Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Za pracą, za mężem

Migracyjne statystyki

Wojciech Radomski / Polityka
W 2008 r. do krajów Unii wjechało 1,4 mln osób. W ub.r. nastąpił spadek imigracji, ale w ciągu mijającej dekady wynosiła ona średnio 1,5–2 mln osób rocznie, trzykrotnie więcej niż w poprzednich dwóch dziesięcioleciach.

Ilu imigrantów?

Odpowiedź zależy od tego, jak zdefiniujemy tę grupę. Według Eurostatu w krajach Unii żyje 31,8 mln obcokrajowców, z tego 11,9 mln stanowią obywatele innych państw Wspólnoty, a pozostałe 19,9 mln – obywatele państw trzecich (4 proc. łącznej populacji). Wśród nich jest jednak 7,2 mln Europejczyków spoza Unii, 3,3 mln Amerykanów, 4,9 mln Afrykanów i 4 mln Azjatów. Jeśli za imigrantów, mających największe problemy z integracją, uznać przybyszów z dwóch ostatnich kontynentów, ich udział w populacji UE wyniesie zaledwie 1,6 proc.

Statystyki obcokrajowców nie obejmują jednak trzech grup, które w istotny sposób wpływają na postrzeganie imigracji: imigrantów nielegalnych, tych znaturalizowanych oraz dzieci i wnuków imigrantów z wcześniejszych pokoleń, którzy otrzymali już obywatelstwo. Liczbę obcokrajowców bez prawa pobytu szacuje się na 2,5–6 mln, z kolei potomków imigrantów liczą tylko niektóre kraje i w różny sposób. W Niemczech łączna populacja imigrantów, ich dzieci i wnuków sięga 15 mln, czyli 18,5 proc. całej populacji. We Francji udział imigrantów i ich dzieci szacuje się na 23 proc.

Masowa imigracja za pracą ruszyła po II wojnie światowej. Niemcy zachodnie jeszcze w latach 50. zawarły umowy o naborze robotników z Włoch, Grecji i Hiszpanii, by zapełnić lukę na rynku pracy po niżu wojennym. Turków zaczęli przyjmować od 1961 r., gdy wraz z budową muru berlińskiego ustał napływ rodaków z Niemiec wschodnich. W tym samym czasie na fali dekolonizacji ruszył też masowy napływ imigrantów do dawnych metropolii kolonialnych – głównie z Algierii i Maroka do Francji, ale też np. z Surinamu do Holandii.

W połowie lat 70. do robotników zaczęły dołączać rodziny. Kryzys naftowy zmusił Europę do wstrzymania masowego naboru do pracy, ale imigranci, zamiast wracać do swoich krajów, zaczęli ściągać do siebie żony i dzieci, dając początek naturalnemu wzrostowi swoich społeczności. Przyjazdy za chlebem stały się indywidualne, a co za tym idzie, trudniejsze do opanowania. W latach 80. i 90. rozwinęła się imigracja humanitarna – Europa zaczęła przyjmować coraz więcej azylantów i uchodźców.

Dziś motorem imigracji są otwarte granice wewnątrzeuropejskie. Połowę przyjezdnych do krajów Unii stanowią obywatele innych państw członkowskich – zamożni Europejczycy z północy chętnie przenoszą się na południe, biedni ze wschodu ruszają za pracą na zachód. Polacy są jedną z najliczniejszych i najlepiej integrujących się grup w Europie – w 2008 r. byliśmy wiodącą nacją napływową w Danii (11 proc. imigracji), Holandii (13 proc.), Norwegii (25 proc.) i oczywiście Wielkiej Brytanii (32 proc.).

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną