Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Operetkowa dyktatura

Dokąd zmierzają Węgry pod tymi rządami? Dokąd zmierzają Węgry pod tymi rządami? Zselosz / Flickr CC by SA
UE nie reaguje na to, że jedno z państw członkowskich wymyka się spod kontroli.

Czterdziestu Cyganów i ich nadzorcy wyruszają o siódmej rano– z łopatami, siekierami i kosami - w teren, na wzgórze nad winnicami wsi  Gyöngyöspata. Grupa smagłych mężczyzn i kobiet, starych i młodych, formuje się tam w grupę pionierską wielkiej operacji, jaka w tych dniach rozpoczyna się na Węgrzech. Przeszło połowa wszystkich węgierskich bezrobotnych ma znowu zarabiać na chleb.  To główny element planu narodowej odnowy i moralnego wzmożenia pod przywództwem szefa rządu, Viktora Orbana.

Czterdziestka Cyganów z Gyöngyöspata – nawet oni sami nie nazywają się Romami – mają zadanie: przez 4 miesiące będą oczyszczać teren z krzaków hibiskusa i zarośli. Tak samo jak oni ma wkrótce podjąć „użyteczną społecznie” pracę 300 000 innych Węgrów, w myśl nowej ustawy. Mówi ona, że każdy, kto pozostaje ponad 90 dni bez zatrudnienia,  traci prawo do zasiłku i ubezpieczenia społecznego.

Czy w środku Unii Europejskiej powstają obozy pracy, jak napisał dziennik Nepszava? Czy bezrobotni z odległych wiosek będą zakwaterowani w kontenerowych osiedlach przy wielkich budowach? Nikt nie musi pracować, jeśli nie chce, ale każdy, kto przystąpi do pracy, otrzyma ustawową płacę minimalną – wyjaśnia Karoly Papp, odpowiedzialny za tę operację sekretarz stanu w ministerstwie spraw wewnętrznych.

Trwa jeszcze poszukiwanie robót, jakie można przydzielić armii bezrobotnych za wynagrodzeniem równym w przeliczeniu 290 euro. Mówi się o sypaniu wałów, zalesianiu i zbieraniu ziół. W Gyöngyöspata bezrobotni mają najpierw wykarczować zdziczałe zarośla na 16 hektarach należących do gminy, aby potem posadzić tam „prawdziwe węgierskie dęby” – jak powiada burmistrz, należący do radykalnie prawicowej partii Jobbik.

Mnie tam wszystko jedno, jaka to praca, potrzeba mi pieniędzy – powiada 59-letni Pal, który na wzgórzu wymachuje kosą. Jako leśnik z zawodu we jednak, że na prawdziwy las dębowy przyjdzie poczekać co najmniej 80 lat, podczas gdy za owoce hibiskusa – którego korzenie grupa właśnie wyrywa z ziemi – można by zarobić już dzisiaj, gdyby ktoś je zbierał.

Sens tego, co ustanawia premier Orban i jego przyjaciele z partii FIDESZ, nie od razy wydaje się oczywisty. Widoczne jest tylko, że bardzo im się śpieszy. Lista ustaw, rozporządzeń i  dyrektyw, jakie Orban wdrożył w ciągu zaledwie 15 miesięcy, wygląda jak protokół zamachu stanu – przeprowadzanego odgórnie.

Koncepcja Orbana, której celem ma być moralna odnowa i gospodarcza sanacja Węgier, jest nastepująca: kto nie pracuje, ma otrzymać pracę. Kto dotychczas pracował, ma pracować więcej – za tę samą płacę. Kto sprawuje obecnie władzę polityczną, powinien w interesie „stabilizacji” kraju sprawować ją jak najdłużej zaś kto wcześniej sprawował władzę i nie korzystał z niej dla dobra ogółu, ma za to ponieść karę. Wszystkim trzem poprzednim premierom, którzy stali na czele socjaldemokratycznych rządów, grożą obecnie procesy karne. Nie wywołuje to w społeczeństwie prawie żadnych protestów, gdyż także bardzo duża część wyborców uważa, że zostali przez „lewicę” okradzeni i okłamani. Ludzie pamiętają opublikowaną w 2006 roku mowę premiera Gyurcsany’ego, w której przyznał on, że długo nie mówiono narodowi prawdy na temat trudnej sytuacji gospodarczej. Pamiętają też wątpliwe transakcje gruntowe i bliskie bankructwo, przed którym udało się uratować Węgry tylko dzięki pomocy MFW i UE.

 

 

Orban i jego partia wywodzą swoje prawo do radykalnej przebudowy kraju z tak zwanej rewolucji w lokalach wyborczych: w kwietniu 2010 FIDESZ i jej chrześcijańsko-demokratyczny koalicjant KDNP zdobyły przeszło dwie trzecie mandatów do parlamentu.

Od tego czasu na Węgrzech zmieniło się wiele. Kluczowe stanowiska zostały obsadzone – na długie kadencje - przez wiernych działaczy FIDESZ. Ministerstwa kultury już nie ma, zaś państwowe media, przemysł filmowy i uniwersytety zostały podporządkowane nowym, nadrzędnym strukturom.

Z powodu ustawy medialnej Orban spotkał się z krytyka ze strony UE – ale na tym się skończyło. Poza tym wolno mu nadal podpiłowywać gmach węgierskiej demokracji i głosić, że Węgry nie dały sobie niczego nakazać Wiedniowi w roku 1848 ani Moskwie w 1956 – więc on, Orban, zadba o to, aby również obecnie Węgry nie godziły się na dyktat Brukseli.

Przeciwko decyzji rządu, że od tej pory uznawane będą tylko 14 wspólnot religijnych, zamiast jak dotąd ponad 300, protestowali starzy dysydenci, jak pisarze György Konrad i György Dalos, w liście otwartym do Komisji Europejskiej. Czy przedstawiciel UE w Budapeszcie, Tamas Szücs, wie coś o reakcjach na ten list? „Nie mam pojęcia, czy list doszedł – brzmi odpowiedź – wiem, że to głupio brzmi, ale w Brukseli trwają obecnie ferie”.

Nie ma natomiast ferii Gabor Ivanyi, pastor metodystów i jeden z sygnatariuszy listu. Ten wysoki, siwobrody mężczyzna jest głową gminy wyznaniowej, o której prawo do istnienia musiał walczyć juz jego ojciec pod komunistycznymi rządami Kadara. Dziś pastor jest aniołem stróżem najuboższych w dzielnicy Budapesztu – Josefstadt. Ivanyi prowadzi tam dla bezdomnych noclegownię, szpital i pomieszczenie, w którym zimą można się ogrzać za dnia. Dotychczas otrzymywał na to, jako przedstawiciel wspólnoty religijnej, dotację z kasy państwowej. Nowa ustawa kładzie temu kres – mówi Ivanyi. Tymczasem obecnie już nawet nocowanie pod gołym niebem i grzebanie  pojemnikach na śmieci podlega karze.

Dlaczego nowe władze nie chcą uznać jego wspólnoty religijnej, tego pastor nie może pojąć. W końcu to on dawał kiedyś – w prywatnym mieszkaniu w suterenie - ślub dzisiejszemu premierowi Orbanowi i chrzcił jego pierwsze dzieci. Viktor całkowicie się zmienił, z młodego człowieka o niemal anarchistycznych poglądach stał się prawicowy, konserwatywnym nacjonalistą – mówi Ivanyi.

Dokąd zmierzają Węgry pod tymi rządami? Politolog Laszlo Keri, profesor który niegdyś chronił młodego Orbana przed  skreśleniem z listy studentów (a dziś stracił katedrę), mówi: „Nie sądzę, aby Węgry znajdowały się na drodze do dyktatury, chociaż Orbanowi by to może odpowiadało. Nasz naród ma od wieków skłonność do niedbalstwa, naszym największym wkładem w europejską kulturę była prawdopodobnie operetka. To, czego początki zarysowują się u nas w tej chwili - to operetkowa dyktatura.”

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Historia

Dlaczego tak późno? Marian Turski w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim

Powstanie w warszawskim getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy większość blisko półmilionowego żydowskiego miasta już nie żyła, została zgładzona.

Marian Turski
19.04.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną