczone, a sukcesy żadne. Dlatego, mimo kilkuletniego śledztwa, pierwsze pytanie FBI do agentów brzmiało: co wy u nas naprawdę robicie? Intryguje także, że skandal wybuchł w tydzień po spotkaniu Dmitrija Miedwiediewa z Barackiem Obamą, po którym Biały Dom i Kreml ogłosiły kontynuację pieriezagruzki, czyli poprawy stosunków. A to rodzi pytanie, kto był zainteresowany rozgłoszeniem skandalu? Choć Rosja przyznała, że zatrzymano jej agentów, to minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow ironizował, że FBI wybrało moment z niezwykłym wyczuciem.

To już jedenasta z kolei awantura z rosyjskimi szpiegami w USA od zakończenia zimnej wojny. W 1994 r. aresztowano szefa kontrwywiadu wewnętrznego CIA Aldricha Amesa, który – jak na ironię – miał zapobiegać infiltrowaniu CIA przez obce wywiady. Skazano go na dożywocie za wydanie 25 własnych agentów i zdradę stu tajnych operacji. Moskwa i Waszyngton wzajemnie ogłaszały za persona non grata dyplomatów w ilościach wręcz hurtowych. Rosyjski kontrwywiad też chwalił się złowieniem kilku amerykańskich szpiegów, głównie w ośrodkach naukowych i MSZ.

W Rosji pierwsze skrzypce w szpiegostwie gra cywilna służba wywiadu zagranicznego (SWZ), czyli następczyni I zarządu głównego KGB. Według zachodnich kontrwywiadów, działalność SWZ nasiliła się za czasów Władimira Putina, a jej aktywność stale rośnie. To właśnie na niej Kreml w znacznej mierze opiera swoją politykę zagraniczną i gospodarczą. Jaką jednak rolę mogli odgrywać aresztowani?

Były generał KGB Aleksiej Kandaurow twierdzi, że agent wciela się w różne postacie, w zależności od postawionego zadania. Specjaliści znający metody pracy rosyjskich nielegałów w USA twierdzą, że ci wzorem radzieckich poprzedników mają się zamerykanizować i wrosnąć w społeczeństwo. I albo zdobyć możliwość uzyskiwania ważnych informacji, albo pozostawać w uśpieniu i obudzić się na rozkaz centrali, żeby wykonać jedną operację specjalną. Ale na wojnę rosyjsko-amerykańską się nie zanosi i rozkaz ataku na Biały Dom jest mało prawdopodobny.

Jednak samo poznanie klimatów i nastrojów jest niezwykle ważne. Na przykład rosyjski prezydent dobrze wiedział, jak otworzyć się przed George’em Bushem, aby ten mógł powiedzieć, że „zajrzał w duszę Putina”, i nazwać go swoim przyjacielem Wołodią.

Utrzymanie nielegałów jest niezwykle kosztowne. Jeśli więc – jak wynika z relacji amerykańskich – nie mieli sukcesów, to po co używali wyrafinowanej łączności i całego instrumentarium: od klasycznego atramentu sympatycznego po komputerową nowoczesność? Przy tym, zgodnie z zapewnieniami rosyjskiego MSZ, nie prowadzili działalności na szkodę USA. Czy mogli więc być wykorzystywani do zadań wobec państw trzecich? W USA krzyżują się przecież interesy całego świata i ścieżki wszystkich wywiadów, na przykład chińskiego i izraelskiego. Rosja również gra na tej specyficznej giełdzie, a FBI z pewnością chce utrzymywać porządek na własnym podwórku.

 

 

Doktryna szoku

Z pozoru dziwi, że aresztowanym postawiono również zarzut prania pieniędzy. Część rosyjskich ekspertów uważa zarzut za rutynowy, ponieważ amerykańska Temida właśnie tak kwalifikuje szpiegowskie dochody. To może stanowić jeden z tropów. Dzika prywatyzacja postawiła przed współczesnymi Rosjanami problem zalegalizowania majątków. Spowodowała też wielką ucieczkę kapitału za granicę, szacowaną tylko w latach 90. na 130–200 mld dol. Niemałą rolę w tym procederze odegrały biurokracja i zorganizowana przestępczość. Przykładem był los kredytu stabilizacyjnego Banku Światowego przyznanego Rosji po krachu finansowym w 1998 r. Kilka miliardów dolarów, w kilka tygodni, przy pomocy tak banku centralnego jak i kręgów nieoficjalnych, brutalnie mówiąc mafii – odpłynęło przez Niemcy do USA. O sporym zainteresowaniu takimi transakcjami ze strony amerykańskich instytucji finansowych wspomina autorka Naomi Klein w swojej głośnej książce „Doktryna szoku”.

Putin już na początku swej prezydentury zlecił służbom specjalnym wyjaśnienie afer finansowych. Szczególne zadanie w tej dziedzinie, ujęte eufemistycznie jako „sprzyjanie napływowi kapitałów i polepszaniu klimatu inwestycyjnego w Rosji”, powierzył wywiadowi. Dlatego zarówno FBI, jak kontrwywiad niemiecki odnotowały w połowie obecnej dekady, że służba wywiadu zagranicznego podąża przestępczymi śladami lat 90.

Dwa lata temu Rosja przedstawiła zagadkowe pretensje finansowe wobec amerykańskiego Bank of New York na sumę kilku miliardów dolarów. Domaga się także ujawnienia podejrzanych jej zdaniem kont na Cyprze.

W ramach wewnętrznych rozgrywek okołokremlowskich grup wpływu o wyprowadzanie pieniędzy za granicę byli oskarżani wysocy funkcjonariusze Federalnej Służby Bezpieczeństwa. I chyba niebezpodstawnie, o czym świadczy afera byłego dyrektora departamentu bezpieczeństwa ekonomicznego FSB gen. Zaostrowcewa, który prał i transferował pieniądze do banków niemieckich przy udziale Federalnej Służby Celnej. Na przemycie z Chin wielomilionowe sumy zarabiało także kilku generałów MSW. Ponadto, zarówno FSB jak i cywilny wywiad zakładały banki lub roztaczały nad nimi kuratelę, aby wymienić tylko Wniesztorbank i Wnieszekonombank.

Może szarzy rosyjscy „Amerykanie” rozpracowywali własnych obywateli i ich majątek w USA? W podobny sposób, przy wykorzystaniu własnych firm przykrywek i agentów na stałe mieszkających za granicą, rosyjskie służby specjalne infiltrują na przykład własną emigrację w Wielkiej Brytanii. Ale równie dobrze agenci mogli uczestniczyć właśnie w ciemnych interesach finansowych swoich służb.

Spekulacje można mnożyć, bo przecież akcja FBI mogła być retorsją za nieznaną nam dzisiaj rosyjską operację w zupełnie innej części świata, która nadepnęła Amerykanom na odcisk. Albo środkiem przetargu politycznego. Pytanie, w jakiej sprawie? Wiarygodnie wygląda również bardzo prozaiczny powód wpadki. Agenci raczej pozorowali szpiegostwo. Wśród zebranych przeciw nim dowodów znajduje się depesza z moskiewskiej centrali, przypominająca jednemu z agentów, po co został ulokowany w USA. Widocznie słabo działał. W każdym razie zarówno Moskwa jak i Waszyngton wyraźnie nie życzą sobie dalszego rozdmuchiwania skandalu. Strona rosyjska „połknęła żabę” i bagatelizuje sprawę.

Parodia powieści

Prasa wskazuje też na możliwe amerykańskie przyczyny ujawnienia szpiegów. Ostatnio FBI i CIA skompromitowane zostały nieudolną walką z terroryzmem, o czym świadczy między innymi wpadka z nowojorskiego Times Square, na którym zaparkowano samochód z bombą w środku. Ale zamach udaremnili okoliczni sprzedawcy, którzy widząc wydobywający się z auta dym zaalarmowali policję. Dlatego to raczej łut szczęścia, a nie czujność służb, uratował życie setkom nowojorczyków.

Obie służby są na dodatek skłócone z ministerstwem bezpieczeństwa, koordynującym ich działalność, a prezydent Obama poddał ich pracę surowej krytyce. Dla mediów rosyjskich jasne jest, że chcą się zrehabilitować, a głównie uzasadnić przed amerykańskim podatnikiem swoje wielomiliardowe budżety. Ponadto, sporo mówiło się o zainteresowaniu wywołaniem skandalu politycznych rywali Obamy, przeciwników jego prorosyjskiej polityki. Czy dlatego amerykański Departament Stanu przyjął w dobrej wierze wyjaśnienia rosyjskiego MSZ?

Jeśli nawet po obu stronach mamy do czynienia z korporacyjnymi i zawikłanymi interesami służb specjalnych, to wygląda na to, że ani Moskwa, ani Waszyngton nie chcą narażać na szwank swoich odnowionych i przynoszących coraz więcej korzyści stosunków. Rozbrojeniowy układ START, zbliżenie wokół Iranu i Afganistanu, a przede wszystkim amerykańskie wsparcie rosyjskiej modernizacji, o co usilnie zabiegał w Waszyngtonie prezydent Miedwiediew, są z pewnością ważniejsze niż wpadka kilku agentów. Dodatkowo, według rosyjskich mediów, cała sprawa jest parodią sensacyjnych powieści.

Polityka 28.2010 (2764) z dnia 10.07.2010; Świat; s. 80
Oryginalny tytuł tekstu: "Jaka Rosja, tacy szpiedzy"
Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
O Polityce

Dzieje polskiej wsi. Zamów już dziś najnowszy Pomocnik Historyczny „Polityki”

Już 24 kwietnia trafi do sprzedaży najnowszy Pomocnik Historyczny „Dzieje polskiej wsi”.

Redakcja
16.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną