Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Kto wygra z Obamą?

Santorum wycofał się z wyścigu prezydenckiego

Rick Santorum się wycofuje z rywalizacji prezydenckiej i otwiera drogę Mittowi Romneyowi do niełatwego pojedynku.

Partia Republikańska, zwana górnolotnie GOP: Grand Old Party, przeczy swojej nazwie. Wcale nie jest wielka, skoro nie brak w Stanach Zjednoczonych poważnych komentatorów, którzy twierdzą, że tegoroczna grupa pretendentów - Romney, Santorum, Gingrich, Paul - to najsłabsza drużyna, jaką ktokolwiek ma w pamięci.

Ameryka - jak kilka krajów europejskich, zwłaszcza Francja i Wielka Brytania - stała się od lat „demokracją remisu”, „krajem 50:50”, co oznacza, iż dwa obozy, o równych mniej więcej wpływach, starają się zdobyć władzę i ostatecznie rywalizację rozstrzygają nie przysięgli zwolennicy jednego czy drugiego obozu, lecz ludzie umiarkowanego centrum. Co za paradoks! Wybory wygrywa się w centrum, a nie w płomiennym zaangażowaniu partyjnym. Santorum, katolik nie tylko konserwatywny, ale przede wszystkim nietolerancyjny - na zwycięstwo w Ameryce szans żadnych nie miał. I trudno nie zgodzić się z Romneyem, który w swojej kampanii podkreśla, że Santorum nie jest człowiekiem, który pokonałby Baracka Obamę.

Pytanie czy jest nim sam Romney? Niewątpliwie na wycofaniu się Santoruma Romney zyskuje prawie 3 mln dolarów, które z góry przeznaczył na kampanię w zbliżających się wyborach wstępnych w Pensylwanii, rodzinnym stanie Santoruma. Zniknął stamtąd groźny rywal, więc pieniądze można przeznaczyć na kampanię w innym stanie.Ten z pozoru drobny fakt obnaża coraz poważniejszą chorobę amerykańskiej demokracji: jej uzależnienie się od pieniędzy.

Dwa lata temu amerykański Sąd Najwyższy zmienił prawo wyborcze, znosząc w praktyce wszelkie ograniczenia finansowania kandydatów przez wielkie korporacje i banki. O ile wybory przed 4 laty już były drogie: 5,3 mld dolarów, to w tym roku szacuje się, że będą oszałamiająco kosztowne - w sumie kandydaci będą musieli wydać może i 8 mld dolarów. I to głównie na kampanie telewizyjne, najczęściej negatywne, w których obsmarowuje się przeciwnika. Czy dojdzie do tego, że kandydat biedny, nie popierany przez wielki kapitał - nie będzie z zasady miał czego szukać w Ameryce? Znamienne, że w czasach trudności gospodarczych, rekordowych nierówności majątkowych, oburzenia na chciwość bankierów - rosną szanse milionera Romneya, który w dodatku chciał ukryć przed wyborcami, że płaci śmiesznie niskie podatki w porównaniu z mniej fortunnymi Amerykanami.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wstrząsająca opowieść Polki, która przeszła aborcyjne piekło. „Nie wiedziałam, czy umieram, czy tak ma być”

Trzy tygodnie temu w warszawskim szpitalu MSWiA miała aborcję. I w szpitalu, i jeszcze zanim do niego trafiła, przeszła piekło. Opowiada o tym „Polityce”. „Piszę list do Tuska i Hołowni. Chcę, by poznali moją historię ze szczegółami”.

Anna J. Dudek
24.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną