Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Top Secret America

Artykuł pochodzi z 37. numeru tygodnika FORUM, w kioskach od 13 września Artykuł pochodzi z 37. numeru tygodnika FORUM, w kioskach od 13 września Polityka
Nikt nie wie, ilu ludzi ani ile agencji w USA zajmuje się tym samym – ochroną przed terroryzmem. Tymczasem tajne służby nie tylko nie odkrywają tajemnic wroga, ale nie potrafią nawet uchronić przed przeciekami własnych sekretów.

Dwuletnie śledztwo dziennika „The Washington Post” doprowadziło do odkrycia alternatywnej geografii Stanów Zjednoczonych. Ściśle tajny świat, stworzony przez rząd USA w odpowiedzi na ataki terrorystyczne z 11 września 2001 roku, urósł do takich rozmiarów, że stał się niewydolny i skryty. Jest równie niewidoczny dla społeczeństwa, co pozbawiony skutecznego nadzoru. Po dziewięciu latach pączkowania i bezprecedensowych wydatków system stworzony dla zapewnienia Stanom Zjednoczonym bezpieczeństwa jest tak rozległy, że nie da się nad nim zapanować.

Oto niektóre wnioski z tego śledztwa:

* 1271 organizacji rządowych1931 firm prywatnych pracuje nad programami związanymi z antyterroryzmem, bezpieczeństwem narodowym i wywiadem w około 10 tysiącach miejsc na terenie całej Ameryki.

* 854 tys. ludzi, prawie półtora raza tyle, ile mieszka w Waszyngtonie, posiada certyfikaty dostępu do tajnych materiałów.

* W Waszyngtonie i na terenach przyległych są w budowie lub zostały zbudowane po 11 września 2001 roku 33 kompleksy przeznaczone dla ściśle tajnej pracy wywiadowczej. Razem stanowią odpowiednik prawie trzech Pentagonów albo 22 Kapitoli – prawie 1,6 mln metrów kwadratowych

* Wiele agencji ds. bezpieczeństwa i wywiadu powiela tę samą pracę, powodując marnotrawstwo. Przykładowo 51 organizacji federalnych i jednostek wojskowych, działających w 15 amerykańskich miastach, zajmuje się śledzeniem przepływu pieniędzy do i z siatek terrorystycznych.

* Analitycy, którzy próbują rozeznać się w dokumentach i zapisach rozmów pozyskanych dzięki szpiegowaniu w kraju i  a granicą, dzielą się swoimi opiniami, publikując 50 tys. raportów wywiadowczych rocznie – to tak dużo, że wiele z nich jest  rutynowo ignorowanych.

To nie są akademickie problemy. Właśnie brak zainteresowania, a nie brak zasobów, legł u przyczyn strzelaniny w Fort Hood, gdzie zginęło 13 osób. Bożonarodzeniowa próba zamachu na samolot z Amsterdamu do Detroit została udaremniona nie przez tysiące analityków zatrudnionych, żeby znaleźć samotnego terrorystę, ale przez czujnego pasażera, który zobaczył dym wydobywający się z miejsca, gdzie siedział jego sąsiad. – Jest tylko jedna istota w całym wszechświecie, która może mieć dostęp do wszystkich tajnych programów i operacji. To Bóg – mówi James R. Clapper, podsekretarz obrony ds. wywiadu i kandydat administracji Obamy na następnego szefa wywiadu krajowego.

Życia by nie starczyło…

Wszystko to wzbudza zaniepokojenie części ludzi odpowiedzialnych za bezpieczeństwo państwa. – Od 11 września rozwój służb był taki, że ogarnięcie tego – nie tylko dla CIA, czy dla sekretarza obrony – to wyzwanie – mówił w niedawnym wywiadzie dla „The Washington Post” szef Pentagonu Robert Gates. W Departamencie Obrony, do którego należy ponad dwie trzecie programów wywiadowczych, o wszystkich może wiedzieć tylko garstka najwyższych urzędników, zwanych „superużytkownikami”. Jak jednak powiedzieli w wywiadach dwaj z nich, po prostu nie ma takiej możliwości, by mogli być na bieżąco z najbardziej poufnymi operacjami państwa.

– Życia by mi nie starczyło, gdybym miał być informowany o każdej sprawie – tak ujął to jeden z nich. Drugi opisywał, jak w ramach wstępnego briefingu posadzono go w malutkim, ciemnym pokoju przy małym stoliku i uprzedzono, że nie może robić notatek. Potem przez ekran zaczął przelatywać projekt za projektem, aż w końcu sfrustrowany zawołał: Dość!

Powagę sytuacji podkreślają wnioski emerytowanego generała Johna R. Vinesa, którego poproszono w zeszłym roku, by ocenił, jak wygląda nadzór nad najtajniejszymi programami Departamentu Obrony. Vines, który dowodził niegdyś 145 tysiącami żołnierzy w Iraku i któremu nieobce są złożone problemy, był zaszokowany tym, co odkrył. – O ile wiem, nie ma żadnej agencji, która miałaby władzę, zakres odpowiedzialności czy procedury, żeby koordynować wszystkie działania międzyagencyjne i firm prywatnych – powiedział w wywiadzie. – Złożoność tego systemu wymyka się opisowi. Jak dodał, skutek jest taki, że trudno powiedzieć, czy za sprawą wszystkich tych wydatków i starań kraj jest bezpieczniejszy. – Ponieważ brakuje synchronizacji, nieuchronnie rezultatem jest dysonans informacyjny, obniżona skuteczność i marnotrawstwo – twierdzi Vines. –Nie potrafimy tak naprawdę ocenić, czy jesteśmy dzięki temu bezpieczniejsi.

Śledztwo „The Washington Post” opiera się na rządowych dokumentach i kontraktach, opisach zakresu obowiązków, danych z rynku nieruchomości, serwisów korporacyjnych i społecznościowych w internecie, setkach rozmów z ludźmi z wywiadu i wojska, przedstawicielami firm oraz byłymi urzędnikami. Większość zastrzegła sobie anonimowość, bo albo nie wolno im wypowiadać się publicznie, albo - jak mówią - boją się odwetu w pracy za ujawnienie swych niepokojów.

Sekretarz obrony Gates mówił w wywiadzie dla „The Washington Post”, że nie sądzi, by system stał się tak rozbudowany, że nie da się nim zarządzać. Przyznał jednak, że zdobycie dokładnych danych jest czasem trudne. Mówiąc o rozroście komórek wywiadowczych w Departamencie Obrony, obiecał, że przejrzy programy pod kątem marnotrawstwa. – Dziewięć lat po 11 września miałoby to sens – trochę się temu przyjrzeć i powiedzieć sobie: „Dobra, zbudowaliśmy olbrzymi potencjał, ale czy nie jest on większy niż potrzeba?”. Dyrektor CIA Leon Panetta powiedział niedawno, że zaczął opracowywać pięcioletni plan dla agencji, bo poziom wydatków po 11 września jest nie do utrzymania. – Zwłaszcza przy obecnych deficytach dojdziemy do ściany. Chcę się na to przygotować  – wyjaśnił. – Szczerze mówiąc, myślę, że każdy w wywiadzie powinien to zrobić.

 

 

Mnożenie służb i agencji

Każdego dnia na terenie USA 854 tys. urzędników publicznych, wojskowych i pracowników prywatnych firm, posiadających certyfikaty bezpieczeństwa, wchodzi przez bramki do biur chronionych elektromagnetycznymi zamkami, czytnikami siatkówki i wzmocnionymi murami, których nie przeniknie aparatura podsłuchowa. To nie to samo co „kompleks wojskowo-przemysłowy” prezydenta Dwighta D. Eisenhowera, jaki wyłonił się z zimnej wojny i skupił na budowie broni atomowej, żeby odstraszyć Związek Radziecki. Obecne przedsięwzięcie z zakresu bezpieczeństwa narodowego ma bardziej nieokreśloną misję: pokonać międzynarodowych ekstremistów.

Większość informacji dotyczących tej misji jest poufna. Dlatego właśnie tak trudno jest oszacować sukcesy i określić problemy ściśle tajnej Ameryki – w tym i to, czy mądrze wydawane są tam pieniądze. Amerykański budżet wywiadowczy jest ogromny. W zeszłym roku publicznie podano kwotę 75 mld dolarów, 2,5 razy więcej niż przed 11 września. Nie wlicza się w to jednak wielu działań wojskowych ani krajowych programów antyterrorystycznych. Przynajmniej 20 proc. struktur rządowych mających odpierać zagrożenie terrorystyczne powołano lub przekształcono po 11 września. Wiele istniejących wcześniej rozrosło się do niebotycznych rozmiarów, gdy administracja Busha i Kongres dały agencjom więcej pieniędzy, niż były one w stanie odpowiedzialnie wydać.

Na przykład Agencja Wywiadu Obronnego (DIA) Pentagonu zwiększyła zatrudnienie z 7,5 tysiąca pracowników w 2002 roku do 16,5 tysięcy dziś. Budżet Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (NSA), która prowadzi nasłuch elektroniczny, podwoił się. 35 jednostek antyterrorystycznych FBI (Joint Terrorism Task Forces) rozrosło się do 106. Ten wyjątkowy wzrost rozpoczął się prawie od razu po tym, jak runęły wieże WTC. Już dziewięć dni po atakach Kongres przeznaczył dodatkowe 40 mld dolarów na wzmocnienie obrony w kraju i rozpoczęcie globalnej ofensywy przeciwko Al-Kaidzie. Do tego doszło dodatkowe 36,5 mld dolarów w roku 2002 i 44 miliardy w 2003. A to był dopiero początek.

Wraz z potężnym zastrzykiem gotówki rozmnożyły się agencje wojskowe i wywiadowcze. Do końca 2001 roku stworzono 24 organizacje, m.in. Biuro Bezpieczeństwa Narodowego (OHS) i Grupę Zadaniową do Śledzenia Zagranicznych Aktywów Terrorystów (Foreign Terrorist Asset Tracking Task Force). W 2002 roku powstało 37 kolejnych – do tropienia broni masowego rażenia, zbierania sygnałów o zagrożeniach i koordynowania nowych działań antyterrorystycznych. W kolejnym roku stworzono 36 nowych organizacji, potem 26, i jeszcze 31, i następne 32, i po 20 lub więcej w 2007, 2008 i 2009 roku.

W sumie, w odpowiedzi na wydarzenia z 11 września powołano lub zreorganizowano co najmniej 263 organizacje. Każda potrzebowała więcej ludzi, a ci ludzie potrzebowali większego wsparcia administracyjnego i logistycznego: telefonistek, sekretarek, bibliotekarzy, architektów, stolarzy, budowlańców, konserwatorów klimatyzacji i, z racji szczególnego miejsca ich pracy, nawet stróżów z certyfikatami bezpieczeństwa.

Cenne błyskotki

Instytucje zajmujące się poufną działalnością są rozrzucone po całym kraju, ale stolicą ściśle tajnej Ameryki jest region Waszyngtonu. Nie tylko liczba budynków, ale również to, co jest w środku, wskazuje na skalę i koszt przedsięwzięcia. Rzędy monitorów. Plakietki „Tylko pod eskortą”. Aparatura rentgenowska i szafki do przechowywania komórek oraz pagerów. Zamki kodowe otwierające specjalne pomieszczenia izolowane warstwą metalu, nieprzeniknione dla urządzeń podsłuchowych i strzeżone przez alarmy i ochronę zdolną do reakcji w ciągu kwadransa. Każdy z tych budynków ma przynajmniej jedno tego rodzaju pomieszczenie, znane jako SCIF. Niektóre mają parę metrów; inne wielkość czterech boisk piłkarskich.

Wielkość SCIF-a stała się w świecie ściśle tajnej Ameryki, a przynajmniej w jej waszyngtońskim regionie, wskaźnikiem statusu. – Wszyscy tam w kółko powtarzają SCIF, SCIF, SCIF – mówi Bruce Paquin, który kilka lat temu przeniósł się z Waszyngtonu na Florydę, żeby rozkręcić firmę specjalizującą się budowie SCIF-ów. – To jak zazdrość o penisa. Nie jesteś dużym chłopcem, dopóki nie masz trzyliterowej agencji i wielkiego SCIF-a. SCIF to nie jedyny nieodzowny element, na który zwraca się uwagę. Centra dowodzenia, wewnętrzna sieć telewizyjna, ściany monitorów, luksusowe opancerzone terenówki i osobista ochrona także stały się cennymi błyskotkami w branży narodowego bezpieczeństwa.

Do najważniejszych ludzi pracujących w SCIF-ach należą jednak niskopłatni pracownicy, którzy przynoszą sobie z domu lunch, żeby zaoszczędzić pieniądze. To analitycy, 20- i 30-latkowie, zarabiający od 41 do 65 tys. dolarów rocznie. Ich praca jest istotą działalności ściśle tajnej Ameryki. W założeniu analiza łączy zrozumienie obcej kultury, podsłuchane urywki rozmów, zaszyfrowane dialogi, donosy, nawet bzdury, zmieniając je w tropy prowadzące do jednostek i grup próbujących zaszkodzić USA. Pracę wspomagają komputery, które przeglądają i szeregują dane. Ostatecznie jednak analiza wymaga oceny człowieka, a – jak mówi pewien wysoki rangą przedstawiciel ODNI – połowa analityków jest niedoświadczona, bo zatrudniono ich w ciągu kilku ostatnich lat. Kontraktowi analitycy to często ludzie prosto po college’u i szkoleniu w centrali.

Typowy nowo przyjęty analityk ma bardzo niewielką wiedzę o najważniejszych krajach – Iraku, Iranie, Afganistanie i Pakistanie – i nie mówi płynnie w ich językach. Mimo to liczba raportów wywiadowczych, jakie produkują na temat tych państw, jest przytłaczająca, mówią obecni i byli oficerowie wywiadu, przedzierający się przez nie każdego dnia. ODNI nie wie dokładnie, ile raportów sporządzanych jest co roku. Gdy szef pionu analizy próbował się tego dowiedzieć, odkrył 60 wciąż działających tajnych analitycznych stron internetowych, które miały już być zamknięte z powodu braku użyteczności. Są jak zombie, nie do zabicia” – tak opisuje te strony jeden z urzędników.

Geografia dla wtajemniczonych

Tymczasem w całym kraju powstają nowe obiekty i trwa rozbudowa istniejących. Pod Salt Lake City ruszą wkrótce prace nad ośrodkiem przetwarzania danych NSA za 1,7 mld dolarów. Nowej siedzibie wywiadu naczelnego dowództwa armii USA w Tampie (o powierzchni 25 tys. mkw.) dorówna w przyszłym roku równie wielki budynek kwatery głównej, a rok później uzupełni ją mierzące 4,7 tys. mkw. biuro samej tylko sekcji operacji specjalnych.

Na północ od Charlottesville, w nowym ośrodku Joint-Use Intelligence Analysis Facility w zabezpieczonym kampusie znajdzie się miejsce dla tysiąca analityków wywiadu obronnego. Tymczasem osiem kilometrów na południowy wschód od Białego Domu budowę swojej nowej siedziby, którą będzie dzielić ze Strażą Przybrzeżną, rozpoczął Departament Bezpieczeństwa Krajowego. DHS, istniejący zaledwie od siedmiu lat, prowadzi już własne tajne programy, ma swój wydział badawczy, ośrodek dowodzenia, flotyllę opancerzonych samochodów i 230 tys. pracowników. Czyni to zeń trzecią pod względem wielkości agendę, po Departamencie Obrony i Departamencie ds. Kombatantów.

Punktem orientacyjnym w alternatywnej geografii ściśle tajnej Ameryki będzie nowa centrala, największy zespół obiektów rządowych od czasu Pentagonu, która wkrótce wyrośnie za 3,4 mld dolarów na terenie dawnego waszyngtońskiego szpitala psychiatrycznego St. Elizabeths.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną