Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Pod fartuszkiem

Europejscy masoni rosną w siłę

We Francji wolnomularzem można zostać z polecenia innego masona albo na własny wniosek. We Francji wolnomularzem można zostać z polecenia innego masona albo na własny wniosek. Stephane Lehr / Corbis
170 tys. Francuzów należy do wolnomularstwa, co roku do lóż wstępuje ponad 3 tys. nowych braci i sióstr. Co robią w lożach i jaki mają związek z polityką? Podróż do serca największej obediencji masońskiej w Europie.
Ceremonia inicjacji masońskiej, ok. 1800 r.Wikipedia Ceremonia inicjacji masońskiej, ok. 1800 r.
Wielka Loża Londynu, ok. 1735 r.Wikipedia Wielka Loża Londynu, ok. 1735 r.
Wnętrze świątyni masońskiej w Dijon. Po lewej: pulpit pierwszego dozorcy, w głębi stoi czcigodny mistrz.Jean-Luc PETIT/Getty Images/Flash Press Media Wnętrze świątyni masońskiej w Dijon. Po lewej: pulpit pierwszego dozorcy, w głębi stoi czcigodny mistrz.
Eloise Auffret w masonerii znalazła duchowe oświecenie.Wawrzyniec Smoczyński/Polityka Eloise Auffret w masonerii znalazła duchowe oświecenie.

Długie rzęsy, wysokie szpilki i bezpośredni styl bycia, na pierwszy rzut oka Eloïse Auffret nie różni się od zwykłej paryżanki. – Do masonerii wstąpiłam dwa lata temu. Jestem czeladniczką w loży Jedność, należącej do Wielkiej Loży Żeńskiej Francji – mówi 32-letnia kobieta. Czeladnik to drugi stopień wtajemniczenia masonerii błękitnej, pierwszy to uczeń, trzeci – mistrz. Auffret zna hasło i gest rozpoznawczy dla swojego stopnia, w loży może już się odzywać, nie wolno jej tylko głosować. – To nie są spotkania kumpli ani klub rotariański. Kto wstępuje do wolnomularstwa, szuka własnej ścieżki oświecenia duchowego, filozoficznego i humanistycznego. Wybrałam masonerię, bo daje mi odpowiedzi, których nie znalazłam ani w religii, ani w filozofii Wschodu – dodaje.

We Francji wolnomularzem można zostać z polecenia innego masona albo na własny wniosek. – List motywacyjny i zaświadczenie o niekaralności złożyłam w marcu 2008 r., zostałam inicjowana w czerwcu następnego roku – wspomina Auffret. Najpierw kandydata czeka spotkanie z czcigodnym mistrzem, jedynym jawnym przedstawicielem loży. Następnie list jest czytany w loży, a bracia lub siostry głosują. Jeśli list się spodoba, loża przeprowadza dochodzenie na temat adepta, którego wyniki znowu trafiają pod głosowanie. Jeżeli kandydat przejdzie i tę próbę, jest zapraszany na posiedzenie pod opaską, czyli z zawiązanymi oczami. Bracia i siostry biorą go w krzyżowy ogień pytań, a potem głosują, czy może zostać przyjęty do loży.

Od decyzji do samej inicjacji mija zwykle rok – mówi Auffret. – To czas na to, by upewnić się, czy rzeczywiście chcemy wstąpić. W masonerii nigdzie się nie spieszymy. Wyznaczonego dnia adept stawia się w loży w odświętnym stroju. Najpierw trafia do izby rozmyślań, gdzie przy świeczce i czaszce ma spisać swój testament filozoficzny. – Wyjście z tego pomieszczenia jest rodzajem ponownych narodzin. Bo w sensie symbolicznym umierasz, by narodzić się jako nowy człowiek – wyjaśnia młoda masonka.

Już w świątyni adepta czeka rytualna podróż przez cztery żywioły: ziemię, wodę, powietrze i ogień. – Nikomu nie przypalamy pięt, to naprawdę bardzo delikatny rytuał – uspokaja Auffret. – Też to przeszłam, jak każdy mason od XVIII w.

Po zakończonej inicjacji kandydatowi zdejmuje się opaskę i czcigodny pasuje go mieczem na ucznia. – Widzisz nagle całą lożę, a wszyscy podchodzą, by cię powitać – wspomina czeladniczka niemal ze wzruszeniem. Jeszcze w XIX w. świeżo upieczonego masona witał las kling, przestroga przed karą za wyjawienie tajemnic loży profanom. Dziś każdy może ogłosić, że jest masonem, ale nie wolno mu zdradzić przynależności innych. Masoni mówią, że to ich jedyny sekret, cała reszta bierze się z niewyrażalności przeżycia, jakim jest przystąpienie do wolnomularstwa. – To jak poprosić kobietę, by opowiedziała poród. Miliony kobiet to przeżyły, ale każda na inny sposób, z innymi emocjami, spostrzeżeniami – mówi Auffret. – To bardzo osobista, intymna ścieżka.

Z Anglii do Francji

Mason to po angielsku murarz, a ściślej kamieniarz, a lodge to nic innego jak barak mieszkalny na placu budowy. Masoneria wywodzi się ze średniowiecznych cechów budowniczych katedr, rzemiosła, można rzec, najbardziej naukowego, bo wymagającego znajomości geometrii, statyki i fizyki w ogóle. Murarze strzegą tajemnic swojej profesji, tworząc rozbudowany system wtajemniczania uczniów. Ale era wielkich katedr dobiega końca i na początku XVIII w. angielskie loże przechodzą dziwną ewolucję: z nieznanego powodu zaczynają przyjmować adeptów spoza branży, zainteresowanych bardziej dyskusją w zamkniętym kręgu niż szczegółami konstrukcji sklepień. Z murarstwa rodzi się wolnomularstwo.

Dlaczego „wolno”? Bo tak jak średniowieczni budowniczy katedr cieszyli się swobodą wędrowania od miasta do miasta, tak XVIII-w. masoni cenią sobie swobodę myślenia inaczej niż władza polityczna i kościelna. Zamiast wznoszenia świątyń stawiają sobie za cel samodoskonalenie w duchu tolerancji i Oświecenia. Z cechów biorą ideę braterstwa, a z narzędzi murarskich robią symbole: węgielnica oznacza odtąd uczciwość, cyrkiel – dokładność, młotek to siła. Z melanżu tradycji, racjonalizmu i ezoteryki powstaje rodzaj świeckiego zakonu, skrzyżowanie szkoły filozoficznej i klubu społecznego, gdzie ludzie różnych klas debatują nie o dogmatach, lecz o ideach.

W 1717 r. w londyńskiej oberży Pod Gęsią i Rusztem cztery loże zawiązują Pierwszą Wielką Lożę Anglii, najstarszą obediencję, czyli federację lóż praktykujących masonerię według tych samych zasad. Wolnomularstwo niczym moda upowszechnia się w całej Europie, jedna po drugiej na kontynencie powstają narodowe obediencje, do lóż wstępują mieszczanie, arystokraci, duchowni, a nawet królowie.

Masonami zostaną m.in. Mozart, Wolter, Byron, Goethe i Fryderyk Wielki. W 1723 r. wielebny James Anderson wydaje Konstytucję Wolnych Mularzy, rodzaj kodeksu założycielskiego, w którym wylicza zadania i obowiązki każdego masona. Wśród nich najważniejszy: wiarę w Wielkiego Architekta Wszechświata, jak bracia nazywają Boga.

Kwestia religii będzie powodem wielkiego rozłamu masonerii na regularną i liberalną. Ta pierwsza wywodzi się od Wielkiej Loży Anglii i drobiazgowo przestrzega konstytucji. Ta druga wyłania się pod koniec XIX w., gdy Wielki Wschód Francji, największa obediencja kraju, znosi wymóg wiary w Boga. Od tzw. kłótni o Wielkiego Architekta oba nurty masonerii nawzajem się nie uznają. Obediencje regularne, dominujące w krajach anglosaskich, mają więcej członków, ale to obediencje liberalne, popularne w Europie kontynentalnej, przeżywają dziś rozkwit, m.in. za sprawą otwarcia się na kobiety. – Dla regularnych ja nie istnieję, bo według Andersona kobiety, niewolnicy i niepełnosprawni nie mogą być masonami – mówi z przekąsem Eloïse Auffret.

 

Metale za drzwiami

Siedziba Wielkiego Wschodu Francji mieści się przy rue Cadet w dziewiątej dzielnicy Paryża. Przed nowoczesną fasadą ze stali maszerują przechodnie, na schodach grupka braci gawędzi przed wejściem do środka, wyróżniają się tym, że każdy ma przynajmniej aktówkę na fartuszek masoński i białe rękawiczki. W budynku urzędują władze obediencji, mieści się też muzeum masonerii, ale większość miejsca zajmuje 17 świątyń używanych na przemian przez kilkaset paryskich lóż skupionych w Wielkim Wschodzie. Wizyta profana w tych przybytkach wymaga zgody Wielkiego Sekretarza do Spraw Wewnętrznych, możliwa jest tylko po południu, zanim loże zaczną się zbierać.

Świątynia im. La Fayette’a to szeroka sala bez okien, na ścianach wiszą pionowo przytwierdzone miecze. Świątynie masońskie różnią się wystrojem, ale kilka elementów jest stałych: przy wejściu dwie kolumny na pamiątkę świątyni Salomona, błękitne ściany na znak otwartości, krzesła dla członków loży ustawione tak, by siedzieli twarzami do siebie, w głębi podwyższenie dla czcigodnego mistrza, po bokach biurka pierwszego i drugiego dozorcy, którzy pilnują porządku obrad. Nad głową czcigodnego świeci zwykle słońce i księżyc, czasem oko mądrości, u stóp leżą dwa kawałki kamienia. – Ten surowy symbolizuje profana, a gładzony masona – wyjaśnia Auffret. Na biurku drugiego dozorcy stoi niedopita butelka wody, ślad po niedawnym posiedzeniu.

W korytarzu między świątyniami mijamy masona niosącego gałąź akacji, rekwizyt w ceremonii wyniesienia czeladnika na mistrza. Gdzie indziej przez uchylone drzwi widać grupkę mężczyzn w garniturach, jeszcze bez fartuszków i rękawiczek, widać dozorcy nie zamknęli świątyni.

Loże zbierają się średnio dwa razy w miesiącu, większość liczy od 10 do 40 osób, niektóre mają ponad setkę. – Rytuał jest obecny podczas całego posiedzenia, od otwarcia do zamknięcia loży – mówi masonka. – Rozmawiamy o symbolizmie, filozofii i społeczeństwie, bracia lub siostry wygłaszają deski, czyli referaty. Ja przygotowuję np. deskę na temat niepełnosprawności. Gdy przyjdzie moja kolej, zostanę zaprowadzona na mównicę i też będę przemawiać.

Czy tej samej, ciekawej dyskusji nie można odbyć z przyjaciółmi bez przebierania się w fartuszki? – Można, ale oprawa rytualna zmusza do słuchania – wyjaśnia Auffret. W loży nie wolno przerywać innym, trzeba czekać na udzielenie głosu przez czcigodnego. – W normalnej rozmowie cały czas wchodzimy sobie w słowo i w rezultacie nie słuchamy innych, tylko próbujemy narzucić nasz punkt widzenia. W masonerii tak nie wolno, to bardzo zdyscyplinowane spotkania – dodaje. Wstępując do świątyni, mason ma „zostawić metale za drzwiami”, czyli zapomnieć, kim jest w świecie profanów. – To, co zapadnie w umysł podczas dwugodzinnego posiedzenia, owocuje innym oglądem spraw w życiu codziennym – przekonuje masonka.

Wielki Wschód Francji to największa obediencja masońska Europy kontynentalnej. W całej Francji jest dziś 170 tys. wolnomularzy, cztery razy więcej niż na początku lat 90., z tego 50 tys. w lożach zrzeszonych w Wielkim Wschodzie. Na czele obediencji stoi Wielki Mistrz Guy Arcizet, emerytowany lekarz, wybrany na to stanowisko jesienią ubiegłego roku. W dwurzędowym garniturze, z flagami Francji i Unii za biurkiem, wygląda prawie jak minister.

Członkostwo w masonerii liberalnej rośnie co roku o 2–3 proc., tymczasem masoneria tradycyjna jest w zaniku. W Stanach Zjednoczonych loże sprzedają swoje świątynie – mówi Arcizet. Według jednych renesans masonerii wynika z jej zaangażowania społecznego, według innych raczej z tego politycznego.

W XIX w. loże były główną siłą postępową we Francji. To braciom republika zawdzięcza zniesienie niewolnictwa, świecką edukację publiczną, prawo zakładania stowarzyszeń i rozdział Kościoła od państwa. Na przełomie wieków programy rządów są ustalane na konwentach Wielkiego Wschodu, trzy gabinety III Republiki są kierowane przez czynnych wolnomularzy, wielu ministrów dzieli czas między rząd a lożę. Bezpośredni udział masonów we władzy spada wraz z narodzinami partii politycznych na początku XX w. oraz po tzw. aferze fiszkowej. W 1904 r. media odkrywają, że minister wojny zlecił Wielkiemu Wschodowi stworzenie kartoteki katolickich oficerów, którym następnie odmawiał awansu. Francuska masoneria jest wówczas w otwartym konflikcie z Kościołem.

Wielki Wschód stoi na straży wolności, równości i braterstwa, ale też laickości – mówi Wielki Mistrz. – Gdy któraś z tych zasad jest łamana, interweniujemy publicznie, ale także za pośrednictwem braci. Teoretycznie w lożach obowiązuje zakaz rozmawiania o polityce, ale mówi się o niej często i dużo. – Przez sam fakt istnienia od 300 lat stanowimy rodzaj władzy. Jesteśmy ciałem pośrednim Republiki – mówi Wielki Mistrz. Ale zaraz dodaje, że nadmierna bliskość z rządzącymi jest wypaczeniem idei masonerii, która narodziła się jako przeciwwładza wobec monarchii i Kościoła. Stąd papieskie ekskomuniki wolnomularzy, dekrety rozwiązujące loże w niektórych krajach, wreszcie prześladowania masonów przez reżimy totalitarne.

Dziś nikt nie oskarża już masonów o okultyzm i satanizm, kontrowersje budzi natomiast tajemnica przynależności. Według krytyków niektóre loże są bowiem miejscem nie tyle samodoskonalenia, ile nieformalnych kontaktów między polityką a biznesem. Francuskie tygodniki co roku tropią braci wśród polityków i sprawdzają, z kim są powiązani. Stąd wiadomo, że do Wielkiego Wschodu należy minister pracy i b. sekretarz generalny rządzącej prawicy Xavier Bertrand, a do Wielkiej Loży Narodowej Francji chadzał swego czasu Brice Hortefeux, do niedawna szef resortu spraw wewnętrznych. Ale najgłośniejszy transfer odbył się w drugą stronę: Alain Bauer, kryminolog i Wielki Mistrz Wielkiego Wschodu w latach 2000–03, jest zausznikiem Nicolasa Sarkozy’ego.

Czaszki i miecze

Cały rynsztunek masoński można kupić w sklepie tuż obok siedziby Wielkiego Wschodu. W szufladach za ladą leżą fartuszki na każdy stopień (od 140 euro), w stojaku wybór mieczy (220 euro), w drugiej sali są też sztuczne czaszki i dywaniki świątynne. – Czy wstęga jest w komplecie? – dopytuje przy kasie elegancki jegomość, ważąc w dłoni pozłacany medal. – Najwięcej fartuszków schodzi w maju, gdy mamy inicjacje. Potem znowu jak wynoszą braci i siostry na wyższe stopnie – zdradza sprzedawca. Fartuszki nawiązują do skórzanych fartuchów, którymi opasywali się średniowieczni kamieniarze. – Są drogie, bo naszych wartości przestrzegamy również w pracy i nie szyjemy w Chinach. Ale bracia z Polski też u nas kupują – dodaje.

Fartuszki różnią się w zależności od rytu, w jakim pracuje dana loża, od niego zależy też liczba stopni wtajemniczenia. Trzy podstawowe i wspólne dla wszystkich obrządków to uczeń, czeladnik i mistrz. Ale ryt szkocki dawny i uznany, praktykowany zwłaszcza przez masonerię regularną, liczy w sumie 33 stopnie. Im wyżej, tym tytuły stają się bardziej wymyślne: wzniosły kawaler wybrany (stopień 11), książę jerozolimski (16) czy kawaler miedzianego węża (25). To w lożach rytu szkockiego bracia chodzą po liniach prostopadłych i równoległych. Loże obediencji liberalnych są mniej skupione na obrzędowości i praktykują najczęściej ryt francuski z siedmioma stopniami. Masoneria zna jeszcze kilkanaście innych rytów, wśród nich Memphis-Misraïm z 99 stopniami.

Ale tym, co emocjonuje dziś francuskich wolnomularzy, nie są stopnie i tytuły, tylko decyzja Wielkiego Wschodu, by zezwolić lożom na inicjację kobiet. Od końca XIX w. istnieje we Francji obediencja mieszana Prawo Ludzkie, a w 1952 r. powstała Wielka Loża Żeńska, która przyjmuje wyłącznie kobiety. Wielka Loża Narodowa Francji jako obediencja regularna w ogóle nie inicjuje sióstr, zaś Wielki Wschód był w tej kwestii od dawna podzielony. Większość braci nie chciała kobiet w męskim klubie, z kolei obediencje mieszane i żeńskie obawiały się odpływu całych lóż do Wielkiego Wschodu. – Nic takiego nie nastąpiło. Dotychczas rozpatrzyliśmy zaledwie sto wniosków o inicjację kobiet, dwieście czeka w kolejce – mówi Arcizet.

Mimo rosnącej liczby członków masoneria nie wnosi dziś istotnego wkładu we francuską debatę publiczną. Jej dawną rolę przejęły partie polityczne i organizacje pozarządowe, na tle których loże wydają się dziś tworem z innej epoki, chwilami śmiesznym, a do tego elitarnym. Z drugiej strony trudno uwierzyć, by ponad 3 tys. nowych braci i sióstr wstępowało co roku do masonerii dla kontaktów politycznych i biznesowych. Większość z nich przyciąga namiastka świeckiego sacrum, obietnica rozwoju duchowego, wreszcie ideał braterstwa lub siostrzeństwa między ludźmi, o które trudno w skrajnie zindywidualizowanym świecie profanów.

W pewnym sensie wolnomularstwo wraca więc do swoich XVIII-w. korzeni.

Polityka 34.2011 (2821) z dnia 16.08.2011; Świat; s. 50
Oryginalny tytuł tekstu: "Pod fartuszkiem"
Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną