Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Skazany na kryzys

Putin i jego szanse oraz alianse

Ostatnie wydarzenia w Rosji wyraźnie wskazują na kryzys nie tylko tandemu Putin-Miedwiediew, ale całego systemu władzy. Ostatnie wydarzenia w Rosji wyraźnie wskazują na kryzys nie tylko tandemu Putin-Miedwiediew, ale całego systemu władzy. Sergei Karpukhin/Reuters / Forum
Władimir Putin wygra marcowe wybory prezydenckie w Rosji, ale rządzić będzie mu o wiele trudniej niż przez dwie poprzednie kadencje.
Politolodzy nie wróżą już Putinowi długiej kariery, najwyżej dwa, trzy lata.Novikov Maxim/ ITAR-TASS/Forum Politolodzy nie wróżą już Putinowi długiej kariery, najwyżej dwa, trzy lata.
Arabska wiosna, tak jak wcześniej pomarańczowa rewolucja na Ukrainie, bardzo zaniepokoiła Kreml.archer10 (Dennis) (SLOW....)/Flickr CC by SA Arabska wiosna, tak jak wcześniej pomarańczowa rewolucja na Ukrainie, bardzo zaniepokoiła Kreml.

Do wyborów prezydenckich Władimir Putin przygotowuje się co najmniej od jesieni. Już we wrześniu obserwatorzy w Moskwie zauważyli u premiera krwiaki pod oczami, nieomylny znak, że Putin poddał się operacji plastycznej. Zimą przyszedł czas na zastrzyki z botoksu, po których oblicze kandydata nabrało nienaturalnej krągłości i gładkości. Ale nawet te korekty plastyczne nie pomogły ukryć zdenerwowania, gdy przyszło mu komentować wynik własnej partii w grudniowych wyborach do Dumy Państwowej.

Jeszcze kilka lat temu obnażony tors Putina wystarczał za całą kampanię wyborczą. Dziś zużyły się jego tradycyjne chwyty w dialogu ze społeczeństwem, a premier tak bardzo wystraszył się niełaski, w jaką popadł u Rosjan, że w desperackim posunięciu odcina się od własnej partii. „Władimir Putin nigdy nie był bezpośrednio związany z Jedną Rosją” – oświadczył jego rzecznik Dmitrij Pieskow dzień po ogłoszeniu wyników wyborów parlamentarnych. Co się stało z ojcem narodu, który na swych barkach od ponad dekady trzymał cały system władzy? Jak zamierza wygrać wybory prezydenckie?

Upokorzony macho

Państwowa telewizja upokorzonego Putina pokazała tylko raz. I to tylko przez niedopatrzenie i zbytnią pewność siebie, bo kto przy zdrowych zmysłach mógł się spodziewać, że fani brutalnych sportów urządzą sobie pośmiewisko z premiera dżudoki, twardziela, który ani na macie, ani w polityce nie uznaje miękkich środków perswazji i preferuje prosty język siły?

Na fali przygotowań do wyborów prezydenckich Putin chciał ogrzać się w promieniach chwały rosyjskiego rzeźnika Aleksandra Jemelnianienki, który rozniósł w pył amerykańskiego przeciwnika podczas zawodów MMA, mieszanych sztuk walki. Zamiast tego otrzymał bolesny cios w miłość własną – gwizdy i buczenie publiczności. Sytuacja z pozoru banalna, ale wiele mówiąca. Podobnie jak żenujące wyjaśnienia służby prasowej premiera, że gwizdano tak naprawdę na amerykańskiego zawodnika. Zabiegi nie pomogły, Putina wygwizdano ponownie i to na znacznie większą skalę – podczas wyborów parlamentarnych, w których partia władzy Jedna Rosja zdobyła „zaledwie” 49,3 proc. głosów, i tuż po nich, gdy Rosjanie zaczęli protestować przeciwko fałszerstwom wyborczym. To scenariusz, który władzom nie mieścił się dotychczas w głowie.

Zaczęło się od zjazdu Jednej Rosji na Łużnikach, na którym Dmitrij Miedwiediew niespodziewanie wysunął kandydaturę Putina w wiosennych wyborach prezydenckich. Już wtedy było wiadomo, że wcześniejsze wybory parlamentarne będą dla partii rządzącej sporym wyzwaniem, ale co do zwycięstwa Putina nikt nie miał wątpliwości. I właśnie ta pewność, nieuniknioność powrotu Władimira Władimirowicza wywołała falę niezadowolenia. Potencjał niekwestionowanego lidera narodu zaczął się wyczerpywać, a sam Putin nie nawykł do rządzenia przy spadającym poparciu. Jak mówią politolodzy, problemem nie jest zwycięstwo, ale utrzymanie rządu dusz.

Władimir Putin dochodził do władzy na fali drugiej wojny czeczeńskiej, a obietnica skutecznej walki z kaukaską rebelią miała niemałe znaczenie dla wyników wyborów prezydenckich w 2000 r. Z prozachodniego – przynajmniej w sferze deklaracji – polityka szybko przekształcił się jednak w obrońcę rosyjskiej własnej drogi i podnoszenia państwa z upokarzającego pokłonu przed Ameryką i Europą Zachodnią.

Społeczeństwo tej wizji lidera ochoczo przyklasnęło, a przez całe lata politykowi pomagała naftowa koniunktura. Zapewniała stały dopływ funduszy na rozrastające się wydatki socjalne, tak zaniedbane w czasach jego poprzednika Borysa Jelcyna. Ceną za pokój społeczny i za bezpieczeństwo miał być odwrót od raczkującej demokracji, co zresztą wcale Rosjan nie oburzało. Choć nikt nie mówił tego głośno, obie strony doskonale rozumiały, na czym polegała ta umowa społeczna. Wizerunek Putina jako męża stanu ubarwiały scenki rodzajowe, w których jawił się on na przemian jako macho i troskliwy ojczulek. Raz na polowaniu w tajdze, innym razem z dziećmi w przedszkolu.

Dziś tamte chwyty już się nie sprawdzają. – Konsens, który niegdyś Putin zawarł ze społeczeństwem, ulega rozpadowi – mówi politolożka Lilia Szewcowa z Carnegie Moscow Center. – Wcześniej Putin mógł się porównywać z Jelcynem, teraz porównuje się sam ze sobą, ze swoją wersją z poprzednich kadencji. I wcale nie wypada dobrze. Kolejna sprawa to ceny ropy: jeśli światowy kryzys będzie postępować, to wpływy do budżetu spadną. Po trzecie, ten człowiek nie jest już przekonujący jako gwarant stabilności.

Dwie kadencje Putina i jedna Miedwiediewa pokazały, że chodziło raczej o tworzenie pozorów niż o faktyczne gwarancje dobrobytu i bezpieczeństwa.

 

 

Drugi Łukaszenka...

Po 12 latach przykręcania śruby w imię zaprowadzania porządku zagrożenie zamachami terrorystycznymi w Rosji wcale nie zmalało. Z nieba spadają nadmiernie eksploatowane samoloty, a promy idą pod wodę. A do tego wszechobecna korupcja.

Putin będzie próbował wzmocnić swoją legitymację, oddając się pod osąd wyborców, ale jest coraz bardziej oczywiste, że skutek będzie odwrotny do pożądanego. Wszyscy widzą, że to wybory bez wyboru – przekonuje Szewcowa.

Największym problemem Putina będzie właśnie brak legitymacji – mówi publicysta Iwan Preobrażeński. – Wcześniej, nawet jeśli wyniki zawyżano, było jasne, że on i tak by wygrał. Ale tym razem nikt nie uwierzy w zwycięstwo w pierwszej turze. Putin po raz pierwszy będzie Łukaszenką. Dla naszego apatycznego, choć już rozdrażnionego społeczeństwa nie będzie to jednak sprawa kluczowa. Wzrost niezadowolenia mogą jedynie wywołać nieuchronne niepopularne reformy.

Niezależnie od butnych zapewnień Kremla, że Rosja pozostanie bezpieczną wyspą w czasie nadciągającego globalnego kryzysu, spadek koniunktury na świecie nieuchronnie dotknie i ją. – Mówi się, że ekonomiści już pracują nad oszczędnościami i cięciami socjalnymi. To będzie przykre zadanie dla nowego rządu – przekonuje Preobrażeński.

Zapowiedzią nadchodzącej burzy było spektakularne odejście z rządu wieloletniego ministra finansów Aleksieja Kudrina. By uciec z tonącego okrętu, posunął się do publicznego sporu z prezydentem. Putin nie miał wyjścia i musiał go usunąć, choć bardzo tego nie chciał. Bo bolączki rosyjskiej gospodarki są niezmienne od lat – jest przestarzała, mało wydajna i zapóźniona technologicznie, utrzymywana na chodzie głównie dzięki dochodom ze sprzedaży surowców.

Co w takiej sytuacji może zaproponować Rosjanom nowy-stary Putin? Według Szewcowej pogrążona w marazmie władza jest w stanie sięgać tylko po sprawdzone metody: – To powrót do konfrontacyjnej polityki, straszenia wojną, rakietami Iskander w Kaliningradzie. Kolejne koncesje i umizgi władzy wobec struktur siłowych nie mogą oznaczać nic dobrego. – Nie można wykluczyć wariantu siłowego, jeśli dojdzie do radykalizacji protestów powyborczych – dodaje ekspertka.

O gotowości władz do takiego scenariusza miało świadczyć ściągnięcie do Moskwy dodatkowych sił wojsk wewnętrznych i policji, gdy demonstracje przeciw fałszowaniu wyborów parlamentarnych zaczęły się nasilać. Ale wielotysięcznego tłumu nie da się tak łatwo spałować jak kilkusetosobowej grupy, więc po pierwszych masowych aresztach policja zmieniła strategię i zachowywała się jak w demokratycznym państwie (to słowa samych demonstrantów), a prowokatorzy z kremlowskich młodzieżówek zniknęli. Na jak długo władzom starczy podobnej roztropności? I czy zgoda na protesty uspokoi nastroje i zniechęci niezadowolonych do wychodzenia na ulice?

„Drogi Władzie, arabska wiosna zawitała w twoje okolice” – napisał na Twitterze wyjątkowo nielubiany w Moskwie senator John McCain, który swego czasu mówił, że w oczach Putina widzi tylko trzy litery: KGB. Tym razem McCain trafił w czuły punkt, bo arabska wiosna, tak jak wcześniej pomarańczowa rewolucja na Ukrainie, bardzo zaniepokoiła ludzi na Kremlu.

Część ekspertów obawia się, że z braku lepszych pomysłów na kampanię wyborczą Putina władza może sięgnąć po ksenofobiczną retorykę, czego zapowiedzią miałoby być wciągnięcie w szeregi Jednej Rosji dotychczasowego ambasadora przy NATO Dmitrija Rogozina, lidera nacjonalistycznej partii Ojczyzna. Ze spadkiem popularności Władimira Władimirowicza elity radzą sobie tak, jak potrafią – za pomocą topornego PR, usłużnych mediów i mobilizacji tzw. czynnika administracyjnego.

 

 

...czy drugi Breżniew?

Przed wyborami parlamentarnymi pracownicy budżetówki masowo pobierali zaświadczenia uprawniające do głosowania poza miejscem zamieszkania, by później wziąć udział w tzw. karuzelach, czyli wielokrotnym oddawaniu głosów w różnych punktach wyborczych. Młodzieżówki Kremla masowo wyległy na ulice, by tłumaczyć zachodnim dziennikarzom, dlaczego cała Rosja stawia na Jedną Rosję. A Władimir Putin rytualnie przestrzegał zachodnie rządy przed próbami sponsorowania rewolucji w Rosji. Oddajcie te judaszowe srebrniki na walkę z recesją we własnych krajach – grzmiał.

Powyborcze protesty to robota Ameryki – nie zawahał się oświadczyć premier, gdy w końcu przestał udawać, że żadnych demonstracji nie było. Krytykanctwo Stanów dało niektórym ludziom w Rosji sygnał. Opozycja go usłyszała i przy wsparciu amerykańskiego Departamentu Stanu dalej aktywnie działa – przekonywał. Nie dość skutecznie. Kilka dni później rosyjska telewizja państwowa musiała skapitulować i zamiast pokazywać wizyty premiera w Muzeum im. Puszkina, zaczęła nadawać obszerne reportaże o protestach opozycji.

Ostatnie wydarzenia w Rosji wyraźnie wskazują na kryzys nie tylko tandemu Putin-Miedwiediew, ale całego systemu władzy. Czy przyszły prezydent sprosta nowym wyzwaniom? Gdy przedwyborcza intryga z zamianą miejsc na najwyższych stanowiskach została ujawniona, podniosła się fala pełnych rezygnacji komentarzy o nadchodzącej breżniewizacji Rosji. Trwający aż 18 lat okres rządów sekretarza generalnego Leonida Breżniewa nie bez powodu określono jako czas zastoju.

To samo wróżą eksperci Putinowi. W najlepszym razie, twierdzą, Rosję czeka regres wskutek stagnacji – w końcu realnych pomysłów na polityczną i gospodarczą przyszłość kraju w kręgach władzy nie widać. Coraz częściej słychać jednak głosy o wiele bardziej pesymistyczne, a może po prostu realistyczne. – Putin nie dociągnie do końca pierwszej sześcioletniej kadencji, kryzys władzy dopadnie go wcześniej – przewiduje Szewcowa.

Taka opinia w ustach krytycznej wobec Kremla politolożki nie jest zaskoczeniem. Jednak identyczne komentarze są wypowiadane nieoficjalnie przez wysoko postawionych przedstawicieli rosyjskich elit. – Kilkukrotnie słyszałem od moich rozmówców w Moskwie, że to układ najwyżej na dwa–trzy lata – mówi zachodni dyplomata. Już sam fakt, że politycy rosyjscy pozwalają sobie na taką szczerość, wiele mówi o pogłębiających się rysach na moskiewskim monolicie.

Władimir Władimirowicz mógłby spróbować zrzucić odpowiedzialność za porażki na odchodzącego z Kremla Miedwiediewa, ale taki scenariusz chyba nikogo nie przekona. W Rosji nawet małe dzieci wiedzą, kto tak naprawdę rządził państwem przez ostatnie lata.

Jest też inny scenariusz, choć na razie przypomina science fiction. Putin, wsłuchując się w wolnościowe nastroje, sam staje na czele modernizacji, którą głosił przez ostatnie cztery lata Miedwiediew. – Szczerze mówiąc, szybciej Rosję zdemokratyzuje Putin niż Miedwiediew, o ile oczywiście uzna, że mu się to opłaci – przekonuje moskiewski politolog Nikołaj Pietrow. Ale z tym Putin może mieć kłopoty, bo ostatnie miesiące pokazują, że stracił polityczny węch. Może to skutek operacji plastycznych, którym się poddał.

Polityka 01.2012 (2840) z dnia 03.01.2012; Świat; s. 44
Oryginalny tytuł tekstu: "Skazany na kryzys"
Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną