We współczesnej demokracji takie widowiska są bardziej ekscytujące niż samo głosowanie. „Leć jak motyl, a żądło wbijaj jak pszczoła” – tej rady boksera Muhameda Ali udzielał Hollande’owi pracownik jego sztabu. W obozach obu rywali zgromadzono przed ekranami po kilkuset młodych ludzi z telefonami komórkowymi, którzy mieli nasycić sieci społecznościowe przychylnymi twittami, postami i mejlami.
Sarkozy musiał bronić bilansu swej kadencji. Dowodził, że jednoczenie Francuzów to piękna idea, lecz jej wprowadzanie w życie jest trudne. Przekonywał, iż odpowiedzialność i stanowczość w trudnych i niebezpiecznych czasach kryzysu są bardzo ważne i że socjalistyczny kandydat nie stanie na wysokości zadania, gdyż zapowiada wydatki bez pokrycia.
- Pan chce, żeby było mniej bogatych, a ja, żeby było mniej biednych – powiedział Sarkozy. Hollande zarzucał, że Sarkozy troszczył się o uprzywilejowanych, stworzył niesprawiedliwość i nierówność. Nie szczędzono sobie przykrych słów, padały oskarżenia o kłamstwa.
W sumie była to nerwowa, długa i napięta debata, w której obaj rywale nie pozyskali chyba żadnych dodatkowych głosów. Sarkozy – bezsprzecznie uważany za „zwierzę polityczne” - tak był pewien swojej przewagi medialnej, że wcześniej domagał się aż trzech debat telewizyjnych przed decydującym głosowaniem. Wychodził więc na ring w aurze faworyta. A starcia sportowe przekonały nas, że jeśli faworyt nie pokaże oczekiwanej przewagi – to nasze uznanie zaraz przechodzi na tego, po którym nie spodziewaliśmy się, że dotrzyma kroku.
Tak stało się tym razem. Hollande był twardy, nie dał się zepchnąć do defensywy: odwrotnie – często do defensywy spychał Sarkozy’ego. Zdołał też narzucić ton – na samym początku widowiska przedstawił się jako przyszły prezydent, dla którego „sprawiedliwość” będzie sednem wszystkich decyzji publicznych, a jednoczenie Francuzów i poprawa sytuacji kraju – naczelnym zadaniem. Sprawiedliwość, jednoczenie i poprawa – na tych trzech hasłach Hollande zbudował swoje wystąpienie. Równocześnie zapowiadał zmianę polityki w każdej niemal dziedzinie, mówił nawet, że do zmian przekona Niemcy i inne kraje, co brzmiało czasem dość naiwnie: w każdym razie ten ton musiał podobać się wszystkim, którzy Sarkozy’ego mają po dziurki w nosie. Prawdziwi sędziowie wystąpią dopiero w najbliższą niedzielę.