PISA ma niewiele wspólnego ze znanym włoskim miastem. To Program Międzynarodowej Oceny Umiejętności Uczniów (Programme for International Student Assessment), test co trzy lata organizowany przez OECD – Organizację Współpracy Gospodarczej i Rozwoju, który sprawdza postępy w nauce 15-latków. Nie chodzi o wiedzę, na przykład, czy uczeń na pewno zna definicję nogogłaszczek, ale o weryfikację umiejętności: rachunkowych w matematyce, rozumowania w naukach przyrodniczych i czytania ze zrozumieniem. Przy czym nie sprawdza się, czy uczniowie wynieśli je ze szkoły, przekazali je im rodzice, koledzy lub korepetytorzy.
W Europie najlepiej wypadają Finowie. Niektórzy tak znakomitych wyników upatrują choćby w logicznej regularności języka fińskiego, pozbawionego m.in. trudnych do zapamiętania wyjątków (dobre wyniki osiągają także Estończycy, posługujący się bardzo podobnym językiem). Ale już w badaniach umiejętności dyskutowania, oceny i krytycznego argumentowania Finowie nie mają tak dobrych ocen. „Ciągle mamy przed sobą długą drogę w zdolnościach kreatywnych i refleksyjnych” – przypomina rządowa broszura.
Jednak skuteczności Finlandii zazdrości cały świat, bo wysokie wyniki osiągane są przez wszystkie regiony kraju, również niezależnie od pozycji społecznej rodziców ucznia. Wbrew pozorom, patentu na testy PISA nie ma reszta Skandynawii. W 2009 r. 15-latki ze Szwecji, Danii i Norwegii czytały ze zrozumieniem, podobnie jak ich koledzy z Polski, i to mimo znacznie większych nakładów na szkolnictwo. A polscy uczniowie wypadają w kolejnych badaniach coraz lepiej. To efekt reformy z 1999 r. i utworzenia gimnazjów.