Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Euro-rząd?

Pomysły na ratowanie europejskiej waluty

Pomysłów na ratowanie wspólnej waluty nie brakuje. Ale te najskuteczniejsze wymagałyby drastycznego pogłębienia integracji. Czy Europa jest na to, nawet w tak dramatycznych okolicznościach, gotowa?

Tegorocznych wakacji Angela Merkel na pewno do udanych nie zaliczy. Najpierw do ostatniej chwili pracowała nad nowym pakietem ratunkowym dla Grecji, by ogłosić sukces i natychmiast udać się do Południowego Tyrolu. Ale bardzo szybko się okazało, że rynki, w przeciwieństwie do pani kanclerz, na urlop wcale nie pojechały. Między jedną a drugą wędrówką po górach Angela Merkel musiała zatem z niepokojem śledzić chaos, jaki zapanował. Nie chciała jednak skapitulować, czyli przerwać i tak krótkiego wypoczynku. Gdy dobiegł on końca, trzeba było znów uspokajać sytuację. A żeby to zrobić, metoda w Europie jest nadal tylko jedna.

To spotkanie kanclerza Niemiec i prezydenta Francji. Efektem najnowszego z nich jest wspólne stanowisku obu krajów w sprawie pogłębienia integracji. Politycy mówią wręcz o rządzie gospodarczym, choć nadal nie wiadomo, co to hasło miałoby oznaczać w praktyce. Sam pomysł nie jest nowy, zresztą niedawno przyjęto przecież Pakt Euro Plus, mający zwiększać koordynację polityk gospodarczych pomiędzy państwami członkowskimi. Ale hasło rządu sugeruje coś znacznie głębszego niż tylko koordynację, która do tej pory na wielu polach w Unii zawiodła całkowicie.

Gdyby rzeczywiście powstał ów rząd, spełniłby się od dawna głoszony przez zwolenników pogłębienia integracji postulat. Strefa euro zyskałaby drugi, od początku brakujący filar. Do wspólnej polityki pieniężnej, prowadzonej przez Europejski Bank Centralny doszłaby wspólna polityka gospodarcza, na początku pewnie zakładająca daleko idącą wzajemną kontrolę nad narodowymi budżetami, a w przyszłości wręcz jeden budżet całej strefy euro. Czyli na przykład jednolite podatki. A do tego postulowane wyraźnie przez Merkel i Sarkozy’ego zapisanie we wszystkich konstytucjach narodowych limitu długu publicznego. To na pewno skuteczniejsze rozwiązanie niż dotychczas ignorowany Pakt Stabilności i Wzrostu. Taki konstytucyjny przepis działa choćby w Polsce i nikt nawet nie pomyśli, aby go złamać.

Ale czy kraje strefy euro są gotowe na taką rewolucyjną zmianę, oznaczającą bardzo daleko idące pogłębienie integracji? Nie wiadomo nawet, czy sami Niemcy byliby skłonni tak drastycznie ograniczyć swoją suwerenność. Zresztą Angela Merkel nie wykazała się konsekwencją, bo żądając gospodarczego rządu, odrzuciła równocześnie pomysł euroobligacji. A przecież wówczas byłyby one naturalną koleją rzeczy. Bo mają one sens właśnie w przypadku prawdziwie wspólnej polityki gospodarczej – skoro wszyscy razem konstruują budżety, to i pieniądze powinni pożyczać wspólnie. Południe Europy oczywiście chciałoby wprowadzić euroobligacje natychmiast, aby poprawić swoją sytuację. Ale ich emitowanie bez wspólnej polityki gospodarczej byłoby ogromnym zagrożeniem dla krajów będących w lepszej sytuacji finansowej. Bo odpowiadałyby za długi innych, nie mogąc ich wystarczająco dyscyplinować.

Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że wiele zgłaszanych dziś pomysłów na ratowanie euro to efekt po prostu paniki, a nie głębokich przemyśleń. Obok euroobligacji i rządu gospodarczego powrócił choćby temat podatku transakcyjnego. Choć jeszcze niedawno Niemcy były mu przeciwne, teraz pani kanclerz już go popiera. Tymczasem właściwym miejscem do tej dyskusji nie jest forum unijne, a grupa G20. Podatek transakcyjny w jednym czy kilku krajach nie przyniesie pożądanego skutku, czyli ograniczenia spekulacji na rynkach. Zamiast przerzucać się nowymi receptami, europejscy politycy powinni przede wszystkim jasno odpowiedzieć, czy są gotowi do pogłębienia integracji i naprawienia błędu popełnionego prawie dwie dekady temu w Maastricht. Jeśli tak, euro może przetrwać. Jeśli nie, ani Angela Merkel, ani nikt inny na spokojne wakacje w najbliższych latach nie będzie mógł liczyć.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną