Moda na islandzką kulturę to nie tylko zasługa wokalistki Björk, czy innych znanych i modnych od lat zespołów jak Sigur Rós, Múm czy GusGus. Swoich fanów ma też islandzka kinematografia (kilka filmów rocznie), literatura kryminalna, architekci i design. Wzięciem cieszy się także wyspiarska moda, o czym dobrze wie pochodząca z Reykjaviku projektantka Gerður Kristinsdóttir, mieszkająca dzisiaj pod Denver. W USA założyła firmę Icelandic Design, oferującą kolekcje z górnej półki, a także ciepłe czapki i wełniane swetry w barwną, przypominającą turecką, jodełkę. Kiedyś dziergały je kobiety na Islandii – bardziej w ramach hobby niż z w celach zarobkowych. Teraz zastąpili je Chińczycy i Nepalczycy. – Zaczęło się w biednych, studenckich czasach na amerykańskim uniwersytecie, kiedy sprzedawałam pojedyncze swetry robione przez mamę i ciotki – mówi Kristinsdóttir. – Ale interes szedł tak dobrze, że rzuciłam pracę i zbudowałam firmę. Dziś ubrania Icelandic Design wiszą w 1,2 tys. sklepów w USA i Kanadzie.