Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Triumf tymianku

Brytyjczycy kochaja ogrody

Ogród Rosemoor w hrabstwie Devon – 26 hektarów czystego piękna Ogród Rosemoor w hrabstwie Devon – 26 hektarów czystego piękna Wicek Sosna / Polityka
Ogrody brytyjskiego Królewskiego Towarzystwa Ogrodniczego i wystawy kwiatowe, najsłynniejsza w Hampton Court, to wielki pokaz emocji, wyobraźni, determinacji. A także wyznacznik tego, co będzie się nam już wkrótce podobało.
„Przepraszam na chwilę, pocałuję niebo” – tytuł nagrodzonej w Hampton Court ekspozycji kwiatów zwróconych korzeniami ku niebuWicek Sosna/Polityka „Przepraszam na chwilę, pocałuję niebo” – tytuł nagrodzonej w Hampton Court ekspozycji kwiatów zwróconych korzeniami ku niebu
Przykład ogrodu uprawianego nie tylko dla oka, lecz także dla podniebieniaWicek Sosna/Polityka Przykład ogrodu uprawianego nie tylko dla oka, lecz także dla podniebienia
Ogród „Cinema Paradiso” (z telewizorem na ścianie) – srebrny medal na wystawie w Hampton Court w kategorii „mały ogród”Wicek Sosna/Polityka Ogród „Cinema Paradiso” (z telewizorem na ścianie) – srebrny medal na wystawie w Hampton Court w kategorii „mały ogród”
Uznanie na wystawie zdobyła początkująca projektantka, która zaproponowała miniogród „Dzikość w mieście”.Wicek Sosna/Polityka Uznanie na wystawie zdobyła początkująca projektantka, która zaproponowała miniogród „Dzikość w mieście”.

W niedzielne popołudnie parking przed Hyde Hall, jednym z ogrodów prowadzonych przez brytyjskie Królewskie Towarzystwo Ogrodnicze (Royal Horticultural Society, RHS), wypełniony jest do ostatniego miejsca. Ścieżkami wśród bajkowych klombów przechadzają się ludzie wszystkich pokoleń. „Tu możesz zdjąć buty” – zachęca napis i rzeczywiście, trawnik zaskakuje sprężystością i delikatnością.

Kępy szałwii, lawendy i świerzbnicy przyciągają pszczoły i trzmiele. Ogród różany w letnim słońcu przyprawia o zawrót głowy mieszaniną zapachów. Na skraju posiadłości wypielęgnowane grządki płynnie ustępują miejsca dzikiej łące – to na niej umieszczono ule. Już w tym jednym miejscu widać, co w angielskim ogrodnictwie najważniejsze: powrót do naturalności i dbałość o harmonię roślin i zwierząt (chodzi nie tylko o pszczoły, ale także np. o nietoperze).

Hyde Hall jest jednym z czterech ogrodów RHS w Anglii. Pozostałe to Wisley w hrabstwie Surrey, Harlow Carr w Yorkshire i najpiękniejszy: Rosemoor w Devon. Gigantyczne posiadłości pełne kwiatów, łąk i sadów zostały podarowane RHS przez poprzednich prywatnych właścicieli, miłośników brytyjskich ogrodów.

Samo RHS jest organizacją charytatywną, utrzymującą się głównie ze składek członkowskich – jej misją jest propagowanie ogrodnictwa, w tym zachęcanie ludzi do uprawy warzyw i owoców oraz edukacja i promocja zdrowego stylu życia. Sposobów na to jest wiele, ale pokazowe ogrody są z pewnością tym najbardziej spektakularnym. Są poza tym wielkie wystawy kwiatowe – jak elitarna w Chelsea i największa na świecie w Hampton Court.

Narodowa Kolekcja

Hampton Court Palace Flower Show odbywa się co roku od ponad 20 lat i co roku jest to wielkie wydarzenie, które przyciąga uwagę mediów i tysięcy wielbicieli ogrodnictwa. Na powierzchni ponad 30 akrów swoje pomysły prezentuje kilkuset projektantów ogrodów oraz hodowców roślin.

Przez kilka dni na terenach przylegających do pałacu Henryka VIII przechadza się ok. 160 tys. osób. Już wcześnie rano pociąg do Hampton Court ruszający z londyńskiego dworca Waterloo wypełnia tłum miłośników kwiatów. Łatwo ich rozpoznać, gdyż niemal każdy z nich trzyma plastikową płaską skrzyneczkę zrazu niewiadomego przeznaczenia. Już na miejscu skrzyneczki po rozłożeniu okażą się małymi wózeczkami, jakie w Polsce zabiera się na zakupy, tyle że z plastiku – dzięki temu rośliny kupione na wystawie nie połamią się, nie pogniotą i w dobrym stanie zniosą podróż do domu. Ze stacji kolejowej w Hampton Court można na wystawę przejść pieszo wzdłuż malowniczego brzegu Tamizy. Można też dopłynąć którymś z małych stateczków wycieczkowych. Ich obsługa w czasie wystawy ma pełne ręce roboty i jeden za drugim odbijają od brzegu. Stacja – wystawa, wystawa – stacja. 2 funty w jedną stronę. 

W „Diabeł ubiera się u Prady” jest scena, kiedy Meryl Streep jako szefowa „Vogue’a” długo deliberuje, jaki pasek w jakim odcieniu turkusu wybrać do zdjęcia nowej kolekcji – mówi Alan Titchmarsh, ogrodnik, pisarz i celebryta (jego woskową figurę w muzeum Madame Tussauds trzeba myć dwa razy w tygodniu z powodu śladów szminki, które zostawiają wielbicielki). – Na uwagę, że to tylko pasek, oburza się, że od tego zależy, co kobiety będą nosić za kilka miesięcy. Tak samo jest z Hampton Court. Od tego, jaka roślina zostaje wybrana do Narodowej Kolekcji, zależy to, co ludzie odwiedzający B&Q (wielką sieć sklepów ogrodniczych – red.) w tym roku będą kupować.

W tym roku prestiżowy tytuł twórcy Narodowej Kolekcji został przyznany Margaret Easter, która poświęciła się uprawie tymianku. Przed tłum ludzi wychodzi skromna starsza pani o białych włosach, ubrana bez pompy w prostą długą spódnicę i fioletową bluzeczkę. Chyba dokładnie tak powinna wyglądać zielarka, choć zupełnie nie pasuje do zgiełku wielkiego świata ogrodnictwa.

W swoim ogrodzie Margaret ma ponad 200 odmian tymianku, za którym zjeździła cały świat. – 20 lat temu przeprowadziłam się do domu w Harpenden. Ogród tam był bardzo suchy i skalisty, więc zajęłam się tymi roślinami, które dobrze rosną w tych warunkach. Tymiankiem – opowiada. – Ja mam bardzo słaby węch. Nie czuję zapachu wielu kwiatów. A tymianek ma niesamowity. To dlatego tak go chyba polubiłam.

Tymianek, co pewnie wiadomo dobrze w Polsce – największym producencie ziół na świecie – ma zastosowanie w medycynie, ale Margaret zużywa go głównie w kuchni. – Nie wszystkie odmiany nadają się jednak do gotowania. Moja ulubiona thymys mastichina na przykład nie – wzdycha.

Ogród jadalny

Skoro to Hampton Court wyznacza modę w ogrodnictwie, to pewnie należy spodziewać się fioletowych i liliowych grup drobnych kwiatów tymianku w coraz większej liczbie ogrodów. Jednak triumf tymianku można potraktować również inaczej – najważniejsza w ogrodnictwie staje się użytkowość. Stąd flagowy ogród zaprezentowany przez RHS w Hampton Court to ogród jadalny, gdzie kapusta i kalarepa pysznią się wśród goździków, słonecznik plącze z gałęziami jabłoni, a owoce papryki złocą razem z rudbekią.

To zresztą zjawisko nie tylko brytyjskie, ale światowe, za którym stoją zapewne zwiększające się ceny żywności i światowy kryzys, ale także coraz większa odpowiedzialność za środowisko. Nie bez powodu Michelle Obama założyła przy Białym Domu pierwszy warzywny ogródek od czasu, gdy mieszkała tam Eleonora Roosevelt. Czasy, gdy miejsce kwitnących ziemniaków było tylko na wsi, należą do przeszłości. Teraz własnoręcznie wyhodowane bulwy na wystawę przynieśli uczniowie ze szkoły podstawowej w Bannockburn, na przedmieściach Londynu. A także fasolkę, pomidory i inne warzywa. James Bliss, który im towarzyszy, nie może powstrzymać entuzjazmu, gdy opowiada o swojej pracy. Jest doradcą RHS w projekcie zachęcającym uczniów do samodzielnej uprawy warzyw. – Zaczęło się cztery lata temu od udzielania w Internecie porad dotyczących zakładania ogródków. Teraz w programie uczestniczy 10 tys. szkół w całym kraju – opowiada.

Dzieci pokazują skarby przyniesione w foliowych woreczkach, a James mówi dalej: – Na początku niektórzy uczniowie nawet nie wiedzieli, że ziemniaki rosną w ziemi. Właściwie to w szkole nie było nawet skrawka ziemi. Tylko beton. Z desek i nawiezionej ziemi zrobiliśmy grządki. No i teraz każda klasa ma swój kawałek ogródka. To dla nich niesamowite doświadczenie, bo mieszkając na 10 piętrze w betonowym bloku, nie znają wcale przyrody.

W Hampton Court specjalna część wystawy to tzw. ogrody małe, dokładnie takie, do jakich mają dostęp mieszkańcy wielkich miast, a w nich oczywiście wszelakie podpowiedzi, więc i ta oprócz warzyw najsilniejsza – naturalność.

Dzikość w mieście

Charlotte Murrell ma ponad 20 lat, kończy studia i właśnie zakłada firmę projektującą ogrody. W 2010 r. wygrała konkurs dla studentów, w którym nagrodą była możliwość pokazania swojego poletka w Hampton Court. To tak jakby początkujący projektant mody mógł zaprezentować sukienkę swego pomysłu na pokazie Diora.

Projekt Charlotte, Wild in the City (Dzikość w mieście), zawiera w sobie wszystko, co w ogrodnictwie świeże i aktualne: przyjazne owadom dzikie kwiaty, wykorzystanie wszystkich powierzchni, nawet dachu karmnika dla ptaków, drewniany płot z pniaków – w szczelinach między nimi schronienie znajdą owady i małe jaszczurki. – Chciałabym, by był to dla nich dom. I niemal od razu po zbudowaniu ogrodu przyleciały do niego pszczoły – opowiada Charlotte. – Cieszę się też, że płot okazał się solidniejszy, niż myślałam. Prosiłam, żeby się o niego nie opierać, ale oczywiście co chwila ktoś to robi – dzięki Bogu, płot stoi.

Ogród Charlotte jest malutki, dosłownie kilka metrów kwadratowych. Właśnie taki, na jaki można pozwolić sobie w mieście. Jest w nim jednak i mała sadzawka (to też ściąga stworzenia i urozmaica środowisko), i leżanka dla zmęczonego pracą profesjonalisty...

Czymś zupełnie innym niż takie niemal gotowe pomysły dla przeciętnego obywatela są ogrody koncepcyjne: to odrobina szaleństwa, jak pokaz haute couture – nikt tego u siebie nie zbuduje, ale popatrzeć można.

Główną nagrodę w tym roku zdobył ogród nazwany Landscape Obscured, Krajobraz Przysłonięty; celem projektanta Dana Lobba było odsłonięcie tego, co zakryte. Z zielonego trawnika sterczy kilka rur wyglądających jak peryskopy. Kiedy w nie zajrzymy, widać to, co pod ziemią – grzyby i mchy. W innym z ogrodów, który zdobył uznanie nie tylko sędziów, ale i odwiedzających, rośliny posadzono w doniczkach i umieszczono do góry nogami, czy raczej korzeniami, na specjalnym stalowym rusztowaniu. Autorka Anoushka Feiler nazwała go „Excuse me while, I kiss the sky” (Przepraszam na chwilę, pocałuję niebo). Tu granicą ogrodu miałoby być dopiero niebo...

Tuż obok tego zdumiewającego spektaklu wyobraźni rozciąga się długi ciąg kramów, straganów i barów. Bo wystawa w Hampton Court to nie tylko haute couture ogrodnictwa, okazy z Narodowych Kolekcji roślin, najmodniejsze kwiaty – to także wielkie targowisko wszystkiego, co z ogrodem się choćby luźno wiąże. Jest ogrodowa rzeźba słonia i smoka, który nosem puszcza dym. Jest sztuczny motyl trzepoczący na druciku. Są buty do ogrodu – takie za 15 funtów, ale i takie za 150. Można nawet kupić wielki głaz, tak spreparowany, by wyglądał na stary i obrośnięty mchem.

Namiot różany

Miejscem, które zachowało królewską klasę, jest namiot różany. Kwiaty te zasłużyły najwyraźniej na wystawie na szczególne traktowanie – prezentowane są w osobnym olbrzymim namiocie, gdzie oszałamiają kolorami i kształtami. Wśród nich Róża Roku 2012 – Moment in Time (Ta jedna chwila). Czerwona, o wielu kwiatach i drobnych płatkach, wydaje się najzupełniej zwykła. Z uznaniem mówią jednak o niej hodowcy ze wszystkich stoisk. Odporna na choroby, niezwykle długo kwitnie, no i zapach. Zapach ma wspaniały. Wybór doskonale zgrał się z motywem przewodnim różanego namiotu: Alicja w Krainie Czarów. To w końcu w książce Lewisa Carrolla okazuje się, że róże powinny być czerwone, a jeśli nie są, to trzeba je pomalować...

Bez względu jednak na to, co o kolorach róż myślała Królowa w słynnej powieści, ich różnorodność jest oszałamiająca. W jednym odcieniu lub w kilku, z pełnymi kwiatami, wydają się tworzyć nieskończoną gamę możliwości. Ciągle nie ma jeszcze tylko róży niebieskiej, ale podobno Japończycy zapowiadają, że już są tego bliscy.

Róże są jak ludzie. Jeśli się o nie odpowiednio nie dba, będą chorować. Po prostu potrzebują uwagi – mówi Elizabeth ze stoiska przygotowanego przez szkółkę ogrodniczą Apuldram Roses. Nosi na głowie uszy królika (w końcu namiot Alicji z Krainy Czarów do czegoś zobowiązuje), uśmiecha się i widać, że róże kocha. Wcale nie uważa, że są trudne. Podobne zdanie ma Michael Marriott z firmy David Austin Roses: – Trzeba wybrać odpowiednią odmianę, przygotować ziemię, a potem tylko podlewać i przycinać, gdy trzeba. A nie ma większej nagrody dla ogrodnika niż róże: kwitną długo, pachną pięknie, wyglądają cudownie – czego więcej chcieć od kwiatów?

Michael, nazywany przez sąsiadów Rose Man (Panem od róż), wcale jednak w swoim domu nie ma klasycznego różanego ogrodu. Przeplatają się one u niego z innymi kwiatami, właśnie tak jak każe najnowsza moda: ogród powinien być możliwie naturalny, a jednocześnie należy wykorzystać każdy skrawek ziemi. – A przy okazji, dzięki temu róż nie muszę spryskiwać, gdyż stają się bardziej odporne na choroby – mówi Rose Man. I on też napomyka o wadach i o równowadze: – W Polsce macie ostre zimy, prawda? To poleciłbym odmiany Mayflower oraz Edrik.

Podziwiając kwiaty na wystawie, można zapomnieć, że to nie tylko pokaz piękna, ale i bezlitosna konkurencja. Stanowisko Fryer’s kipi od przepięknych róż, w najbardziej oryginalnych odcieniach i kształtach. Jednak nie dostało złotego medalu. – W jednym z koszy była przerwa między kwiatami, w tamtym z kolei jeden wystawał nad inne – wzdycha młody chłopak z Fryer’sa. – Ale jechaliśmy z daleka. Róże musieliśmy ściąć przed zmierzchem. Zaczynało padać i to zostawiło ślad na płatkach. Ale to nic. Następna wystawa już za trzy tygodnie w Tatton Park. To w Cheshire, tam gdzie nasza firma. Będzie lepiej.

Działka stałości

Moda w ogrodnictwie jest ważna. To ona nadaje mu świeżość i sprawia, że nie jest nudne – tłumaczy Alan Titchmarsh. – Dzięki modzie grupa roślin, która była niemal nieznana, może znaleźć się w centrum uwagi, a my czegoś się o nich dowiadujemy.

Oprócz kilku corocznych wielkich kwiatowych wystaw, pokazywanych przez telewizję i prezentujących ogrodnicze mody czy wielkie nazwiska, Wielka Brytania szczyci się także ogrodami RHS – miejscami pełnymi spokoju i czystego piękna. Oto Rosemoor w hrabstwie Devon. Bogactwo gatunków kwiatów i drzew zgromadzonych na 65 akrach (ponad 26 ha) trudno nawet opisać. I tu oczywiście nie może zabraknąć ogrodu warzywnego, a w nim niezwykłych pomysłów, jak np. drzewa owocowe przycinane w taki sposób, że gałęzie niczym wachlarz rozkładają się na kamiennych murach – zajmują mniej miejsca, a przy nasłonecznionym murze owoce lepiej dojrzewają. Po zielonych trawnikach biegają szkolne wycieczki, starsze osoby chętnie korzystają z elektrycznych wózków, dzięki którym mogą pokonywać kilometry ścieżek.

Wśród spacerujących dyskretnie przemykają pracownicy – w miejscu tak pełnym kwiatów praca ogrodnika trwa od zmierzchu do świtu. Jej efekty inspirują innych – stąd nawet małe ogródki przed szeregowymi domkami zwykle są wypielęgnowane, a każdy skrawek ziemi wykorzystany. – Ogrodnictwo jest częścią brytyjskiej kultury. Bo ogród nadaje domowi poczucie stałości – kwituje Titchmarsh.

Polityka 37.2011 (2824) z dnia 07.09.2011; Na własne oczy; s. 100
Oryginalny tytuł tekstu: "Triumf tymianku"
Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną