Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Bomby tykają równocześnie

W Syrii zaostrza się wojna domowa między bliskim sojusznikiem Iranu prezydentem Baszarem al-Asadem a (ponoć finansowaną z zagranicy) opozycją. W Syrii zaostrza się wojna domowa między bliskim sojusznikiem Iranu prezydentem Baszarem al-Asadem a (ponoć finansowaną z zagranicy) opozycją. zoonabar / Flickr CC by SA
Nie brak pretekstów, by wywołać kolejną wojnę na Bliskim Wschodzie, pytanie tylko – po co?
Artykuł pochodzi z 2 numeru tygodnika FORUM, w kioskach od 9 stycznia 2012 r.Polityka Artykuł pochodzi z 2 numeru tygodnika FORUM, w kioskach od 9 stycznia 2012 r.

Wiele zegarów tyka jednocześnie na Bliskim Wschodzie. Wciąż możemy liczyć na to, że w ostatniej chwili wydarzy się cud, możemy też być pewni, iż sporo ludzi dobrej woli pracuje usilnie za kulisami, by do niego doszło. Wojownicza retoryka ma swoją inercję a potężne zbrojenia – takie jak te z ostatnich lat na Bliskim Wschodzie – nie mogą trwać zbyt długo. Oba czynniki stwarzają poczucie, że coś się musi zaraz stać. Jeśli nie dochodzi do przełomu w negocjacjach, rośnie prawdopodobieństwo wybuchu przemocy. Nawet drobny incydent może wywołać wielką konfrontację. Sławnym tego przykładem jest wybuch I wojny światowej w 1914 roku.

Iran pod presją

Na Bliskim Wschodzie zaś nie brakuje pretekstów do konfrontacji na wielką skalę. Na przykład wskutek sankcji wymierzonych w irański bank centralny, które prezydent Barack Obama zatwierdził pod sam koniec 2011 roku, czarnorynkowy kurs riala podskoczył do 16 tysięcy za dolara i jest o 30 procent wyższy niż oficjalny. A to źle wróży irańskiej gospodarce i tamtejszym władzom. Eksperci od wojny i pokoju traktują czasami różnicę między kursem oficjalnym i nieoficjalnym jako wskaźnik stabilności danego kraju. Ajatollahom zostało niewielkie pole manewru i dlatego wojna staje się dla nich atrakcyjną opcją. W pewnym sensie atak Ameryki lub Izraela byłby dla nich politycznym dobrodziejstwem i zapewniłby im poparcie w kraju.

Uprzedzający atak na irańskie instalacje jądrowe może dojść do skutku, ale raczej nie w najbliższych miesiącach i tylko jeśli kryzysu nie uda się rozwiązać w inny sposób. Izrael nieustannie nasila groźby, ale izraelski nalot raczej nie nastąpi wkrótce. Tym bardziej, że Stany Zjednoczone zajmują ostatnio coraz ostrzejsze stanowisko wobec Iranu, co skłania analityków do spekulacji, czy sam Obama nie wyda rozkazu do ataku w okresie poprzedzającym listopadowe wybory.

Kwestia, czy Iran może zaatakować pierwszy, jest dużo bardziej złożona. Do pewnego momentu presja czyni negocjacje bardziej atrakcyjnymi dla reżimu. Istotne jest to, czy Ameryka nie przeholuje z nowymi sankcjami, jak ostrzegają niektórzy eksperci (w tym urzędnicy amerykańscy). Równie ważne jest, że najostrzejsze sankcje, mające pozbawić Iran zysków z eksportu ropy, nie wejdą w życie natychmiast i Obama będzie mógł je zawiesić, jeśli uzna to za stosowne.

Uwaga, cieśnina!

W reakcji na sankcje Iran zagroził odcięciem transportu ropy przez cieśninę Ormuz. – Jeśli zostaną nałożone sankcje na irański eksport ropy, to przez cieśninę Ormuz nie przepłynie nawet kropla surowca – groził niedawno wiceprezydent Iranu Mohamed-Reza Rahimi. Słowa te padły na początku 10-dniowych manewrów marynarki irańskiej w Zatoce Perskiej, których punktem kulminacyjnym było odpalenie rakiet „dalekiego” (zdaniem zachodnich ekspertów najwyżej średniego – przyp. FORUM) zasięgu.

To najprawdopodobniej blef i czcze pogróżki, bowiem takie działanie nie tylko spowodowałoby interwencję wojskową USA, ale zapewniłoby dla niej poparcie całego świata. Co więcej, ucierpiałby sam Iran. Jak tłumaczył niedawno dziennikowi „The Jerusalem Post” pewien ekspert z ośrodka RAND Corporation, dla Iranu cieśnina Ormuz jest równie ważna co dla innych krajów, jeśli nie bardziej (80 proc. wpływów do budżetu Iranu pochodzi ze sprzedaży ropy, której większość kraj ten eksportuje przez cieśninę, przede wszystkim do Chin oraz Indii – przyp. FORUM).

Jednak Iran może wybrać bardziej ograniczoną opcję, która z czasem przerodzi się w otwartą wojnę. Jest to bardzo prawdopodobne, zwłaszcza jeśli dojdzie do uruchomienia ostrzejszych sankcji albo znacznego osłabienia wewnętrznej stabilności (choćby dlatego, że wojna odwróciłaby uwagę świata od brutalnych represji, jakimi reżim odpowiedziałby na niepokoje społeczne). Jest wiele obszarów, gdzie Iran może zaleźć za skórę Amerykanom i ich sojusznikom pod wiarygodnym pretekstem – na myśl przychodzi Irak, Liban, strefa Gazy.

Poza tym republika islamska może zostać dosłownie wciągnięta w wojnę z USA i NATO, np. w Syrii, gdzie zaostrza się wojna domowa między bliskim sojusznikiem Iranu prezydentem Baszarem al-Asadem a (ponoć finansowaną z zagranicy) opozycją. Ekipa obserwatorów Ligi Arabskiej przebywała w Syrii kilka dni temu i potwierdziła doniesienia o przemocy, co wywołało apele o ostrzejsze działania.

Gaza raz jeszcze

Co prawda interwencja wojskowa taka jak w Libii jest raczej niemożliwa, przynajmniej dopóki Rosja i Chiny blokują w Radzie Bezpieczeństwa ONZ rezolucję, która by autoryzowała taką interwencję albo narzuciła bardzo ostre sankcje na reżim Asada. Jednak w miarę jak rośnie oburzenie całego świata na brutalne działania reżimu w Damaszku, wzmaga się też presja na jego zagranicznych sojuszników. Nie jest wykluczony scenariusz, w którym rosyjskie i chińskie weto zostanie przełamane na mocy rezolucji 377 Rady Bezpieczeństwa (tzw. Razem dla pokoju). Jeśli sytuacja w Syrii rozwinie się w kierunku utraty kontroli przez władze centralne w kluczowych dziedzinach, pojawi się pretekst do interwencji – zabezpieczenie syryjskiego arsenału rakiet z głowicami chemicznymi.

I wreszcie szykuje się chyba bardziej ograniczona w skali wojna – interwencja armii izraelskiej w strefie Gazy. W grudniu graniczący z nią półwysep Synaj stał się wyjętym spod prawa terenem ożywionego handlu bronią, co doprowadziło do destabilizacji na południu Izraela, a jednocześnie pozwoliło na szybkie dozbrojenie bojówek w Gazie. Izrael potwierdził przygotowania do kampanii, która wedle doniesień ma być bardzo intensywna. „W ramach planu nadzorowanego przez szefa sztabu generalnego generała Beniamina Ganca następna operacja w Gazie potrwa krócej od tej rozpoczętej pod koniec 2008 roku, ale będzie miała większą siłę rażenia” – pisał kilka dni temu izraelski dziennik „Haarec”.

Celem takiego ataku będzie rozbicie Hamasu i Islamskiego Dżihadu, czyli najsilniejszych grup zbrojnych w Gazie, zanim w ciągu paru miesięcy dokończone zostaną wybory w Egipcie i powstanie nowy rząd zdominowany przez Bractwo Muzułmańskie. Zmiana ta położy kres możliwości działań ze strony Izraela, bowiem Hamas to odnoga Bractwa Muzułmańskiego i nowy rząd w Kairze będzie bardzo przeciwny jakiejkolwiek interwencji izraelskiej w Gazie. To z kolei ośmieliłoby Hamas do ataków na Izrael bez przejmowania się ewentualnym odwetem.

Autor jest bułgarskim politologiem i publicystą.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną