Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Empatia kontra testosteron

Patrick Goossens / Flickr CC by SA
Kanadyjska badaczka, psycholog rozwojowy Susan Pinker opowiada, dlaczego mężczyznom łatwiej wspiąć się na szczyty w świecie zawodowym, a kobietom – odgadnąć czyjeś emocje. Wskazuje też jaką drogą powinna pójść kobieta, żeby odnaleźć szczęście i spełnienie.
Artykuł pochodzi z najnowszego 7 numeru tygodnika FORUM, w kioskach od 14 lutego.Polityka Artykuł pochodzi z najnowszego 7 numeru tygodnika FORUM, w kioskach od 14 lutego.

Der Spiegel: Uważa pani, że dla kobiet posiadanie dzieci i poważnej kariery jest nie do połączenia. Pani sama ma troje dzieci – a książka pani autorstwa o odmiennych ścieżkach kariery u mężczyzn i u kobiet jest w Stanach bestsellerem. Czy jest pani chodzącym kontrargumentem na własne tezy?

Susan Pinker: Nie chciałam przez to powiedzieć, że kobiety nie mogą pogodzić robienia kariery z  wychowaniem dzieci. Po prostu zazwyczaj wybierają inną drogę – i jest to kwestia biologii. Ja sama jestem tu dobrym przykładem: jako psycholog kliniczny wybrałam zawód typowo kobiecy, do wykonywania którego potrzeba bardzo dużo empatii – która jest mocną stroną  kobiet. A w trakcie kariery, wtedy gdy moje dzieci były małe, zdecydowałam, że nie będę wykładać na uniwersytecie, ani nie zostanę politykiem, czy też dyrektorką jakiegoś szpitala. Gdyby chodziło mi wyłącznie o pieniądze i status, zrobiłabym to. Ale ja pracowałam w mniejszym wymiarze godzin – to typowo kobieca decyzja.

Decyzja? To brzmi raczej jak typowe załamanie się kariery. Dziecko wymaga czasu i uwagi – a kobieta musi odłożyć na bok zawodowe ambicje. 

Tak nam się wydaje, bo wychodzimy z założenia, że kobiety i mężczyźni są tacy sami. Ale nie są. Ja sama dorastałam w przeświadczeniu, że kobiety i mężczyźni przychodzą na świat z identycznymi predyspozycjami. Byłam przekonana, że nie rodzimy się kobietami, tylko stajemy się nimi wskutek wychowania. To przekonanie jest schedą po ruchu wyzwolenia kobiet. Aż do dziś taka jest obowiązująca filozofia: Jeśli kobiet by nie dyskryminowano, zachowywałyby się i myślały dokładnie tak, jak mężczyźni! Dopiero, kiedy na świecie pojawiły się moje dzieci, poczułam, że to nie może być pełna prawda.

„Poczułam” – co dokładnie ma pani na myśli?

Stwierdziłam, że czuję coś innego, niż oczekiwałam. Przed porodem myślałam – „załatwię sobie po prostu opiekunkę i szybko znów będę  pracowała, tak jak mój mąż”. Tak też zresztą z początku zrobiłam. Ale nie byłam szczęśliwa w takim układzie. Zrobiłam to, ponieważ tego ode mnie oczekiwano i ponieważ sama od siebie tego oczekiwałam. Ale nie było to zgodne z moją kobiecą biologią.

I uważa pani, że to doświadczenie może pani uogólnić i zastosować do wszystkich innych kobiet?

Przede wszystkim – jeśli mówimy o zachowaniach typowo kobiecych i typowo męskich, to nie rozmawiamy o istotach z całkiem odmiennych światów. Mężczyźni i kobiety mają zapewne więcej rzeczy, które ich łączy, niż dzieli. I oczywiście istnieją kobiety wyjątkowo zorientowane na zrobienie kariery, podobnie jak mężczyźni, którzy unikają rywalizacji. Ale zazwyczaj jest dokładnie na odwrót.

Chodzi więc o różnice statystyczne?

Tak. Nie są one wprawdzie tak duże, jak się niektórym wydaje, ale w sumie dają zespół cech typowych dla każdej z grup. W trakcie badań, jakie robiłam podczas pisania książki, przestudiowałam biografie bardzo wielu kobiet. Sporo z nich przeżyło identyczne rzeczy, jak ja niegdyś. W rywalizacyjnych strukturach naszego świata zawodowego, stworzonego przez mężczyzn dla mężczyzn, kobiece wzory postępowania i potrzeby w pewnym momencie natrafiają na nieprzekraczalne granice. Biologiczne podstawy tych różnic można obecnie wskazać na podstawie badań naukowych – uwidaczniają się one już w mózgu.

W jaki sposób?

Znowu mówię ogólnie – kobiety z zasady lepiej są w stanie przypomnieć kontekst emocjonalnych jakichś sytuacji, ponieważ u nich intensywniej działa odpowiedzialny za to region w systemie limbicznym  – amygdala. I w większości przypadków ośrodki mowy mają w kobiecych mózgach więcej połączeń nerwowych, niż u mężczyzn. Kobiety mają grubszy Corpus callosum, który łączy obie półkule i służy jako droga przekazu mowy i emocji. Do tego „hormon miłości” – oksytocyna pozwala kobietom lepiej zrozumieć wyraz twarzy i uczucia drugiej osoby. Badania wykazały, że można ten efekt uzyskać także u mężczyzn – wystarczy psiknąć im do nosa oksytocynę.              

Jakże to praktyczne – spray do nosa, który sprawia, że mężczyźni stają się bardziej empatyczni.

Dokładnie tak. Długo zakładaliśmy, że wiele naszych cech powstaje wskutek wpływu wychowania i środowiska. Teraz jednak wiemy, że działaniu tego konkretnego hormonu kobiety zawdzięczają to, że mają większe wyczucie na emocje innych ludzi.

Pani argumenty są natury czysto biologicznej.

Nie. Nie twierdzę, że żadne kulturowe czy społeczne czynniki nie mają wpływu – a już zwłaszcza przy tak złożonych umiejętnościach społecznych, jak zdolność do empatii. Biologia to nie koniec historii, lecz jej początek. Patrząc z tego punktu widzenia, różnice między płciami mogą być subtelne, ale jednocześnie są fundamentalne.

Inni badacze dochodzą do wniosku, że różnice te właściwie można pominąć.

Ci badacze zazwyczaj nie są specjalistami z dziedzin nauk przyrodniczych, tylko są socjologami lub psychologami. Spoglądają na rzeczywistość z góry przyjętym założeniem i ulegają nieporozumieniu.

A może to pani ulega nieporozumieniu. Czy pani sama nie bierze udziału w wojnie płci, posługując się argumentami z dziedziny nauk przyrodniczych?

Przecież ja nie twierdzę, że kobiety nie są dyskryminowane. Jeśli nie pną się do góry w swoich firmach, to dzieje się tak wskutek panującej tam struktury, która zbudowana jest z męskich rytuałów i gier o przywództwo, o rangę samca alfa. Chodzi o zwycięstwo albo porażkę oraz o pokonanie rywala. A kobiecie zdolności polegają na szukaniu kontaktu i porozumienia pomiędzy ludźmi i ideami – a ta akurat cecha nie jest nagradzana. Mnie także to się nie podoba. Ale jako naukowiec nie mogę ignorować wyników badań, tylko dlatego, że one mi nie leżą.

Przypisuje pani niewielką rolę kontekstowi społecznemu tych wyników. A z kolei biologii przyznaje pani olbrzymie znaczenie. Jak pani to uzasadnia?

Te różnice mogą mieć olbrzymie znaczenie. Proszę pomyśleć chociażby o tych wszystkich potężnych dyrektorach firm – jak niewiele jest wśród nich kobiet. Żeby być szefem jakiejś firmy, trzeba być bardzo pewnym siebie i agresywnym. Prawdopodobnie sporą rolę odgrywa tu testosteron. Kto wszystko w to inwestuje, kładzie na szali swoje życie rodzinne, nie spotyka się z przyjaciółmi i nie czyta książek, ten ma szanse wejść na sam szczyt w koncernie. I to znowu raczej mężczyźni potrafią się w ten sposób zachowywać.

A nie obawia się pani, że dostarcza pani obrońcom konserwatywnego obrazu świata argumentów na to, że miejsce kobiety jest w domu?

Są tacy, którzy mi to zarzucają. Ponieważ dawniej wykorzystywano biologię do dyskryminowania kobiet, istnieje teraz obawa przed obiektywnym spojrzeniem na wyniki badań. A nie istnieją przecież żadne naukowe argumenty, które mówiłyby, że kobieta powinna zostać w domu czy wychowywać dzieci. Ja tez nie postrzegałabym tego w ten sposób. Oczywiście podzielam przekonanie, że kobiety i mężczyźni powinni być równi pod tym względem, że powinni mieć te same prawa i możliwości w ramach społeczeństwa. Jednak w świecie pracy większość kobiet zachowuje się inaczej, niż większość mężczyzn – bo po prostu płcie nie są takie same.

Prosimy o podanie dowodów.

Nawet w przypadku karier w naukach przyrodniczych, bardzo uzdolnione kobiety, które bez wątpienia mogłyby się zajmować matematyką, decydują się na dziedziny, w których mają do czynienia z organicznym, żywym materiałem – z ludźmi. 70 procent prac doktorskich z dziedziny psychologii pisana jest w Stanach Zjednoczonych przez kobiety. Także wśród studentów na takich kierunkach jak biologia, medycyna, weterynaria czy farmacja w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie czy Wielkiej Brytanii jest większość kobiet.

Uważa pani, że tak powinno być?

To nie jest pytanie o to, czy to właściwe, czy nie. Trzeba przyjąć do wiadomości fakt, a potem prowadzić dysputę polityczną.

A jak powinna takowa wyglądać?

Na pewno na rynku pracy powinny zaistnieć bardziej elastyczne możliwości dróg kariery, które nie musiałby przebiegać aż tak linearnie. Ponieważ społeczeństwa chce, żeby możliwie dużo kobiet pracowało – bo przecież taki musi być cel – to droga na szczyt nie może zależeć od tego, czy ktoś pracuje 16 godzin dziennie i nie ma się czasu na inne rzeczy. Uważam, że zmiany są możliwe. Laptopy, które można przenosić w dowolne miejsce umożliwiają elastyczność. A póki co czas spędzonych w biurze godzin służy jako dowód na kwalifikacje i nakład pracy.

Opisuje pani wysokowykwalifikowane kobiety, które dobrowolnie rezygnują z zawodu – nawet jeśli w grę nie wchodzi dziecko. Dlaczego te kobiety tak robią?

Bo z zasady mają inne priorytety, niż mężczyźni. Nie jest dla nich aż tak ważny status społeczny i pieniądze. I nie są szczęśliwe z nieurozmaiconej pracy, w której praktycznie nie mają kontaktu z ludźmi. Paradoksalnie to właśnie najbardziej utalentowane kobiety, które mogłyby osiągnąć wszystko, często dochodzą do wniosku, że w pracy czuły się ograniczone. Kobietom tym wydawało się, że muszą obrać męską ścieżkę kariery, bo mają ku temu możliwości. A kiedy orientują się, że droga ta sprawia, że są nieszczęśliwe - mają na dodatek poczucie, że wszystkich wokół siebie zawiodły, W tym tkwi wielka ironia.

Czy chce pani przez to powiedzieć, ze te kobiety zaczynały robić karierę po to tylko, aby spełnic czyjeś oczekiwania?

Wiele z nich zaczynało po prostu jako bardzo dobre uczennice – bardzo zdyscyplinowane, uzyskujące świetne stopnie ze wszystkich przedmiotów. To nie było tak, że zawsze chciały zostać geologiem czy inżynierem. Ale skoro były dobre w matematyce czy fizyce, wszyscy je zachęcali, aby wybrały sobie jakiś techniczny zawód albo zostały badaczkami. Nikt nie spytał tych kobiet, czego pragną, a one rosły w przekonaniu, że naturalnie powinny chcieć tego samego co mężczyźni: nieustannie przeć do przodu, nigdy nie spocząć ani na chwilę – wszystko po to, by wspinac się po szczeblach kariery. Także i one same prawdopodobnie nigdy nie zadały sobie pytanie, czego tak naprawdę chcą.

Gdyby rzeczywiście tak było, znaczyłoby to, że kobiety są mistrzyniami w zapieraniu się własnej natury – i że nie stać ich na empatię wobec siebie samych.

Być może kobiety z początku pragną tego życia za wszelką cenę - po prostu dlatego, że tak długo broniono im tam wstępu. Ale po 10 czy 15 latach, gdy włożyły w to już mnóstwo pracy i wysiłku, wiele z nich dostrzega, że być może to życie wcale nie jest takie atrakcyjne. Że zubaża ono ich prywatność, naraża na szwank ich zdrowie fizyczne i psychiczne. Wiele kobiet po jakimś czasie nie ma już ochoty ponosić tych ofiar.

 

A czego pragną zamiast tego?

Jeśłi spytać kobiety, zwłaszcza te z najwyższymi kwalfikacjami, o ich priorytety, to mniej więcej 80 procent odpowiada,  że najważniejsze dla nich jest to, by ich praca miała sens. Ważne miejsce na liście priorytetów zajmuje też życzenie dobrej, nacechowanej szacunkiem współpracy z zespołem...

...i wkrótce znajdują się w punkcie, w którym wszystkie ich kobiece zalety nie przydają się już na nic w pokonywaniu kolejnych szczebli kariery.

To interesująca uwaga.  Ten, kto w naszym systemie dąży do tego, by zająć miejsce na samej górze, musi być gotów do spychania konkurentów z drabiny kariery. Nie może tu okazywać żadnych skrupułów. Kobietom nieraz przychodzi to z trudem. Wpojono im przeświadczenie, że za wszelką cenę powinny zabiegać o to, by wspiąć się na sam szczyt. Tymczasem w połowie drogi stwierdzają, że muszą przy tym rozdawać ciosy na lewo i prawo, i że nie sprawia im to przyjemności. Ludzie, trwający w mylnym przekonaniu, że to mężczyzna jest uniwersalnym modelem i wzorem do naśladowania, uznają wówczas kobiety za słabsze i mniej kompetentne - dlatego tylko, ze nie zachowują się one jak mężczyźni. Być może to jest ten szklany sufit, o którym tyle się mówi. Ale moim zdaniem ta bariera nie jest postawiona z zewnątrz, tylko właśnie od wewnątrz.

A więc to leży w naturze kobiet, jeśli – tak jak pani mówi – pod presją walki konkurencyjnej osiagają gorsze wyniki od mężczyzn i są w pracy mniej skłonne do podejmowania ryzyka?

Jest to efekt procesu ewolucyjnego: kobiety nie są stworzone do tego, by zainwestować całą swoją energię w jedno przedsięwzięcie, a potem umrzeć. Są skonstruowane do dłuższego życia, bo muszą odchować dzieci. Owszem, one też konkurują, ale inaczej. Wynikiem tego są bardziej umiarkowane, rozważne decyzje.

A więc nie to, za co płaci się dziś menedżerom duże pieniądze. A co kobiety z tego mają?

Jeśli patrzeć tylko pod kątem kariery – nic. Ale patrząc w ten sposób, traci się z oczu takie czynniki, jak osobista satysfakcja i zdrowie.  A właśnie pod tymi względami kobiety wypadają lepiej: żyją do ośmiu lat dłużej, rzadziej też niż mężczyźni zapadają na choroby wieku podeszłego. Kiedy więc czlowiek ma 65 lat, co się bardziej liczy: ile pieniędzy zarobił? Czy też, ile dobrych lat ma jeszcze przed sobą? Według naszych ustaleń stabilne więzi społeczne, w jakich funkcjonuja kobiety, przyczyniają się do dłuższego i zdrowego życia. Zresztą także mężczyźni, mający dobre społeczne więzi, z reguły żyja dłużej i rzadziej zapadają na demencję.

A więc pod tym względem mezczyźni mogliby się uczyć od kobiet. A odwrotnie?

Starsi mężczyźni bardziej pomagają awansować swoim młodszym kolegom.  Czują się przez nich mniej zagrożeni, niż starsze kobiety przez swoje młode koleżanki. Sa też lepszymi mentorami, bo są bardziej gotowi do dzielenia się swoim doświadczeniem…

…i w ten sposób utrwalają pogląd, że to mężczyzna jest uniwersalnym modelem kariery. A mimo to nazywa pani mężczyzn „kruchą płcią”. Dlaczego?

Bo z biologicznego punktu widzenia są słabsi pod wieloma wzgledami. U chłopców o wiele częściej występują zaburzenia rozwojowe: problemy z mową, zaburzenia psychoruchowe. W mojej praktyce psychologicznej spędzam cale dnie z chłopcami: otwieram drzwi poczekalni, a oni tam siedzą. Kiedy przyjrzeć się temu, kto przerywa naukę w szkole, kto częściej trafia do pogotowia opiekuńczego albo ląduje w wiezieniu, można stwierdzić, że zdecydowanie chodzi tu o chłopców. Najgorzej jest z mężczyznami w wieku 18 – 25 lat. Wtedy ich poziom testosteronu jest najwyższy i najczęściej zdarzają się im wypadki motocyklowe, albo toną przy nurkowaniu, albo giną w jakiś inny sposób. To naprawdę okropne.

I za to wszystko ponosi odpowiedzialność męski hormon – testosteron?

Wyjaśnienia sa różne. Ale na przykład wygląda na to, że istnieje wyraźny związek pomiedzy testosteronem, zaburzeniami mowy i autyzmem. Teststeron wpływa na rozwój i organizację mózgu – a już w trzecim trymestrze ciąży ten hormon zaczyna oddziaływać na płód męski. Nadmiar testosteronu może zakłocić rozwój układu nerwowego.

A jakie inne pani zna uzasadnienia?

Inna teza głosi, że dziewczynki są genetycznie lepiej chronione od chłopców. Mają one dwa chromosomy X, podczas gdy chłopcy mają jeden chromosom X i jeden chromosom Y. Większość właściwości neurologicznych zakodowana jest na chromosomie X. W przypadku defektów genetycznych dziewczynki mają więc niejako jeden zapasowy chromosom. Natomiast wyjaśnienie z punktu widzenia biologii ewolucji brzmi: mężczyźni są skonstruowani tak, by odnosić sukcesy na krótką metę. Odnoszący sukcesy, lubiący ryzyko mężczyźni mają wieksze powodzenie u kobiet i dzięki temu mają też większe szanse rozpowszechniania swoich genów. A co się potem z nimi dzieje – to już ich nie obchodzi.

Chyba nie chce pani przez to powiedzieć, że meżczyźni po to inwestują całą energię w karierę, aby zwiększyć swoje szanse u kobiet?

W pewnym sensie jednak tak jest. A potem umierają wcześniej.  Przyjrzyjmy się, jak wygląda typowa męska kariera.  Z początku więc meżczyźni pracuja jak szaleni są całkowicie skoncentrowani na karierze zwłaszcza około trzydziestki - gdy wybiera się tych, którzy będą awansowali na ważne stanowiska. Po czterdziestce rytm pracy staje się spokojniejszy, a po ukończeniu 65 lat mężczyźni odchodzą na emeryturę. Natomiast u większości kobiet jest odwrotnie. Mając małe dzieci, nie mogą one tak intensywnie pracować w pierwszych latach swej zawodowej kariery – natomiast później owszem. Kobiety mają przy tym często szersze zainteresowania i nie koncentrują się w swej działalności tylko na jednej dziedzinie. Ze wszystkich sondaży wynika, że sukces zawodowy jest dla nich równie ważny, jak inne sfery życia: zdrowe dzieci, spędzanie czasu z przyjaciółmi…

…opieka nad starymi, chorymi rodzicami…

Wlaśnie. A przy tym jeszcze uczą się językow i poznają świat. Większość kobiet w wieku 65 lat nie jest gotowa ograniczyć się tylko do gry w golfa – maja szerszy repertuar. Właśnie ta wielostronność sprawia, ze kobiety na ogół są bardziej od mężczyzn zadowolone ze swego życia. Ekonomiści nazywają to paradoksem płci: chociaz kobiety przeciętnie zarabiają o 15 proc. mniej, to patrząc wstecz są bardziej zadowolone ze swojej pracy – a także ze swojego życia. 

Takie nastawienie nie czyni z nich jednak Einsteinów ani Mozartów.

Ale Einsteinów i Mozartów ciężko znaleźć także wśród mężczyzn. To przypadki ekstremalne – podobnie, jak przypadkami ekstremalnymi pod drugiej stronie skali są chłopcy z zaburzeniami rozwoju, agresywni i gotowi do przemocy. Wśród mężczyzn jest więcej geniuszy niż wśród kobiet, ale także więcej idiotów.

Mimo to kobietom trudno byłoby zaakceptować tezę, że stworzone są one niejako bardziej do przeciętności, podczas gdy ich koledzy – mężczyźni maja wiekszą szansę na to, by stać się wyjątkowymi okazami gatunku ludzkiego. Czy ma pani dla kobiet jakąś pociechę?

Ja nie uważam tej sytuacji za frustrującą. Gdyby zastosować tę sama logike, należałoby zapytać: czy to nie frustrujące, że mniej kobiet siedzi w więzieniach? Czy to nie frustrujące, że mniej kobiet pada ofiarą wypadków lub popełnia samobójstwo? Jestem zdania, że w ciagu ostatnich kilkudziesięciu lat przeszliśmy pranie mózgu. Zbyt nisko cenimy jedyne w swoim rodzaju, mocne strony kobiet. Jesteśmy tak zaprogramowani na to, że męska droga kariery jest jakoby najlepszą z możliwych, że w ogóle już nie dostrzegamy dziedzin, w których chłopcy i mężczyźni wypadają gorzej.

A jakie szanse ma kobieta, by wykazać się swymi wyjątkowymi kobiecymi zaletami w środowisku, zdominowanym przez mężczyzn?

Być może będzie to coraz łatwiejsze, w miarę jak w danej firmie będzie pracować coraz więcej kobiet. Z badań wiemy, że firmy, w których duży procent personelu stanowią kobiety, finansowo lepiej sobie radzą. Przyczyny tego są jeszcze niedostatecznie zbadane, ale można założyć, ze wpływ kobiet poprawia morale załogi, a pracownicy takiej firmy są bardziej wydajni i lojalni. Im więcej dowiadujemy się o takich zależnościach, tym rzadziej typowo kobiece zalety, takie jak empatia, będą uważane za słabość – częściej zaś za walor, który przyczynia się do sukcesu firmy.

Jak to ma znaleźć swój wyraz w praktyce?

Jest to decyzja wartościująca, jaką nasze społeczeństwo będzie musiało podjąć. W niektórych zawodach kobiety w większości są – jest to dowiedzione – lepsze od mężczyzn. Dlaczego te zawody nie są równie dobrze płatne? Jeżeli uznamy różnice istniejące pomiedzy płciami, będziemy musieli postanowić, że praca naszych pielęgniarek, nauczycielek i bibliotekarek powinna być wyceniana tak samo, jak robota naszych techników, informatyków i inżynierów.  Tymczasem na razie wciąż jeszcze tak nie robimy, tylko powiadamy, że to, co robią mężczyźni, ma wyższą wartość dla społeczeństwa – i dlatego kobiety powinny wybierać męskie zawody. A mimo to odsetek kobiet w tych zawodach rośnie dosyć powoli.

W jaki sposób firmy miałyby dostosować się do potrzeb kobiet, na przykład w sensie elastycznego czasu pracy, umożliwienia zastępstw - i mimo to utrzymać swą konkurencyjność?

Na razie mamy jeszcze za mało danych. Jednak z niektórych badań wynika już teraz, że kobiety, które pracują na niepełnym etacie, dzieląc ten etat między soba, pracują ciężej, są bardziej lojalne i wspólnie przynoszą firmie większą korzyść, niż pracownicy zatrudnieni na cały etat. Nie jest więc prawdą, ze dzielenie etatów i większa elastyczność przynoszą szkody firmie. Firmy powinny pomagać kobietom, umożliwiając im różne drogi zawodowej kariery, w tym pracę w niepełnym wymiarze – i nie karać ich za to. Z moich badań wynika bowiem, że jeśli jakieś przedsiębiorstwo oczekuje od kobiet, ze będą się zachowywały dokładnie tak samo jak mężczyźni, to co lepsze pracownice po jakimś czasie odchodzą. I w ten sposób firma łatwo traci swoje najlepsze asy.

Dziękujemy za rozmowę. 

 

Susan Pinker jest dziennikarką i psychologiem. Mieszka w Montrealu. Przez 25 lat pracowała w lecznictwie jako psycholog kliniczny, a także wykładała psychologię na uniwersytecie McGill. Ma stałą rubrykę „The Business Brain” w kanadyjskim dzienniku The Globe and Mail, poza tym publikuje w wielu czasopismach kanadyjskich, amerykańskich i europejskich. Jej książka „The Sexual Paradox” dostała w 2009 r. nagrodę American Psychological Association. Obecnie Pinker pracuje nad kolejną książką „Stand By Me” (Stój przy moim boku) na temat więzi społecznych, w jakich funkcjonujemy, ich wpływu na nasz sposób myślenia, nasze zdrowie i długość życia. Książka ma się ukazać w 2012 roku.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną