Mało kto wierzył w cud, że władze chińskie zwolnią z więzienia tegorocznego laureata pokojowej Nagrody Nobla, Liu Xiaobo. Nie wypuściły z kraju nawet żony noblisty, ani nikogo z jego rodziny. Tak brutalnie nie zachowały się przed laty władze Polski Ludowej, które zezwoliły żonie Lecha Wałęsy na odebranie w Oslo takiej samej pokojowej Nagrody Nobla przyznanej mu w 1983 r.
Trudno zrozumieć postawę Pekinu w tej sprawie. Przecież zwolnienie Liu byłoby potężnym argumentem, że chiński komunizm potrafi mieć ludzką twarz. I że Chiny zaczynają dostrzegać, że poprawa wizerunku kraju służy jego modernizacji.
Zachód ma problem moralny z robieniem interesów z Chinami takimi jak dzisiaj – dynamicznymi gospodarczo, ale autorytarnymi. O ileż szybciej rozwijałaby się kontakty Zachodu z Chinami, gdyby tacy dzielni Chińczycy jak pan Liu, niezmordowany rzecznik demokracji i praw człowieka, nie siedział w więzieniu lecz w loży honorowej nowych, wolnych Chin.
Bulwersuje też zbojkotowanie uroczystości noblowskiej przez aż 17 akredytowanych w Oslo ambasadorów. Na szczęście nie było wśród nich ambasadora Polski i żadnej innej demokracji zachodniej. Na tej liście wstydu znajdujemy przedstawicieli satrapii muzułmańskich, ale też Rosji, Kuby i Wenezueli. Powiedz mi, czy byłeś na ceremonii noblowskiej na cześć Liu Xiaobo, a powiem ci, kim jesteś.