Santorum to konserwatywny polityk, o którym wyrażano się z politowaniem i któremu nikt nie daje szans na nominację; w sondażach długo wlókł się w ogonie kandydatów. W Iowa wygrał dzięki poparciu ewangelickich protestantów i pracowitości - w kampanii odwiedził wszystkie 99 hrabstw. W innych stanach będzie gorzej, gdyż jako "niewybieralny" w konfrontacji z Obamą nie ma funduszy, ani organizacji.
Sukces Santoruma to miara desperacji Republikanów. Od roku próbują znaleźć alternatywę dla Romney'a, którego nie lubi prawicowa baza partii decydująca o nominacji. Sondaże wskazują, że ma największe szanse na pokonanie prezydenta, ale konserwatyści mu nie ufają uważając go za lawiranta bez przekonań, który pójdzie na ugodę z Demokratami. Kolejni kandydaci do wymiany, popierani przez Tea Party - Michele Bachman, Rick Perry, Herman Cain - okazywali się jednak nieporozumieniem. Najpoważniejszy wydawał się Newt Gingrich, były szef Izby Reprezentantów, architekt "republikańskiej rewolucji" w Kongresie. Ale Gingrich to także symbol obecnej polaryzacji politycznej w USA, bez szans na przyciągnięcie niezależnych, więc republikański establishment postanowił go zniszczyć. Jego czwarte miejsce w Iowa wskazuje, że GOP jest na dobrej drodze do tego celu.
Batalia o nominację będzie trwała długo, gdyż głosy w pierwszej fazie prawyborów przydziela się proporcjonalnie. Jeżeli za tydzień Romney wygra, jak się oczekuje, prawybory w New Hampshire, wobec braku silnych konkurentów wzrośnie poczucie nieuchronności jego nominacji. Będzie jednak kandydatem słabym w sytuacji podziału w GOP i niewielkiego entuzjazmu dla jego osoby.