Szczególnie istotne było współdziałanie wywiadów w zwalczaniu fundamentalizmu muzułmańskiego oraz międzynarodowego terroryzmu. Sulejman, nowo mianowany wiceprezydent Egiptu, a do niedawna szef służb specjalnych, bywał częstym gościem w Jerozolimie jako partner Mosadu, a Mubarak nigdy nie angażował się w spory Palestyńczyków i Libanu z państwem żydowskim. Prezydent Szimon Peres ocenił dziś: „Nie wszystko, co czynił, było słuszne i sprawiedliwe, za jedno jednak powinniśmy być mu wdzięczni: za utrzymanie pokoju na Bliskim Wschodzie”.
Izrael ocenia, że nawet przejęcie władzy w Kairze przez ugrupowania fundamentalistyczne nie doprowadzi do działań wojennych przeciw państwu żydowskiemu. Egipt, mimo że dysponuje najsilniejszą armią w świecie arabskim, nie zaryzykuje wojny – zwłaszcza że Jordania, Syria i Liban, zaabsorbowane wewnętrznymi niepokojami, nie wydają się gotowe do wsparcia. Natomiast niemal pewne byłoby przekształcenie 300-kilometrowej, pustynnej, prawie niestrzeżonej granicy w strefę szczególnego zagrożenia. Budowa elektronicznych zapór i obsadzenie obszarów przygranicznych siłami zbrojnymi stałyby się kosztowną koniecznością, mającą na celu uniemożliwienie infiltracji terrorystów.
Tekst jest fragmentem artykułu "Wiek przebudzenia" z najnowszego numeru tygodnika "Polityka". Kup e-wydanie.