Ponoć były prezydent dostał zaproszenie do Pałacu Prezydenckiego na kilka godzin przed przylotem Obamy do Polski. Jeśli to prawda, to fatalnie świadcząca o organizatorach wizyty, nie wiem po czyjej stronie polskiej czy amerykańskiej.
Nie wiem też, jaki jest cel włoskiej podróży Wałęsy. Ale jeśli nie chodzi o spotkanie z papieżem albo prezydentem Włoch, to Lech Wałęsa powinien był schować dumę do kieszeni, przeprosić Włochów, zostać w kraju i pójść na spotkanie "ojców demokracji" u prezydenta Komorowskiego. A tak wyjdzie z tego afront i wobec gospodarza i wobec gości, wśród nich było nie było prezydenta supermocarstwa, z którym mamy przymierze.
Wałęsa jest marką Polski. Jemu wolno mniej niż Kowalskiemu. Za to musi więcej niż tenże Kowalski. Fotka z Obamą przydałaby się nie tylko Obamie – choć już nie na Jackowie czy Greenpoincie - ale i Wałęsie.
Jednak sądzę, że większa wpadka to fraza o "jeleniach" w wywiadzie GW z prof. Kuźniarem, doradcą prezydenta RP. Jelenie to niby Polska, która poszła na amerykańską wojnę w Iraku i Afganistanie. Wszystko jedno, jak się ocenia polski udział w tych wojnach, nie jest pożądane, by akurat w dniu wizyty doradcy Obamy dowiedzieli się z prasy, jakie ma na ten temat refleksje wpływowy członek najbliższego otoczenia Komorowskiego. Tak że u progu wizyty napięcie rośnie.