Pierwszy serial z akcją osadzoną w środowisku miłośników wyścigów konnych, w Polsce reklamowany udziałem Weroniki Rosati (w epizodycznej roli krupierki w kasynie), mimo oscarowych gwiazd w obsadzie, wystawnej produkcji, malowniczych plenerów i koni na ekranie – nie cieszył się oszałamiającą popularnością. Nawet jak na elitarne z założenia produkcje stacji HBO. Średnio odcinek oglądało w Stanach Zjednoczonych do pół miliona widzów. Krytycy narzekali na wysoki próg wejścia w akcję – fachowe słownictwo koniarzy łamane przez slang hazardowy i zbyt wolno rozwijającą się akcję. Jednak to nie słaba, zwłaszcza w stosunku do wysokich kosztów produkcji, oglądalność serialu miała zaważyć na niespodziewanej decyzji zamknięcia planu zdjęciowego w trakcie kręcenia odcinków drugiego sezonu. Poszło o konie.
„Naszym priorytetem jest bezpieczeństwo. Na planie serialu obowiązywały najwyższe standardy bezpieczeństwa, które były bardziej rygorystyczne od przepisów mających zastosowanie w przypadku wyścigów konnych. Niestety wprowadzenie niezwykle wyśrubowanych standardów bezpieczeństwa nie eliminuje całkowicie ryzyka wystąpienia wypadku i nie możemy zagwarantować, że do takiej sytuacji nie dojdzie w przyszłości, w związku z tym podjęliśmy niezwykle trudną dla nas decyzję” – napisali w oświadczeniu dla mediów producenci serialu David Milch i Michael Mann.
Mimo owych „najwyższych standardów bezpieczeństwa” podczas produkcji pierwszego sezonu padły dwa konie, do których właśnie dołączyło trzecie zwierzę. Twórcy najwyraźniej przestraszyli się złego PR-u i etykietki morderców zwierząt, zwłaszcza że, jak podaje strona hollywoodreporter.com, PETA (People for the Ethical Treatment of Animals) już ogłosiła, że HBO używało „starych, niesprawnych i nafaszerowanych lekami koni” i wezwała do przeprowadzenie dochodzenia w tej sprawie.
Weronika Rosati nie ma szczęścia do Hollywood. Żal.