Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Za czerwonym murem

Życie na Kremlu od kuchni

Widok z Placu Czerwonego: Mauzoleum Lenina, a za murem fasada Pałacu Senackiego, gdzie urzęduje prezydent Rosji. Widok z Placu Czerwonego: Mauzoleum Lenina, a za murem fasada Pałacu Senackiego, gdzie urzęduje prezydent Rosji. Franz-Marc Frei / Corbis
7 maja Władimir Putin obejmie władzę przy akompaniamencie kremlowskich kurantów. Do rewolucji wygrywały „Boże, chroń cara”, potem „Międzynarodówkę”, dziś hymn Rosyjskiej Federacji. Władza w Rosji się zmienia, Kreml pozostaje.
Prezydencko-premierowski toast mlekiem.RIA Novosti / Reuters/Forum Prezydencko-premierowski toast mlekiem.
Miedwiediew pokazuje Obamie swój gabinet.Pete Souza/White House Miedwiediew pokazuje Obamie swój gabinet.
Sala Gieorgijewska uznawana za najbardziej reprezentacyjne pomieszczenie Kremla.Vladimir Rodionov/AP/Fotolink Sala Gieorgijewska uznawana za najbardziej reprezentacyjne pomieszczenie Kremla.
BEW

To będzie sądny dzień dla kremlowskiej służby protokołu. Zaprzysiężenie głowy państwa jest rozplanowane co do sekundy, mistrzowie ceremonii uwzględniają nawet tempo kroku elekta, bowiem zgodnie z carską tradycją bohater dnia maszeruje przez pełne przepychu sale Wielkiego Pałacu Kremlowskiego. Pochód zajmie mu ponad półtorej minuty, dojść musi równo w południe. W pozłacanej Sali Andriejewskiej, gdzie od połowy XIX w. koronowano carów, Władimir Putin wypowie 33 słowa przysięgi. Zobowiąże się do przestrzegania praw i wolności człowieka i obywatela, obieca wiernie służyć narodowi, po czym przewodniczący sądu konstytucyjnego ogłosi, że nowy prezydent objął stanowisko. Rozbrzmi hymn Rosyjskiej Federacji, wykonywany przez chór i orkiestrę.

Po uroczystościach w pałacu świeżo upieczony prezydent przyjmie paradę Pułku Kremlowskiego na placu Soborowym. Potem pomodli się z patriarchą Moskwy i Wszechrusi w pobliskim Soborze Zwiastowania, świątyni kniaziów i carów. Już po południu, w zaciszu gabinetów, Putin otrzyma ostatnie z insygniów władzy – Czeget, czyli 11-kilogramową „walizkę atomową” z kodami do arsenału strategicznego. Za pryncypałem noszą ją specjalnie wyznaczeni oficerowie, oddani i dyskretni, ale też obdarzeni regularnymi rysami twarzy, by zanadto nie rzucać się w oczy. Do końca rządów nie odstąpią prezydenta ani na krok. Gdy w 2000 r. Putin pilotował Su-27, obok leciał drugi myśliwiec – z oficerem i „walizką” na pokładzie.

Tunele do schronu

Prezydent Rosji urzęduje w Pałacu Senackim. Rezydencja, zbudowana za rządów Katarzyny II, ma kształt trójkąta zwieńczonego kopułą. Krótszym bokiem przylega do zewnętrznego muru Kremla, jej biało-żółta elewacja góruje nad placem Czerwonym. Tu urzędowali przywódcy ZSRR, Lenin i Stalin mieli tu nawet mieszkania. Na początku lat 90. w dawnym gabinecie Stalina odkryto pod podłogą tajne przejście – w ten sposób szef NKWD Ławrientij Beria miał podobno szpiegować swego przełożonego. To nie koniec tajemnic kremlowskich podziemi. Były szef protokołu prezydenta Rosji Władimir Szewczenko twierdzi, że w czasie zimnej wojny wybudowano tam specjalną drogę ewakuacyjną, zwaną „kremlowskim metrem”. Korytarze miały prowadzić do schronów dla partyjnej wierchuszki.

W czasach ZSRR zmiana warty na Kremlu zaczynała się od wielkiej przeprowadzki, bowiem nowi wodzowie nie chcieli pracować w gabinetach poprzedników. Gust mieli dość podobny: ciemne meble, ciężka boazeria, skórzane fotele. Estetyczną pierestrojkę zaprowadził tu dopiero Michaił Gorbaczow. Ściany jego gabinetu obito jasnożółtym jedwabiem, sprowadzono drogie, włoskie meble. Jednakże wiosną 1991 r. eleganckie pomieszczenie zostało zalane. Zawiniły ulewne deszcze, ale w upadającym Związku Radzieckim wszystko się sypało, nawet siedziba władzy. Od września 1991 r. do rozpadu ZSRR na Kremlu mieszkali dwaj konkurujący ze sobą przywódcy – prezydent Kraju Rad Michaił Gorbaczow i Borys Jelcyn, głowa Rosyjskiej Federacyjnej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej.

W 1993 r. Jelcyn, już jako prezydent Rosji, zarządził generalny remont na Kremlu. Trzyletnie prace przywróciły rezydencji carskie oblicze, ale skończyły się też korupcyjnym skandalem na wielką skalę. Renowacją kierował Bahgjet Pacolli z Kosowa, znajomy szefa wydziału administracyjnego Kremla Pawła Borodina. Śledztwo w sprawie milionowych łapówek wszczął prokurator generalny Jurij Skuratow. Jelcyn go zdymisjonował. Wkrótce telewizja wyemitowała film dokumentalny „Troje w łóżku”, gdzie „człowiek podobny do Skuratowa” uprawiał seks z dwiema kobietami. Korupcji nie wykryto, a o odnowionym Kremlu mówiono, że choć iskrzy się od złota, klamki jak odpadały, tak odpadają.

Od strony praktycznej przeprowadzka na Kreml nie jest dla Putina specjalnie atrakcyjna. – Kiedy został szefem rządu, w siedzibie premiera przeprowadzono generalny remont – mówi politolog Aleksiej Muchin. Jest tam o wiele wygodniej, wybudowano m.in. basen i dwie sale bankietowe. A historyczne mury niosą wiele ograniczeń – nie wyląduje tu helikopter (w 2001 r. Putin co prawda dwa razy próbował, ale przekonano go, że to zły pomysł), a każda modernizacja musi być konsultowana z radą ochrony zabytków. Z drugiej strony Kreml to niekwestionowany symbol rosyjskiej władzy. Pracownicy prezydenckiej administracji, choć narzekają na warunki pracy w zabytku, niechętnie przenoszą się poza czerwone mury. Im dalej od prezydenta, tym mniej prestiżowo.

 

 

Putin rządzi pilotem

Prezydent Rosji ma dwa gabinety: roboczy i reprezentacyjny. Ten pierwszy znajduje się w centralnej części budynku na pierwszym piętrze – miejsce do pracy wskazali podobno bioenergoterapeuci sprowadzeni jeszcze w latach 90. przez Borodina, który nadzorował remont. Wystrój wnętrza jest stonowany i niewiele się zmienił od czasów Jelcyna – dębowe panele na ścianach, ciemnobrązowe meble, złocistobrązowe zasłony, beż i zgaszona czerwień dywanów. Wnętrze oświetlają dwa kryształowe żyrandole. Na półkach słowniki biograficzne, albumy, tomy serii „Ogólnoświatowa geografia” poświęcone Ameryce Północnej, Afryce, Azji. Między regałami zawieszono zwierciadło w złotej ramie, przy dużym dębowym stole stoi osiem eleganckich krzeseł.

Mało tu osobistych przedmiotów. Korespondent gazety „Leningradskaja Prawda”, któremu w 2004 r. udało się zwiedzić roboczy gabinet prezydenta Putina, dostrzegł powieszone w rogu niewielkie zdjęcie głowy państwa z dziećmi. Nie z własnymi córkami – te są pilnie strzeżoną tajemnicą – lecz gromadką obcych dzieci. „Wnętrze wyjątkowo pasuje do właściciela” – podsumował dziennikarz.

Dmitrij Miedwiediew też nie trzymał w gabinecie zdjęcia syna Ilji, choć nie ukrywa go przed światem. Na bocznym stoliczku miał za to fotografię żony Swietłany. Centralnym miejscem gabinetu roboczego jest oczywiście prezydenckie biurko. Nad nim wisi dwugłowy orzeł, herb Rosyjskiej Federacji, po prawej stronie stoi flaga Rosji, po lewej sztandar prezydenta.

W kątach stoją rośliny doniczkowe, aglonemy. Wybrano je, bo lubią półcień – firanki w kremlowskim gabinecie są nieprzezroczyste, ze względów bezpieczeństwa nie otwiera się okien. Co jakiś czas kwiaty trafiają na rekonwalescencję do ogrodu zimowego. Plotka głosi, że o zieleń na Kremlu zatroszczyli się jelcynowscy demokraci, którzy na początku lat 90. licznie, choć na krótko, zagościli za czerwonymi murami. Osobiście podlewali rośliny, wymieniali się odnóżkami. Teraz o kremlowskie doniczki dbają specjalnie wyznaczone pracownice, zwane przez rosyjską prasę popularną „kwiatoznawczyniami”.

Na biurku prezydenta stoi komputer, przez który rosyjski przywódca jest na bieżąco informowany o wydarzeniach w kraju i na świecie. Za nim telewizyjny ekran. Opozycyjny polityk Borys Niemcow wspominał, że na biurku Jelcyna leżało pióro, którym prezydent podpisywał dekrety. Putin trzymał pod ręką pilota. Miedwiediew ma notebooka, a w zestawie biurowym z zielonego marmuru trzyma kolorowe ołówki. Do biurka dołączono przystawkę – stolik z dwoma krzesłami ustawionymi naprzeciwko siebie. W tym miejscu prezydent, pod czujnym okiem kamer, wysłuchuje sprawozdań podwładnych. Przez ostatnie cztery lata Miedwiediew przepytywał Putina. W maju zamienią się miejscami.

Halo, tu Władimir

Na prezydenckim biurku stoją też cztery telefony. Siermiężne aparaty z lat 70. sprawiają wrażenie bezużytecznych. Nic bardziej mylnego. To tak zwana „wiertuszka”, specjalna linia telefoniczna do rozmów z najważniejszymi osobami w państwie. Takie połączenia założono również w prezydenckich samochodach, samolotach i w podmoskiewskich rezydencjach.

Telefon od prezydenta zawsze budzi emocje. Weteran politycznej sceny Władimir Żyrynowski do dziś wspomina, jak prezydent Putin zadzwonił z życzeniami na urodziny. Lider demokratycznej partii Jabłoko Grigorij Jawliński pamięta telefon od prezydenta w 2003 r., gdy ten pogratulował mu zdobycia mandatu deputowanego do Dumy. Nieco później okazało się, że Jabłoko nie zdołało przekroczyć 5-proc. progu wyborczego.

 

 

Wbrew plotkom na Kremlu nie ma już gorącej linii do Białego Domu. Ustanowiono ją w 1963 r., gdy Związkiem Radzieckim rządził Nikita Chruszczow, a w Stanach Zjednoczonych John F. Kennedy. Był środek zimnej wojny, krótko po kryzysie kubańskim, gdy rokowania między ZSRR a USA ciągnęły się w nieskończoność, a utrudniona komunikacja mogła doprowadzić do pochopnego ataku atomowego jednej z potęg.

Pierwsza gorąca linia była jedynie telegrafem, dopiero później pojawił się słynny „czerwony telefon” do bezpośrednich rozmów między prezydentem USA a radzieckim gensekiem. Użyto go po raz pierwszy podczas wojny sześciodniowej w 1967 r., a po raz ostatni w 1988 r., gdy Ronald Reagan rozmawiał z Gorbaczowem o sytuacji w Polsce tuż przed upadkiem komunizmu. Od tamtego czasu rozmowy telefoniczne między głowami państw stały się rzeczą powszednią, a prezydent Rosji znacznie częściej podejmuje zagranicznych gości u siebie.

Prezydentów i premierów przyjmuje zwykle w gabinecie reprezentacyjnym, czyli Małej Sali, zwanej też Owalną. Jasnozielone ściany, białe kolumny, mozaikowy parkiet z najcenniejszych rodzajów drewna nadają miejscu słoneczny charakter. W eleganckim pomieszczeniu ustawiono jasne meble, duży, owalny stół oraz ciemnozielone krzesła. Rosjanie pozazdrościli Amerykanom pamiątkowych zdjęć przy kominku w Białym Domu – ten na Kremlu jest z zielonego marmuru, a gość i gospodarz zasiadają w dwóch eleganckich fotelach. Atmosfera w Moskwie jest zdecydowanie bardziej formalna.

Nad białym biurkiem prezydenta, w specjalnej wnęce, stoi rzeźba Piotra I (w gabinecie są jeszcze posągi Katarzyny II, Aleksandra II, Mikołaja II). Nie ma tu osobistych rzeczy głowy państwa. Do biurka dołączono dwuosobowy stół do rozmów w cztery oczy. Pomieszczenie ma obły kształt, a prasa rosyjska twierdzi, że w latach 90. nazywano je nawet Gabinetem Owalnym.

Drugim pomieszczeniem reprezentacyjnym w Pałacu Senackim jest Sala Jekateryńska. Ma kształt rotundy, zdobią ją rzeźby – m.in. alegoryczne dzieło „Rosja i Praworządność”. Tu prezydent Rosji prowadzi zagraniczne rozmowy w szerszym gronie. W 1996 r. szefowie państw grupy G8 rozmawiali w tej sali o globalnym bezpieczeństwie atomowym.

Prezydencki korek

Pod tajemniczym adresem Kreml 9 mieści się GON, czyli Garaż Specjalnego Przeznaczenia. To wydzielony oddział Federalnej Służby Ochrony, który odpowiada za naziemny transport najważniejszych osób w państwie. GON powstał sto lat temu, bo car Mikołaj II był wielbicielem automobili. W 1917 r. jego kolekcja liczyła 46 samochodów – miał ich najwięcej spośród koronowanych głów w Europie. Dziś w garażach GON stoją setki państwowych samochodów. Nie ujawnia się ile, ale dominują Mercedesy. W 2010 r., na fali wspierania rodzimego przemysłu motoryzacyjnego, administracja prezydencka zapowiedziała, że głowa państwa przesiądzie się do specjalnie zaprojektowanej limuzyny marki ZIŁ. Na razie jednak niemiecka marka jest wciąż bezkonkurencyjna.

Jelcyn jeździł błękitnym Mercedesem, jego kuloodporny egzemplarz był o pół metra dłuższy od zwykłego, miał też w środku barek. Miedwiediew i Putin jeżdżą przede wszystkim czarnymi Mercedesami 600 Pullman. Pod względem wytrzymałości na atak sześciometrowe limuzyny dorównują podobno czołgom. Kremlowskie samochody myje się tylko ręcznie i robią to tylko kobiety – tak nakazuje podobno tradycja.

Każdego dnia rano i wieczorem kolumny prezydenta i premiera skutecznie blokują drogę między podmoskiewską Rublowką (gdzie mieszczą się rezydencje Putina i Miedwiediewa) a centrum Moskwy. Na czas przejazdu każdego z panów trasa jest zamykana, dzięki czemu 40-km odcinek pokonują w 15 minut. Zwykli moskwiczanie klną w tym czasie pod nosem.

Putin mieszka w Nowo Ogariowo, Miedwiediew w Gorkach 9, dawnej siedzibie Jelcyna. Rezydencje dzielą się na część roboczą i mieszkalną. Toczy się w nich aktywne życie polityczne: zwoływane są konferencje prasowe, briefingi, a nawet posiedzenia rządu. Podmoskiewskie siedziby odwiedzają zagraniczni goście. George Bush był w Nowo Ogariowo, Barack Obama – w Gorkach 9.

Słychać głosy, że głowa państwa powinna wyprowadzić się z Kremla, żyć i pracować w ustronnej rezydencji i nie przeszkadzać zmotoryzowanym obywatelom w podróżowaniu po mieście. Postulował to jeden z uczestników marcowych wyborów prezydenckich, miliarder Michaił Prochorow. Trudno sobie jednak wyobrazić, by rosyjska władza, która przez wieki odgradzała się od reszty świata kamiennym murem, na tyle zbliżyła się do swojego ludu. Na czas zaprzysiężenia plac Czerwony otoczą kordony wojska wewnętrznego i policji, by wiece opozycji nie zakłóciły ceremonii. Mimo to będzie to najtrudniejsza, a być może ostatnia kadencja Putina. Za murami rewolucji jednak nie będzie – nowy-stary prezydent Rosji zasiądzie za tym samym biurkiem co Jelcyn.

Korzystałam z książki Władimira Szewczenki „Codzienne życie Kremla z prezydentami”.

Polityka 14.2012 (2853) z dnia 04.04.2012; Świat; s. 60
Oryginalny tytuł tekstu: "Za czerwonym murem"
Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną