Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Dobrze być biednym

FINLANDIA: Szkoły na szóstkę

W całej Finlandii uczniowie stołują się za darmo. Na fot. szkoła w Turku. W całej Finlandii uczniowie stołują się za darmo. Na fot. szkoła w Turku. Robert B. Fishman/DPA / PAP
Tytuł nie jest prowokacją. Słyszeliśmy to zdanie kilka razy od fińskich nauczycieli, tłumaczących, dlaczego fińscy uczniowie wygrywają w międzynarodowych testach poziomu nauczania.
W Finlandii nauczyciel jest wymarzonym zawodem nastolatków.Zhao Changchun/Xinhua/ZUMApress/Forum W Finlandii nauczyciel jest wymarzonym zawodem nastolatków.
JR/Polityka

Na przerwach nie ma wrzasku. Cicho jest też w stołówce, która jest raczej restauracją ze szwedzkim bufetem, a dyżurni uczniowie sprzątają i klasy, i stołówkę. – Nie zostawiają bałaganu, jeśli wiedzą, że będą sprzątać – mówi Erja Hovén, dyrektorka szkoły ogólnokształcącej dzielnicy Ressu w Helsinkach. Czy czuje się uprzywilejowana, że kieruje szkołą w centrum stolicy? – Nie, bo szkoły wszędzie są dobre. Poza tym u nas nie ma w ogóle szkół prywatnych – odpowiada i od razu wykłada swoje credo: – Równość jest jedną z zasadniczych spraw w Finlandii. Oczywiście, nie osiągamy jej poprzez pieniądze, lecz właśnie poprzez szkolnictwo.

Mimo to szkoła w Ressu typowa nie jest. Akurat w tej dzielnicy mieszka wielu cudzoziemców i uczą się tu dzieci 38 narodowości. Są też nauczyciele obcokrajowcy. Ale szkoła nie ma wielkiego wyboru: musi ze swego okręgu przyjąć wszystkich, którzy w nim mieszkają. Wiek szkolny nie jest wczesny – 6 lub 7 lat – ale wszystkie dzieci mają miejsca w przedszkolu. Dyrektorka Hovén przywykła do dziennikarzy pytających, dlaczego wszyscy się dziwią, że Finlandia zdołała uplasować swe szkolnictwo na czele rankingu krajów OECD. Po pierwsze więc, mają doskonałych nauczycieli, wszystkich z tytułami magistra lub lepiej.

Wymarzony zawód

Obyś cudze dzieci uczył – w Finlandii ta klątwa brzmi jak błogosławieństwo. Nie strażak, nie prezenter telewizyjny, nie modny jeszcze niedawno lekarz, ale nauczyciel jest wymarzonym zawodem nastolatków. W hierarchii zawodów dorośli wymieniają najlepsze w takiej kolejności: 1. lekarz, 2. nauczyciel, 3. duchowny. Co roku tysiące kandydatów oblegają wydziały pedagogiczne uniwersytetów, jest co najmniej 8 osób na jedno miejsce. Można wybrać najlepszych, nie tylko podczas egzaminów, ale też i dzięki testom psychologicznym. – Też byliśmy bardzo dumni, że dostaliśmy się na studia nauczycielskie – mówi pani Hovén.

A jak w szkole wyławiają prawdziwe diamenty? – Nie mamy ani miejsc, by pozbyć się najgorszych uczniów, ani by pracować osobno ze szczególnie uzdolnionymi. Wszyscy uczą się razem, w grupach. W szkole, tak jak w dorosłym społeczeństwie, żyje się przecież z innymi i najczęściej nie można sobie wybrać tylko uzdolnionych, czyż nie? Erja Hovén stale podkreśla wartość pracy w grupie oraz to, że nauczyciel powinien znać wiele metod radzenia sobie z dziećmi leniwymi. Przecież nie może takich nigdzie odesłać. Dobre wyniki w testach PISA tłumaczy także tym, że fiński program szkolny jest praktycznie taki sam jak program międzynarodowej matury (IB).

W szkole w Ressu wiele wiszących plakatów i plansz jest po angielsku. Najczęściej o środowisku naturalnym, na przykład: „Jakie jest nasze środowisko? Jakie mamy zasoby, a jakich potrzebujemy? Jaka jest moja odpowiedzialność za środowisko?”. Angielski nie jest żadnym problemem. W Finlandii każde dziecko swobodnie mówi po angielsku. Kiedy komplementujemy ten stan rzeczy, pani Hovén pyta o dubbing filmów w polskiej telewizji. – Nie ma dubbingu, jest tzw. szeptanka, czyta lektor. Dyrektorka uważa, że filmy nadawane w oryginalnym języku bardzo się przyczyniły do powszechnej znajomości angielskiego. Są, oczywiście, i napisy z fińskim tłumaczeniem. – Też dobrze, trzeba się uczyć szybkiego czytania.

Selekcja pozytywna

Paradoksalnie, nasz entuzjazm studzi nieco sama minister oświaty Henna Virkkunen. Owszem, najpierw podkreśla wysokie nakłady na szkolnictwo, budżet jej ministerstwa to w ubiegłym roku 6 proc. budżetu krajowego, nie licząc budżetów gmin ani wysiłku finansowego samych rodziców na lekcje ekstra. – Byliśmy biednym krajem i łatwo osiągnęliśmy narodowy konsens: że jedyna droga do przyszłości to inwestycje w nauczanie – mówi minister. Ale ubolewa, że choć wyniki w testach PISA były dobre, Finowie nie czytają. Pani minister, w poprzedniej pracy researcherka, zna na pamięć wyniki rozmaitych ciekawych badań. – Dawniej Finowie byli najlepszymi czytelnikami na świecie. Dziś nie czytają już dla przyjemności i nie wiemy, jak można ich do tego zachęcić – mówi, dodając, że w szkołach chciałaby więcej godzin na sport i kulturę, ale w koalicyjnym rządzie nie ma na to zgody. Wracając do nauczycieli: mają dużą swobodę w pracy, nie ma w kraju instytucji inspektora szkolnego.

Na uniwersytecie słyszy się podobne objaśnienia, podbudowane historią. – Nauczyciele cieszą się u nas dużym szacunkiem – przypomina prof. Patrik Scheinin, dziekan wydziału nauk behawioralnych uniwersytetu w Helsinkach, kształcącego przyszłych nauczycieli. Poważanie to pozostałość czasów, gdy tworzył się naród i literacki język fiński, pisano po fińsku także pierwsze książki. Potrzebowały czytelników, a tych od XVIII w. zapewniali nauczyciele. W Polsce wyrazem patriotyzmu był udział w patrolach powstańczych, a w Finlandii, która do 1809 r. pozostawała w granicach Szwecji, a później Rosji, kto chciał walczyć o niepodległość – uczył. I stawał się osobistością swej wsi albo miasteczka. Prestiż zawodu wzrósł jeszcze bardziej 31 lat temu, gdy ustalono, że każdy nauczyciel musi skończyć studia. – W niektórych krajach z trudem udaje się kogokolwiek na nie namówić, u nas od ponad stu lat do zawodu trafiają najlepsi – mówi z dumą prof. Scheinin. – Dzięki temu mamy świetnych studentów i dość czasu, by przyzwyczaić ich do krytycznego myślenia, by także oni wpływali na zmiany metod nauczania. Liczy się także etos: fińscy nauczyciele nie zwykli strajkować. Co prawda, w kraju w ogóle niewiele się strajkuje, ale choć podopieczni osiągają znakomite rezultaty, to w porównaniu z innymi zamożnymi państwami zatrudnieni w fińskich szkołach wcale nie zarabiają rewelacyjnie.

 

 

Równość górą

Nie tylko nauczyciele stoją za sukcesami. Jeszcze w latach 50. młodzi Finowie kończyli edukację po sześciu klasach podstawówki, dłużej uczyli się jedynie ich miejscy koledzy. Kraj żył z rolnictwa i przemysłu drzewnego, nie przypominał dzisiejszego, który dopiero w latach 60. przeprowadził się do miast. Mniej więcej wtedy wymyślono obowiązkową dziewięcioletnią szkołę powszechną, z takim samym programem i takimi samymi podręcznikami od tundry Laponii po Helsinki. Reformę wdrażano przez pięć lat i przy sporym oporze nauczycieli, przyzwyczajonych, że szkoły same dobierały uczniów. Tymczasem teraz – jak już podkreślała pani Hovén – dzieci wybitne lub z dobrych domów miały chodzić do klasy razem z dziećmi niezbyt lotnymi czy wręcz pochodzącymi z marginesu.

Idea równości zwyciężyła. – Nawet dziecko biednego uchodźcy ma gwarancję, że odbierze najlepszą możliwą edukację – twierdzi prof. Patrik Scheinin. Wszyscy uczniowie za darmo stołują się między lekcjami, z podatków opłacane są także przybory i transport dzieci do szkół. Pisanie podręczników szkolnych, też darmowych, tradycyjnie powierza się najlepszym autorom i ilustratorom. Integracja systemu sprawiła, że przeprowadzki uczniów nie są specjalnie kłopotliwe. Jeśli dziecko, kształcone w szkole w maleńkiej wsi gdzieś w lasach pod Kuusamo, wyląduje w podstawówce w Espoo, eleganckim przedmieściu Helsinek, nie powinno mieć większych trudności, program i tu, i tam jest taki sam. A nawet jeśli będzie miało kłopoty z aklimatyzacją, to nie zostanie na drugi rok. Liczy się na tzw. peer efect, założenie, że dobrzy uczniowie pociągną za sobą rówieśników. A jeszcze szkoła oszczędza stresu oceniania, bo oceny są opisowe, klasy stosunkowo niewielkie, zajęcia prowadzone przez parę nauczycieli nie są rzadkością, a o sprawach szkoły decydują nauczyciele, rodzice i lokalny samorząd.

Wnioski z lekcji

Fińska szkoła – tak jak i całe społeczeństwo – potrafiła wyciągnąć wnioski z potężnej recesji z początku lat 90., kiedy po rozpadzie ZSRR załamał się system bankowy, a energochłonny przemysł stracił tradycyjnych klientów na Wschodzie. W ciągu kilku lat gospodarkę, kojarzoną dotąd raczej z pulpą drzewną, udało się przedzierzgnąć w światowego lidera innowacyjnych technologii. W miarę jak Nokia podbijała rynki telekomunikacyjne, jej szefowie naciskali na rząd, by oprócz matematyki i fizyki na możliwie najwyższym poziomie uczyć także współdziałania w grupie, zaufania, pomysłowości, nie karać wolnomyślicielstwa, nie zabraniać popełniania błędów, czyli promować umiejętności potrzebne do rozwoju nowych branż i nowoczesnego społeczeństwa.

Świetnych wyników 15-latków w badaniu PISA zazdroszczą Finom nawet Azjaci. Choć badanie organizowane jest co trzy lata w kilkudziesięciu państwach członkowskich OECD, zaproszono do niego także Szanghaj i Hongkong, które zresztą niezmiennie należą do liderów trzech poprzednich rankingów. Ale tamtejsi Chińczycy wcale nie są zadowoleni. Ich dzieci wypadają znakomicie, tyle że sukces okupiony jest gigantyczną liczbą korepetycji, zajęć dodatkowych, kursów przygotowawczych i wieczorowych, prowadzonych także w weekendy i święta. Prof. Scheinin: – Mówiono mi w Szanghaju, że aż 80 proc. uczniów korzysta z dodatkowej nauki, dlatego niepokoją ich nasze wyniki, osiągane bez dodatkowego wysiłku. Podobnie inspiracji poszukują także pozostali dalekowschodni tytani testu PISA, Japonia i Korea Płd., gdzie rozziew w wynikach między poszczególnymi szkołami jest większy niż w Finlandii.

Fińska średnia

Czy powinno się fińskiego modelu uczyć? OECD spróbowała oszacować, ile zyskają gospodarki krajów wysokorozwiniętych, gdyby wzorem fińskim spróbowały zniwelować wszelkie różnice między szkołami. Samym Stanom Zjednoczonym doholowanie do fińskiej średniej przyniosłoby w ciągu życia pokolenia dzisiejszych noworodków korzyści warte 103 bln dol. Ale jest i kilka ważnych niewiadomych. Na przykład, na przełomie stuleci rząd Finlandii postawił sobie za cel, by 70 proc. absolwentów szkół średnich uzyskiwało dyplom uniwersytetu czy politechniki. Dziś w dyskusjach specjalistów nie ma zgody co do tego, czy chodzi o cel racjonalny. Bo zwłaszcza w kryzysie absolwenci nie mogą znaleźć pracy odpowiadającej ich kwalifikacjom.

Nie ma jednak w Finlandii dyskusji nad drastyczną reformą szkolnictwa. Strzelanina w szkole w Kauhajoki z 2008 r. to wyjątek potwierdzający regułę, strzelał chłopak z zaburzeniami psychicznymi. Nauczyciele niepokoją się jednak, że szkoła ma coraz mniejszy (choć nadal duży) wpływ na uczniów, zwłaszcza że zyskuje Internet (przemoc itd.).

Pani Hovén podkreśla także, że wielką rolę w edukacji gra fiński system społeczny. – W życiu pieniądze przychodzą później. Dobrze jest być biednym. Na awans trzeba zasłużyć samemu, nie liczą się królewskie rodziny czy koneksje. Można pochodzić z klasy robotniczej czy z małej wioski, ale w tej wiosce niemal każdy chciał zrobić coś więcej niż jego rodzice.

Polityka 15.2011 (2802) z dnia 09.04.2011; Świat; s. 54
Oryginalny tytuł tekstu: "Dobrze być biednym"
Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną