Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Prowokator i skandalistki

Seks po islamsku

Corbis
Niechętna muzułmanom książka Thilo Sarrazina wywołała w Niemczech skandal. Podobnie jak książki dwóch żyjących na Zachodzie mahometanek. Jedna domaga się rewolucji seksualnej w islamie, a druga namawia do konformizmu.

Czy muzułmanie zagrażają Niemcom? Tak – odpowiada Thilo Sarrazin samym tytułem: „Niemcy likwidują się same: jak ryzykujemy własny kraj”. A Niemcy chętnie sięgają po książkę Sarrazina. Chcą poczytać o tym, o czym oficjalnie milczą, dając za to upust swoim niechęciom i lękom w przyjacielskim gronie. Według sondażu instytutu Emnid, ponad 50 proc. Niemców zgadza się z opinią Sarrazina. Uważają, że przybysze z Turcji i krajów arabskich to darmozjady. Że żyją na koszt niemieckiego społeczeństwa, do którego nie potrafią bądź nie chcą się dostosować. I zmieniają je, ponieważ rozmnażają się znacznie szybciej niż sami Niemcy, którzy najczęściej decydują się na jedno, góra dwoje dzieci.

Książka Sarrazina w ciągu tygodnia trafiła na listy bestsellerów. Ale znaleźli się też krytycy, którzy wytykają autorowi nieścisłości w przytaczanych statystykach i niedopuszczalny arogancki ton. A uczestniczący w publicznych debatach muzułmanie okazali się żywym zaprzeczeniem stereotypów, których nie ustrzegł się autor: mieszkają w Niemczech, są absolwentami znanych uczelni i solidnymi podatnikami. Ale i oni nie mają złudzeń, że rdzenni Niemcy kiedykolwiek uznają ich za „swoich”. Co gorsza, zbierają też cięgi od ziomków, bo ci uznają obnażanie swoich problemów przed zachodnią opinią za kalanie własnego gniazda.

Kastrujące wychowanie

Nic dziwnego, że atmosfera skandalu towarzyszyła ukazaniu się książek dwóch żyjących na Zachodzie muzułmanek, zwłaszcza że obie odważyły się naruszyć tabu pisania o seksie. Ta sfera różni miejscowych i przybyszów najbardziej. „Przyjechałam do Niemiec jako sześciolatka” – wspomina Seyran Ates w książce Islam potrzebuje rewolucji seksualnej”. W Berlinie czekał na rodzinę ojciec, turecki gastarbeiter. Był 1968 r. Za sąsiadów mieli hipisowską komunę, która zamieszkała w pobliskim pustym sklepie, nie przejmując się brakiem zasłon w wystawowej szybie. Pochodząca ze Stambułu rodzina autorki, niezbyt religijna, ale wierna muzułmańskiej tradycji, patrzyła na komunę i syciła się własną wyższością moralną.

Seyran Ates opisuje wstrząs, jaki przeżyli jej rodzice, i przypomina, że rewolta pokolenia 1968 r. szokowała również samych Niemców. A jednak to dopiero dzięki buntowi młodych zniesiony został w Niemczech zachodnich paragraf przewidujący karę za stręczycielstwo – zastosowano go, nawiasem mówiąc, jeszcze w latach 60. w stosunku do rodziny, która przenocowała przyjaciela córki. Zniknęła kara dla niewiernych narzeczonych – finansowe zadośćuczynienie dla ich wybranek, które pozbawili cnoty, ale nie zamierzali się z nimi żenić. Kobiety prowadzące dom i opiekujące się dziećmi mogły bez formalnej zgody męża (a były to już lata 70.!) podjąć pracę. „Rewolucja seksualna na Zachodzie określiła na nowo stosunki między płciami – konkluduje autorka. – Stała się miarą tolerancji i demokracji, których brakuje w społeczeństwach muzułmańskich”.

Wtóruje jej, z zupełnie innej perspektywy, żyjąca w Paryżu syryjska pisarka Salwa an-Nuajmi. W głośnej, wydanej również w Polsce, książce „Smak miodu” przedstawia pragnienia i doświadczenia swojej bohaterki – nowoczesnej, świadomej swojej seksualności muzułmanki. Jest ona miłośniczką starożytnych dzieł arabskich mistrzów ars amandi, które odkryła w paryskiej bibliotece uniwersyteckiej. Swoje fascynacje trzyma w tajemnicy, choć pełne erotycznej rafinady wersy okazują się bardzo przydatne podczas jej intymnych randek. Jej skrywane romansowe życie z wieloma partnerami przekreśla stereotypowe wyobrażenie o purytanizmie muzułmanek. Jej rebelia przeczy opinii o uległości muzułmańskich dziewcząt, niezdolnych do protestu przeciwko tradycyjnemu „kastrującemu wychowaniu”, jakiego doświadczają.

Musiało ono nieźle dać się we znaki i Seyran Ates. Porównuje je w książce do niewidzialnej klatki, w której rodzina zamyka dorastającą dziewczynkę. Jej względna wolność skończyła się, gdy miała 12 lat. Nie mogła po lekcjach spotykać się z niemieckimi koleżankami. Matka przykazała jej, by unikała ćwiczeń gimnastycznych, bo uważała, że mogą uszkodzić błonę dziewiczą. Nie miała prawa sama wychodzić do miasta. Zausznikami matki stali się bracia, którzy nie spuszczali siostry z oka. Była upokorzona, ale na jej uczucia nikt nie zwracał uwagi. Rodzina wolała mieć pewność, że dziewczyna stanie na ślubnym kobiercu jako dziewica i nie narazi na szwank honoru klanu. Dochowanie dziewictwa traktowane jest w islamie ze śmiertelną (nieraz w sensie dosłownym) powagą.

 

 

Dziewice z odzysku

Te surowe zasady nie obowiązują paryskiego kręgu arabskich orientalistów, w którym obraca się bohaterka „Smaku miodu”. Kobiety nie tylko flirtują, ale chętnie plotkują, wspominając własne podboje miłosne. Przyjaciółki Salwy znają i praktykują „drogę powrotu” – seks analny, który umożliwił im odegranie dziewicy w noc poślubną.

Według pracowników berlińskiego towarzystwa ds. planowania rodziny, co dziesiąta muzułmańska dziewczyna w Niemczech poddaje się przed ślubem zabiegowi odtworzenia uszkodzonej błony dziewiczej. Dziewczyny decydują się na ten krok ze strachu. Są gotowe zapłacić wygórowaną cenę za powrót do rzekomego dziewictwa – prywatne kliniki żądają za zabieg od 2 tys. euro w górę.

Seyran Ates przytacza w swojej książce dane, które uzyskała w biurze poradnictwa rodzinnego w jednym z dużych niemieckich miast. Dowiedziała się, że każdego roku, tylko w tej placówce, około 80 młodych muzułmanek decyduje się na aborcję, na co zezwala zresztą we wczesnym stadium ciąży większość islamskich uczonych. Pacjentki ośrodka nie kryły zwykle zaskoczenia: przecież „uważały”, przekonane, że stosunek przerywany – w islamie uznawany za dozwoloną i niezawodną metodę antykoncepcyjną – uchroni je przed niepożądaną ciążą. Metodę tę usankcjonował wszak sam prorok Mahomet, który prowadził bujne życie erotyczne i pozostawił wiernym wiele wskazówek, jak postępować w sprawach intymnych. Stawiał siebie za wzór seksualnego supermana i niedościgłego, czułego kochanka.

Próby naśladowania proroka są prawdziwym wyzwaniem dla muzułmanina. Mahomet miał pod koniec życia dziewięć żon i „potrafił w jednym dniu odwiedzić je wszystkie”. Zgodnie z normami Koranu, podporządkowana mężczyźnie kobieta ma zawsze być do jego dyspozycji, a jej obowiązkiem jest zapewnić mu spełnienie seksualne. Żony niekwapiące się do uszczęśliwienia małżonka muszą liczyć się z zasłużoną karą. Nie mogą też oczekiwać zrozumienia niebios: „Aniołowie będą je przeklinać do białego rana”, pisał Sahih al Bukhari w „Przekazie o czynach i objawieniach proroka Mahometa”.

Dopiero w raju czeka je błogi odpoczynek – jest on bowiem miejscem dyspensy od wypełniania małżeńskich obowiązków dla bogobojnych muzułmanek. Na mężczyzn czekają natomiast, już u jego bram, 72 dziewice – hurysy. Są one nie tylko niebiańsko piękne, ale zawsze chętne do seksualnych igraszek. W dodatku żadna z hurys nie tylko nie zachodzi w ciążę, ale ich błona dziewicza za każdym razem odrasta w cudowny sposób.

Seyran Ates nie zamierzała pokornie przyjąć wyznaczonego przez tradycję i religię losu matki i żony podporządkowanej woli męża. Wyprowadziła się z domu, gdy skończyła 18 lat. Zamieszkała ze swoim ówczesnym niemieckim przyjacielem, skończyła studia prawnicze, zdobyła rozgłos demaskatorskimi książkami, m.in. o życiu muzułmanek. Prowadzona przez nią kancelaria adwokacka wyspecjalizowała się w sprawach karnych i rozwodowych. Przychodziły do niej Turczynki zdecydowane opuścić swoich mężów, a ich opowieści przywoływały jej własne lęki z młodości. Wiele kobiet i mężczyzn tkwiło w związkach zaaranżowanych, nieszczęśliwych, ale za to zgodnych z tradycją.

Niebezpieczne dyskusje

Według Seyran Ates, islam wymaga reform. Dusi go podwójna moralność, zakłamanie i konserwatywna wykładnia Koranu. Narratorka z powieści Salwy an-Nuajmi nie ma złudzeń i oświadcza, że w społeczeństwie o podwójnej moralności trzeba nauczyć się żyć. W tajemnicy przed światem czerpać radość z własnej seksualności, nie zapominając, że należy ona do „niebezpiecznych dziedzin życia”. „Nie potrzebuję ani niebiańskiej, ani ziemskiej instancji do pouczania mnie, co mam robić, a czego nie – rzuca prowokująco. – Nie obchodzi mnie również fatwa regulująca, kiedy mam prawo położyć się przy mężczyźnie, by zaspokoić własne pożądanie”.

Bezkompromisowa rozprawa autorki z „ukonstytuowanym zakłamaniem” w świecie islamu przyniosła jej książce rozgłos na Zachodzie i cenzurę w krajach muzułmańskich. Publikacja Seyran Ates, opatrzona przez wydawcę podtytułem „Tekst polemiczny”, nie doczeka się jednak dyskusji. Autorka otrzymała za to pogróżki na tyle poważne, że zamknęła swoją berlińską kancelarię i zniknęła z życia publicznego.

Na brak rezonansu nie może narzekać za to Thilo Sarrazin. Książka ciągle wywołuje gorące dysputy. Zawarte w niej tezy skrytykowała ostro kanclerz Angela Merkel. Partyjni koledzy z SPD odcięli się od autora – nie chcą go mieć w swoich szeregach, zarzucając mu rasizm. Wiadomo już, że Sarrazin przejdzie na wcześniejszą emeryturę – złożył dymisję na ręce prezydenta Niemiec Christiana Wulffa, rezygnując z zasiadania w radzie nadzorczej niemieckiego banku centralnego. Jak przystało na wytrawnego finansistę, wynegocjował dodatkowe apanaże do emerytury. Może też liczyć na wiernych czytelników. Wydawca szykuje szósty dodruk jego książki i zapowiada, że łączny nakład osiągnie jeszcze we wrześniu ćwierć miliona egzemplarzy.

Polityka 40.2010 (2776) z dnia 02.10.2010; Świat; s. 62
Oryginalny tytuł tekstu: "Prowokator i skandalistki"
Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną