Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

3 korony, 12 gwiazdek

1 lipca 2009: Szwecja obejmuje przewodnictwo w UE

dearbarbie / Flickr CC by SA
Skompromitowani kłótniami wewnętrznymi Czesi oddają przewodnictwo Unii w ręce Szwecji. Media wieszczą, że będzie to pół roku piekła, chociaż może dzięki skandynawskiej zaradności Unia zacznie wychodzić z kryzysu.

Doświadczenia Czech, a wcześniej także Francji, nauczyły Szwecję, że w niespokojnych czasach nawet najlepiej przygotowany program może się wywrócić do góry nogami. Agendę szwedzką dodatkowo komplikuje fakt, że w czasie tej prezydencji Unia zmienia skórę: będzie nowy parlament, nowa Komisja i być może także nowy traktat, jeśli Irlandczycy zaakceptują traktat lizboński w zapowiadanym już, kolejnym referendum.

Szwecja jest członkiem Unii Europejskiej od 1995 r. i będzie jej przewodniczyła po raz drugi. Pierwsza półroczna prezydencja na początku 2001 r. była udana. – Teraz też tak ma być – mówi Maarten Grunditz, szef sekretariatu zajmującego się planowaniem, administracją i logistyką wszystkich spotkań unijnych, jakie będą się odbywały w Szwecji. – Podstawą powodzenia jest rozpoczęcie przygotowań stosunkowo wcześnie, najlepiej półtora roku przed prezydencją – tłumaczy Grunditz. I dodaje, że trzeba też odpowiednio dobrać zespół ludzi, najlepiej, żeby to byli fachowcy. Nie urzędnicy, tylko osoby, które sprawdziły się przy organizowaniu różnych imprez. Dobrze jest wcześniej ustalić miejsca i terminy spotkań. I najlepiej liczyć na własne siły. Tak jak Szwecja. – Chociaż w drodze przetargu zlecenia na określone usługi i zadania otrzymały także międzynarodowe przedsiębiorstwa – dodaje urzędnik.

Łącznie w Szwecji odbędzie się kilkanaście spotkań na szczeblu ministrów, kilkadziesiąt konferencji lub seminariów i ponad 50 spotkań na szczeblu urzędniczym. W porównaniu z 2001 r. będzie ich o połowę więcej, podwoi się również liczba uczestników. Tym razem nie odbędzie się w Szwecji żadne unijne spotkanie na szczycie (poprzednio były dwa).

Oszczędni Szwedzi doszli do wniosku, że organizowanie szczytów w Brukseli jest znacznie tańsze. W czasach kryzysu tak rozsądne podejście mogłoby się podobać, a jednak często słychać zarzut, że Szwecja, w porównaniu z innymi państwami Unii, skąpi na wydatkach związanych z polityką zagraniczną (0,06 proc. PKB Szwecji wobec około 0,1 proc. w innych państwach unijnych, także w Polsce). Przewodnictwo Unii będzie kosztowało Szwedów w przeliczeniu około 350 mln zł, z czego połowę pochłoną spotkania i konferencje w samej Szwecji.

Sprawami administracyjnymi prezydencji zajmuje się łącznie 60 osób, które podlegają bezpośrednio kancelarii rządu. Za przygotowanie szwedzkiego przewodnictwa w Unii odpowiada z ramienia rządu Cecilia Malmström, minister ds. współpracy europejskiej, która wraz z premierem Fredrikiem Reinfeldtem będzie twarzą szwedzkiej prezydencji. – Nasze przewodnictwo będzie kompetentne i profesjonalne – obiecuje pani Malmström. – Nie możemy wywołać rewolucji w Unii, więc chcemy przynajmniej prowadzić ją we właściwym kierunku.

Właściwy kierunek to, według Malmström, popychanie naprzód ważnych procesów w UE, takich jak dostosowywanie się do przekształceń klimatycznych, racjonalizacja budżetu, rozszerzenie Unii, uporządkowanie spraw migracyjnych. Dochodzi do tego wdrażanie traktatu lizbońskiego. – Mamy nadzieję, że znajdą się też środki i czas na rozwiązywanie problemów nieprzewidzianych, które często są zmorą krajów przewodniczących – dodaje Malmström.

Wygląda na to, że polsko-szwedzki projekt Partnerstwa Wschodniego zszedł na dalszy plan. – Nic podobnego – protestuje Signe Burgstaller, szefowa departamentu polityki bezpieczeństwa w szwedzkim ministerstwie spraw zagranicznych. – Nie ma go wprawdzie na liście szwedzkich priorytetów, ale wiele już osiągnięto w czasie czeskiego przewodnictwa – mówi Burgstaller. Niemniej Partnerstwo Wschodnie, przewidujące wsparcie i rozszerzenie współpracy z krajami na wschód od granic UE, nie miało ostatnio w Szwecji zbyt dobrej prasy i zarzucano mu brak konkretów. W kalendarzu spotkań i konferencji odbywających się w Szwecji ani jedno nie jest poświęcone Partnerstwu.

Szwecja lansuje „trojkę” jako model współpracy prezydencjalnej. Wspólnie z Francją i Czechami opracowano 18-miesięczny program działania. Malmström przekonuje, że granie w tercecie zapewnia kontynuację i ułatwia prowadzenie długotrwałych procesów. – Kto doprowadzi w nich do przełomu, ma już drugorzędne znaczenie – uważa szwedzka minister. Nie ukrywa też, że w ich „trojce” często dochodziło do różnicy zdań, ale wspólne było jej reformatorskie nastawienie. Już obecnie podjęto w podobnym stylu współpracę z Hiszpanią, następną przewodniczącą, głównie w celu przeciwdziałania bezrobociu w UE.

Szwecja wyciszy kontrowersje wewnętrzne, żeby nie tracić energii koniecznej do sprawnego kierowania Unią i nie prowokować niepotrzebnych komentarzy, jakie towarzyszyły prezydencjom Francji i Czech. Premier Reinfeldt zaapelował do opozycji o rozejm w polityce wewnętrznej. Wywoływanie konfliktów nie leży w naszej naturze, oświadczyła natychmiast Mona Sahlin, szefowa opozycyjnej socjaldemokracji. Miarą jedności, jaka cechuje szwedzkich polityków w sprawach unijnych, może być wysoka ocena fachowości obecnego rządu, wystawiona przez najpopularniejszą postać szwedzkiej socjaldemokracji, wiceprzewodniczącą Komisji Europejskiej Margot Malmström. Jej zdaniem, obecny rząd jest lepiej osadzony w realiach unijnych niż socjaldemokratyczny gabinet Gorana Perssona podczas pierwszej prezydencji.

Szwedzki rząd będzie musiał korzystać ze wsparcia opozycji i niezależnych ekspertów, ponieważ sam ma dość ograniczone środki kadrowe. Jego struktura jest zasadniczo inna niż w reszcie Europy. Zgodnie z ustawą konstytucyjną, szwedzki rząd kieruje, a nie rządzi – robią to apolityczne centralne urzędy administracyjne. Gdyby przenieść to na grunt firmy, rząd jest bardziej radą nadzorczą przedsiębiorstwa Szwecja. Zresztą formalnie nawet nazywa się Radą Państwa.

W Szwecji nie ma też ministerstw w europejskim znaczeniu, lecz niewielkie departamenty rządowe. Tylko na zewnątrz, w innych językach, określa się je terminem „ministerstwo”. Rząd działa jako całość i jeśli np. szef jakiegoś resortu (spraw zagranicznych czy sprawiedliwości) jest czasowo nieobecny, zastępuje go inny członek rządu. W niektórych departamentach jest paru ministrów (w ministerstwie spraw zagranicznych – trzech). Na forum unijnym stwarza to niekiedy komplikacje, np. kiedy szwedzki minister nie jest w stanie sam podjąć decyzji wykonawczej.

Szwedzcy ministrowie bardzo starannie przygotowali swoje role w europejskim przedstawieniu. Minister ochrony środowiska Andreas Carlgren, jeden z najważniejszych z uwagi na szwedzkie priorytety i odbywającą się w czasie szwedzkiej prezydencji Światową Konferencję Klimatyczną w Kopenhadze, odwiedził w tym roku wszystkie kraje unijne (także USA i Chiny), gdzie – jak stwierdził – słuchał dobrych rad. Podobnie aktywny był szef szwedzkiej dyplomacji Carl Bildt. Podczas wizyty w Waszyngtonie powiedziano mu, że „Stany Zjednoczone mają wysokie oczekiwania wobec szwedzkiego przewodnictwa”.

Również kraje aspirujące, zwłaszcza Ukraina i Turcja, liczą, że w tym czasie nastąpi zasadniczy przełom w ich staraniach. Pozytywna dla Turcji wypowiedź Carla Bildta rozwścieczyła prezydenta Sarkozy’ego (znanego z negatywnego nastawienia do tureckiej kandydatury) do tego stopnia, że odwołał planowaną wcześniej wizytę w Sztokholmie. Szwecja jest ponadto krytycznie nastawiona do francuskich ambicji sprawowania swego rodzaju superprzewodnictwa w Unii, a zwłaszcza do wyrażanych nieraz przekonań, że małe kraje nie powinny podejmować się prezydencji w UE.

„Są w Europie małe kraje, które zachowują się jak duże. Na przykład Szwecja” – powiedział w wywiadzie dla POLITYKI (nr 22) prof. Timothy Garton Ash. Szwecja nie ma, oczywiście, kompleksu niższości i czas prezydencji zamierza wykorzystać, żeby „eksportować do Europy szwedzki porządek, szwedzki model, politykę klimatyczną, energetyczną i politykę zwalczania narkomanii...”, pisze komentatorka dziennika „Dagens Nyheter” Hanne Kjoeller. Swoją drogą ciekawe, co my będziemy w stanie zaproponować Europie, kiedy w drugiej połowie 2011 r. nadejdzie czas polskiej prezydencji.

Szwedzką prezydencję wesprą też prywatne firmy, m.in. IKEA. „Gigant meblowy zrobił więcej dla jedności Europy niż Parlament Europejski” – stwierdził ostatnio komentator BBC. I dodał, że harmonizację w urządzaniu europejskich mieszkań udało się wprowadzić bez żadnych dyrektyw.

Szwecja jest świadoma nadziei, jakie wiążą z jej prezydencją, ale też zdaje sobie sprawę z własnych ograniczeń i z ogólnego klimatu niepewności związanego ze skutkami kryzysu. „Jakie środki i wysiłki będą w związku z tym potrzebne, trudno przewidzieć” – piszą we wspólnym artykule przywódcy rządzącej Szwecją centroprawicowej koalicji. Chociaż prognozy są obecnie bardziej optymistyczne, boją się oni, że „kryzys pogłębi się jesienią”, czyli w czasie szwedzkiej prezydencji.

Będzie to wymagało szerokiej strategii administrowania kryzysem, rozciągającej się na wiele dziedzin. „Chodzi między innymi – czytamy w „Dagens Nyheter” – o kontynuowanie wsparcia lub gwarancji dla banków i instytucji finansowych, żeby strumień kredytów mógł płynąć nieprzerwanie”. Także troska o finanse publiczne, utrzymanie zatrudnienia, efektywne wykorzystywanie funduszy ekologicznych powinna przyświecać krajom członkowskim w ich działaniach antykryzysowych. Mimo kryzysu koniecznie trzeba osiągnąć porozumienie w Kopenhadze w sprawie nowej umowy klimatycznej, która zastąpi w niedalekiej przyszłości protokół z Kioto.

Szwedzcy przywódcy obawiają się, że w obecnej sytuacji gospodarczej trudno o jedność, deklarują jednak pełną gotowość dążenia w tym kierunku. „Uwieńczone powodzeniem przewodnictwo – piszą szwedzcy politycy – może umocnić międzynarodowy status Szwecji na wiele lat, z korzyścią dla całego kraju”.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną