Osiemnastodniowa rewolucja zwyciężyła więc z dwóch powodów: determinacji tłumów, głównie młodzieży, która wytrwała na ulicach oraz armii, która od samego początku, mimo że z Mubarakiem związana, wiedziała, że nie może dopuścić do rozlewu krwi. Nie jest też prawdą, że była to rewolucja Twitterowa czy Facebookowa: co innego bowiem wymieniać komentarze w Internecie, z dala od wydarzeń, a co innego mieć odwagę osobistego nadstawiania głowy na ulicy.
Armia zrozumiała, że nie ma odwrotu wobec woli milionów. Najwyraźniej generałowie przekonali Mubaraka, że nie może pozostać do września, nawet jeśli zapowiadał ograniczenie swych uprawnień. Chodziło bowiem o symbol, a nie o szczegółowe przepisy konstytucji. Twarzą systemu jest Omar Sulejman, były generał i szef wywiadu, osoba twarda, zaprawiona zarówno w represjonowaniu przeciwników jak i w mediacji między rozmaitymi ugrupowaniami. Nie wiadomo która strona jego charakteru weźmie górę.
Zwycięstwo rewolucji budzi oczywiście entuzjazm, natomiast komentator musi postawić pytania o przyszłość. Są trzy grupy takich pytań: panem sytuacji w Egipcie jest dziś Rada Sił Zbrojnych, czyli armia. Czy będzie to armia republikańska, mająca na względzie przede wszystkim patriotyzm i interes narodu czy też grupa wysokich rangą wojskowych, którzy przede wszystkim chcą zachować kontrolę nad ogromnymi gałęziami gospodarki narodowej, kontrolę, z której czerpią osobiste korzyści. Jak pogodzą generałowie swój styl rządzenia z demokratycznymi aspiracjami grup, które demonstrowały na egipskich ulicach? Jak armia rozwiąże ogromne trudności gospodarcze Egiptu: bezrobocie, słaba infrastruktura, niskie wykształcenie. Zwycięstwo rewolucji nigdy jeszcze nie oznaczało szybkiej poprawy bytu biedujących mas.
Wreszcie czy wojskowi mają rzeczywiście z kim rozmawiać po stronie opozycji, słabej, rozproszonej, bez uznanych liderów. Czy zdołają opanować wpływy muzułmanów, łatwo przechodzących do haseł fundamentalistycznych. I teraz może najważniejsza sprawa: 53 proc. dzisiejszej całej osiemdziesięciomilionowej ludności Egiptu to ludzie poniżej 25 roku życia. To ich rewolucja, a przecież dotąd nie wykształcili żadnej reprezentacji politycznej. Oby nie przegrali.