Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Zrzutka na białe narzuty

Arsenały Arabii Saudyjskiej

Saudyjska Gwardia Narodowa w strojach galowych Saudyjska Gwardia Narodowa w strojach galowych Fahad Shadeed/Reuters / Forum
Z publikacji Wikileaks wynika, że Arabia Saudyjska bezskutecznie prosiła USA o zbombardowanie Iranu. Sama postanowiła zainwestować w elitarne jednostki 67 mld dol. W ślad za nią zbroją się inne kraje regionu.
Amerykańscy żołnierze podczas szkolenia gwardzistów. Broń bronią, ale trzeba umieć się z nią obchodzić.John Moore/Forum Amerykańscy żołnierze podczas szkolenia gwardzistów. Broń bronią, ale trzeba umieć się z nią obchodzić.

W Arabii Saudyjskiej nazywają ich Białą Armią, mimo iż nie są armią w klasycznym tego słowa znaczeniu. Jej trzon stanowi 25 tys. zawodowych żołnierzy, zwerbowanych w pustynnych szczepach, bezwzględnie wiernych dynastii saudyjskiej. Wyróżniają się śnieżnobiałymi narzutami na wojskowych drelichach i zielonymi beretami, bo zieleń to symbol muzułmańskiej wiary. Oficjalnie zwą się Gwardią Narodową, stanowią prywatną jednostkę dworu królewskiego, dowodzoną przez księcia Badra.

Na listę obowiązków mają wpisaną ochronę monarchów i monarchii, świętych meczetów w Mekce i Medynie oraz powstrzymanie każdej próby przewrotu politycznego. Ich uzbrojenie ograniczało się dotychczas do broni osobistej oraz tysiąca opancerzonych pojazdów.

Terroryści wracają

Teraz wszystko się zmienia. Gdy Al-Kaida, działająca z baz w Jemenie, rozpoczęła działalność terrorystyczną, mającą na celu podważenie ustroju i rozbicie saudyjsko-amerykańskiego aliansu, Gwardia Narodowa zaczęła przekształcać się w nowocześnie wyposażoną jednostkę bojową. Do ośmiu jej baz, rozsianych po Półwyspie Arabskim, wysłano 36 helikopterów Apache AH-64D oraz 42 helikoptery innych typów, z tego tuzin przeznaczonych do zwiadu. Wprowadzenie sił lotniczych do Gwardii zwiastuje możliwość działania również poza granicami Arabii Saudyjskiej. A ponieważ jednostka ta nie ma wykwalifikowanych pilotów, nie jest wykluczone, że w razie potrzeby za sterami zasiądą lotnicy amerykańscy.

Wywiad saudyjski twierdzi, że 20 proc. więźniów zwalnianych z Guantanamo wraca do macierzystych organizacji terrorystycznych. Stąd niecodzienna sugestia króla Abdullaha, który – jak twierdzi portal Wikileaks – w rozmowie z amerykańskim doradcą do walki z terroryzmem Johnem Brennanem zaproponował wszczepienie im czipów, umożliwiających śledzenie ich ruchów. Saudyjski monarcha twierdził, że dwór królewski osiągnął w tej dziedzinie doskonałe rezultaty w poszukiwaniu cennych koni arabskich, które uciekły ze stadniny.

W Gwardii Narodowej służy także 125 tys. żołnierzy najemnych, wyszkolonych przez prywatną, współpracującą z Pentagonem Vinnell Corporation, która zatrudniła w tym celu ponad tysiąc weteranów wojny wietnamskiej. Również te oddziały zostaną wkrótce wyposażone w sprzęt, o jakim sztaby licznych krajów na świecie mogą tylko marzyć.

Monarcha Arabii Saudyjskiej, jeden z 37 synów ibn Sauda, założyciela współczesnego państwa na Półwyspie Arabskim, obecnie schorowany i leczony w Ameryce 86-letni król Abdullah, strażnik dwóch meczetów, dowódca królewskiej Gwardii Narodowej, przewodniczący Najwyższej Rady Gospodarczej i premier rządu, zdecydował się wysupłać z państwowej szkatuły 67 mld dol. na zakup broni w Stanach Zjednoczonych. Nad słoneczną Saudią zawisł cień irańskiej dominacji w tej części świata, więc parasol ochronny stał się koniecznością chwili.

Pieniądze przeznaczone na ten cel nie uderzą Saudyjczyków po kieszeni. Państwowa Saudi Aramco (Arabia Saudyjska wykupiła w 1980 r. udziały Standard Oil of California) produkuje rocznie 3,4 mld baryłek ropy, sprzedając je dziś po 88,14 dol. za sztukę. W przyszłym roku oczekiwany jest 15-proc. wzrost cen. Geolodzy firmy obliczyli, że zasoby pól naftowych nie wyczerpią się w ciągu najbliższych 50 lat. Do tego należy doliczyć zyski z eksportu gazu oraz inwestycji dworu królewskiego w rozliczne, rozsiane po całym świecie, koncerny przemysłowe oraz instytucje finansowe.

 

 

Arsenał na piaskach

Oficjalne źródła informacji w Rijadzie nie publikują danych o sile czy wyposażeniu armii. Również szczegółowa lista obecnych zakupów pozostaje tajemnicą państwową. Wiadomo jednak, że figuruje na niej nie tylko sprzęt obronny, ale także, a może przede wszystkim, broń zaczepna.

Ze zgodnych relacji sieci Bloomberg, londyńskiego „The Times” oraz internetowego wydania „Tehrantimes” wynika, iż saudyjskie siły zbrojne otrzymają w ciągu najbliższych lat 82 bombowce F-15SA, 60 helikopterów typu Apache, a także najnowocześniejsze bomby JDAM, naprowadzane na wybrane cele w każdych warunkach atmosferycznych. Do tego flotylla szybkich statków z wyrzutniami rakiet, które patrolować będą wejście do Zatoki Perskiej. Zakłady Lockheed-Martin usprawnią 70 samolotów F-15, nabytych przez Arabię Saudyjską przed kilkoma laty. Rozważana jest także opcja zakupu kilku eskadr F-35, produkowanych wspólnie przez Stany Zjednoczone i Wielką Brytanię. Najnowocześniejszy bombowiec świata pojawi się na rynku w 2012 r., a cena jednego samolotu wyniesie 130 mln dol. Równocześnie nadal pełną parą pracować będą kupione w Anglii saudyjskie hale montażowe samolotów Typhoon.

W ślad za Arabią Saudyjską idą wszystkie emiraty Zatoki Perskiej. Największy w czasach pokojowych pakiet zakupów broni, negocjowany podczas kadencji Busha i przypieczętowany akceptacją Baracka Obamy, zostanie w najbliższej przyszłości przedstawiony Kongresowi do zatwierdzenia. Projekt transakcji opiewa w sumie na ponad 123 mld dol.

Mimo sprzeciwu niektórych polityków, obawiających się, iż takie zmasowanie sprzętu wojskowego, w tym rakiet i bomb, których nigdy przedtem nie sprzedawano poza granice USA, może stać się katalizatorem niezamierzonego starcia zbrojnego z Iranem. Liczni analitycy wychodzą z założenia, że trudna sytuacja gospodarcza i rosnące bezrobocie w przemysłach samochodowym i zbrojeniowym zmuszą Kongres do zatwierdzenia wszystkich kontraktów. Po ostatnim zwycięstwie wyborczym republikanów teza ta staje się niemal pewnikiem. Dziennik „Financial Times” oskarża Biały Dom o podjęcie decyzji bez zbadania, czy miliardowy kontrakt z sześcioma krajami Zatoki rzeczywiście służy narodowym interesom Ameryki.

Uzbrojeni, ale bezbronni

Realizacja wszystkich umów potrwa kilka lat, ale już w 2013 r., gdy Iran przypuszczalnie osiągnie zdolność wyprodukowania pierwszej bomby atomowej, spora część sprzętu znajdzie się w magazynach nabywców. Nie oznacza to jednak, że znajdzie się również na wyposażeniu miejscowych jednostek. Instytut Naukowych Badań Strategicznych w Tel Awiwie twierdzi, iż wydane lekką ręką miliardy dolarów nie zapewnią państwom w rejonie Zatoki supremacji militarnej. Ich piętą achillesową są i będą braki w zasobach ludzkich; szczególnie dokuczliwy jest brak fachowców, którzy powinni obsługiwać i zapewnić właściwy stan techniczny tego całego arsenału.

Poza Kuwejtem żaden sąsiedni kraj arabski nie wprowadził obowiązkowej służby wojskowej. Saudia, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Oman, Bahrajn i Katar hojną ręką zapewniają obywatelom bezpłatne świadczenia socjalne i wyższe wykształcenie dla najzdolniejszych. W zamian państwo nie żąda niczego poza lojalnością wobec monarchów i emirów.Taki układ w dużym stopniu zabezpiecza władzę przed niebezpieczeństwem wewnętrznych przewrotów. Nie chroni jednak przed wrogiem zewnętrznym i nie stwarza możliwości powołania dobrze wyćwiczonej regularnej armii.

70-milionowy Iran może z łatwością wystawić milionową armię, wyposażoną w nowoczesną broń konwencjonalną. Ludność wszystkich bogatych nabywców nie przekracza 37 mln – z tego 25 mln żyje w Arabii Saudyjskiej.

Przykład Zjednoczonych Emiratów Arabskich doskonale ilustruje tę słabość militarną. 82,5 proc. tego czteromilionowego, opływającego we wszystkie możliwe bogactwa, państwa to Hindusi i przybysze z innych ubogich azjatyckich krajów. Pozbawieni praw obywatelskich, często brutalnie wykorzystywani, nie identyfikują się z przybraną ojczyzną. Siła obronna ZEA opiera się zatem na wojskach zaciężnych, o których wiadomo, że są kosztowne w czasach pokoju, ale nie zawsze lojalne podczas wojny. To samo dotyczy dobrze płatnych zagranicznych fachowców, mających monopol na obsługę sprzętu bojowego opartego na najbardziej nowoczesnych technologiach.

Parasol z Waszyngtonu

Sunnickie kraje Zatoki Perskiej zdają sobie sprawę, że ich pola naftowe stanowią łakomy kąsek dla państwa irańskich ajatollów. Ze zbiorowej pamięci monarchii i emiratów nie została jeszcze wymazana brutalna napaść Saddama Husajna, pragnącego zagarnąć kuwejcką ropę i gaz. Iracka okupacja Kuwejtu trwała 9 miesięcy i nie wiadomo, kiedy i jakby się zakończyła, gdyby nie zbrojna interwencja Stanów Zjednoczonych. Ale arabscy władcy w Zatoce wiedzą, że Barack Obama to nie George Bush senior i że masowa sprzedaż broni nie oznacza gotowości Ameryki do nowej awantury na Bliskim Wschodzie.

Dlatego też często podkreślają, że zaatakowanie Iranu, bez względu na okoliczności, nie leży w ich planach strategicznych. Do oświadczeń takich należy odnosić się z pewną rezerwą, bo wspomniane publikacje Wikileaks twierdzą, że Arabia Saudyjska prosiła Stany Zjednoczone o zbombardowanie irańskich instalacji nuklearnych. Natomiast niektóre emiraty, jak na przykład Katar i Oman, asekurowały się równoczesnym podpisaniem traktatów o pokojowej współpracy z Teheranem.

Polityk i strateg z Houston Jonathan Tasini określa zawarte ostatnio kontrakty „szaleństwem zbędnych zbrojeń”. Nie ulega wątpliwości, że wszyscy władcy podpisujący umowy ze Stanami Zjednoczonymi zdają sobie sprawę, że nawet za 123 mld dol. nie są w stanie kupić całkowitego bezpieczeństwa i że w przypadku każdej agresji zależni będą od pomocy USA. Amerykańskie bazy wojskowe w Arabii Saudyjskiej i flota krążąca w Zatoce Omanu sygnalizują, że Biały Dom i Pentagon nie dopuszczą do zakłócenia swobodnych dostaw ropy, niezbędnej do istnienia i rozwoju uprzemysłowionego świata. Ale od ostrzeżenia do oddania pierwszego strzału daleko.

Polityka 50.2010 (2786) z dnia 11.12.2010; Świat; s. 46
Oryginalny tytuł tekstu: "Zrzutka na białe narzuty"
Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną