Nie mieliśmy żadnych wątpliwości co do wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka (ETPC). Rosja powinna była współpracować z Trybunałem i traktować po ludzku krewnych ofiar katyńskich - orzekł w poniedziałek ten europejski sąd. Jemu także - zasłaniając się tajemnicą państwową - prokuratura rosyjska nie udostępniła akt umorzonego w 2004 r. śledztwa. Ani nawet nie udostępniła uzasadnienia tego umorzenia.
Stanowisko rosyjskich sądów wojskowych utrzymujących, że ofiary „zaginęły” w sowieckich obozach było przykładem rażącego braku szacunku dla odczuć ich krewnych i umyślnym zaciemnianiem okoliczności zbrodni katyńskiej - głosi komunikat ze Strasburga. Trybunał rozbił też argument rzekomej tajemnicy i względów bezpieczeństwa: zauważył, że jawne śledztwo w sprawie zbrodni byłego reżimu stalinowskiego nie mogło przecież naruszyć interesów bezpieczeństwa Rosji współczesnej. Trybunał przyznał części krewnych ofiar drobne odszkodowanie pieniężne za sposób, w jaki z nimi postępowały dzisiejsze rosyjskie władze wymiaru sprawiedliwości.
Czyli Rosja zrobiła źle, że nie pokazała dokumentów i nie uszanowała odczuć ofiar. No i co? Zdumiewająca jest - wstępna, miejmy nadzieję - reakcja Moskwy. Agencja ITAR-TASS przyznaje, iż Trybunał potwierdził, że zbrodnie wojenne nie ulegają przedawnieniu, ale utrzymuje, że władze rosyjskie nie mają obowiązku wznowienia umorzonego przed 8 laty śledztwa. Z kolei szefa biura przedstawiciela Federacji Rosyjskiej przy ETPC, Andriej Fiodorow miał powiedzieć, że "na tym etapie sprawy Rosja nie planuje zaskarżenia wyroku ETPC". Czyli: no dobrze, skrytykowano nas, nie będziemy tego nawet roztrząsać, ale postępowania nie zmienimy i co nam zrobicie? Dawniej było popularne powiedzenie: gadał dziad do obrazu, a obraz do niego ani razu.