Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Catherine Ashton. Wielka nieznana

Po objęciu stanowiska Ashton wytykano amatorszczyznę w budowaniu ekipy, brak znajomości francuskiego i liczne faux pas. Po objęciu stanowiska Ashton wytykano amatorszczyznę w budowaniu ekipy, brak znajomości francuskiego i liczne faux pas. Valentin Flauraud/Reuters / Forum
Udało się jej stworzyć system ambasad, teraz musi wymyślić wspólną politykę zagraniczną UE.
„Bardziej nadaje się do kierowania radą parafialną niż unijną instytucją” – pisali dziennikarze po wyborze Catherine Ashton na szefową dyplomacji UE.GEORGES GOBET/AFP „Bardziej nadaje się do kierowania radą parafialną niż unijną instytucją” – pisali dziennikarze po wyborze Catherine Ashton na szefową dyplomacji UE.

Była nieznana w Wielkiej Brytanii, dziś jest nieznana w całej Europie – tak komentowano wybór Catherine Ashton na szefową unijnej dyplomacji. Ta nominacja zaskoczyła wszystkich, także ją samą. W Brukseli zaczynał się właśnie szczyt przywódców państw UE, a ówczesna brytyjska komisarz ds. handlu wybierała się, jak co weekend, na dworzec, by złapać pociąg Eurostar do Londynu. I nagle dostała esemesa. Cała jej ekipa, wspomina jeden ze współpracowników, zasiadła przed telewizorem, by usłyszeć oficjalne potwierdzenie. Potem trzeba było załatwić przepustkę, by Brytyjka mogła wejść na posiedzenie Rady Europejskiej. „Kto? Jaka Ashton?” – dopytywał urzędnik w recepcji. Nie obeszło się bez kontroli dokumentów.

Urodziła się w robotniczej rodzinie w Upholland, angielskiej wsi w hrabstwie Lancashire nieopodal Manchesteru. Uczyła się tam w technikum górniczo-technicznym, zanim skończyła socjologię w Bradford College w Londynie. – Z dumą podkreśla, że jest pierwszą kobietą w rodzinie, która zdobyła wyższe wykształcenie – mówi osoba z jej otoczenia. Nie wypiera się swych korzeni, do dziś utrzymuje kontakty ze znajomymi z Upholland. Tytuł szlachecki i dożywotnie parostwo dostała w 1999 r. od Tony’ego Blaira, co złośliwcy tłumaczą znajomościami jej męża, znanego dziennikarza i lewicowego intelektualisty Petera Kellera.

Pod ostrzałem mediów

Była tak zaskoczona unijną nominacją, że nie miała przygotowanego przemówienia na pierwszą konfrontację z prasą. Tłumaczyła, że nie zabiegała o stanowisko, ale wybrało ją jednomyślnie 27 państw. „Czy jestem chodzącym ego? Nie, nie jestem powiedziała dziennikarzom wątpiącym w jej kompetencje. – Sądźcie mnie po tym, co zrobię, a myślę, że będziecie ze mnie zadowoleni”. Media jej jednak nie oszczędziły. Zwłaszcza pochłonięta kampanią wyborczą prasa brytyjska. „Jest najlepiej opłacaną kobietą politykiem na świecie, a bardziej nadaje się do kierowania radą parafialną aniżeli unijną instytucją” – grzmiał „Mail”.

Jest typem fixera, człowieka do rozwiązywania konkretnych problemów. Świetna w budowaniu kompromisu – mówi współpracownik Ashton w Komisji. Przypomina jej sukcesy z zaledwie rocznego okresu w Komisji Europejskiej: wynegocjowała porozumienie handlowe z Koreą Płd. i rozwiązała wieloletni spór z USA o import wołowiny. Gdy upadła kandydatura Blaira na przewodniczącego Rady Europejskiej, wybór szefa dyplomacji przypadł Brytyjczykom, a parlament zażądał, by wskazano kobietę. Ashton była pod ręką i nie budziła zastrzeżeń. – Było wiadomo, że nie będzie niczego narzucać państwom członkowskim – wyjaśnia unijny dyplomata.

Pierwsze przesłuchanie w Parlamencie Europejskim wypadło fatalnie, nie odpowiedziała na większość pytań. Przed drugim pojechała na briefing do brytyjskiego Foreign Office, czym rozwścieczyła dyplomatów innych państw. Zaprezentowała zresztą dość brytyjską, by nie powiedzieć amerykańską wizję polityki zagranicznej. „Afganistan, Pakistan, Iran, Bliski Wschód, Somalia... to są zdecydowane priorytety dla mnie” – mówiła. Deputowani z nowych państw członkowskich byli zdegustowani jej brakami wiedzy na temat polityki wschodniej. A francuscy zerowymi ambicjami w rozwijaniu europejskiej polityki obronnej.

Po objęciu stanowiska było jeszcze gorzej. Ashton wytykano amatorszczyznę w budowaniu ekipy, brak znajomości francuskiego i liczne faux pas, jak nieobecność na Haiti po trzęsieniu ziemi czy w Waszyngtonie na wznowieniu rozmów pokojowych między Izraelem a Autonomią Palestyńską. Czasami krytyka graniczyła z absurdem: ministrowie obrony oburzyli się, że Ashton nie wzięła udziału w ich nieformalnym posiedzeniu w Hiszpanii, podczas gdy w tym czasie baronessa była w Kijowie na inauguracji Janukowycza na prezydenta Ukrainy, do czego zobowiązali ją ministrowie spraw zagranicznych.

Ashton nie mogła się rozdwoić ani teleportować, choć jest fanką science fiction i wszelkich nowinek technicznych. Powroty na weekend do męża i piątki dzieci (ma 21-letniego syna, 19-letnią córkę oraz trzech pasierbów) też stały się przyczyną krytyki. „To nie do wyobrażenia, że dla niej praca kończy się w piątek wieczorem, a zaczyna w poniedziałek. Jej obecność w Brukseli powinna być oczywistością” – pisał autor jednego z uznanych portali brukselskich. – Ashton ma grubą skórę i ta krytyka po niej spływa. Natomiast może być wzorem dla kobiet, które chcą połączyć politykę z życiem rodzinnym – broni jej współpracownica.

 

 

Test prawdy

Dziś nikt już nie spekuluje o jej wcześniejszym odejściu. Po pierwsze dlatego, że starając się o ważne stanowiska w unijnej dyplomacji, państwa członkowskie stały się zakładnikami Ashton mówi dyplomata. Zatrudniła kilku doświadczonych dyplomatów jako doradców, a nawet odniosła pierwsze sukcesy – tak oceniono przyjęcie wspólnej rezolucji UE i Serbii w sprawie Kosowa, która otwiera drogę do dialogu między Belgradem a Prisztiną oraz wznowienie dialogu z irańskim negocjatorem ds. nuklearnych. – Trzeba jej oddać honor: uczy się i początkowe lapsusy, już jej się nie przytrafiają – mówi eurodeputowany Jacek Saryusz-Wolski (PO).

Swych rozmówców ujmuje łatwością nawiązywania kontaktu, miłym usposobieniem i uśmiechem. – Ona umie przekonywać i uwodzić ludzi. To jest tajemnicą jej sukcesu – twierdzi jeden z jej brytyjskich przyjaciół. – Jest dobrze przygotowana do rozmów. Ma się wrażenie, że rozmawia się z kompetentnym i sympatycznym menedżerem – ocenia z kolei polski dyplomata. Menedżerem, nie przywódcą, bo misją Ashton jest koordynacja polityki zagranicznej 27 państw i wypracowywanie wspólnego stanowisko tam, gdzie się da. Jeśli nie bryluje na międzynarodowych salonach, to w znacznej mierze dlatego, że same rządy unijne nie są w stanie się dogadać.

Miała też mało okazji, by się wykazać. Cały rok spędziła na bojach z Parlamentem Europejskim oraz ministrami spraw zagranicznych, by wynegocjować budżet i rozporządzenia prawne niezbędne do powołania Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych, kilkutysięcznej armii dyplomatów z siecią ok. 150 ambasad. ESDZ ruszyła 1 grudnia 2010 r., ale wciąż jest w powijakach. Tę strukturę trzeba teraz wypełnić treścią, czyli wspólną polityką zagraniczną UE, a Ashton jak dotąd nie wygłosiła ani jednego przemówienia, w którym zarysowałaby strategię Europy wobec ważnych partnerów światowych, jak Rosja, USA, Chiny, Brazylia czy Indie.

Ten rok będzie testem prawdy na temat Ashton. Sama służba nie wystarczy, jest tylko instrumentem – mówi Saryusz-Wolski. Na razie Brytyjka nominowała tylko czołowe kierownictwo ESDZ, w tym sekretarza generalnego, którym został Pierre Vimont, dotychczas francuski ambasador w Waszyngtonie. W Brukseli panuje zgoda, że to jeden z najwybitniejszych dyplomatów i że będzie kierował aparatem urzędniczym. Już wydawało się, że pani Ashton pozwoliła Francuzom grać pierwsze skrzypce w unijnej polityce zagranicznej, ale ona zręcznie przeforsowała Brytyjczyków na inne ważne stanowiska. Nie daje sobą tak kierować, jak dawniej myślano.

Autorka jest korespondentką PAP w Brukseli.

Polityka 01.2011 (2789) z dnia 07.01.2011; Ludzie roku 2011 - Świat; s. 66
Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną