Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Za strzałką w zasadzkę

Ministerstwo spraw zagranicznych RFN w rubryce „porady dla wyjeżdżających” ostrzega przed szczególnym niebezpieczeństwem w polskich miastach: zieloną strzałką dla skręcających w prawo. Ministerstwo spraw zagranicznych RFN w rubryce „porady dla wyjeżdżających” ostrzega przed szczególnym niebezpieczeństwem w polskich miastach: zieloną strzałką dla skręcających w prawo. Piotr Kowalczyk / Newspix.pl
Osobliwy spór o znaki drogowe w Polsce na parę tygodni przed Euro wprawia w niepokój niemieckie władze. Natomiast u naszych polskich sąsiadów sprawa nikomu nie spędza snu z oczu. Tymczasem Polska jest w UE jedynym wyjątkiem: tylko tam zielona strzałka oznacza „stop”.
Artykuł pochodzi z 22/23 numeru tygodnika FORUM, w kioskach od 28 maja 2012 r.Polityka Artykuł pochodzi z 22/23 numeru tygodnika FORUM, w kioskach od 28 maja 2012 r.

Polska oczekuje dziesiątków tysięcy kibiców, którzy własnymi samochodami przyjadą w czerwcu na Euro 2012. Autostrady, prowadzące do miast rozgrywek – Wrocławia i Poznania – są dawno gotowe i świetnie przygotowane. Do Warszawy brakuje jeszcze 100 kilometrów, bardzo trudno osiągalny drogą lądową wciąż jest natomiast dla zachodnich sąsiadów Gdańsk. Na każdej mapie widoczne są luki w sieci dróg głównych, kierowcy z krajów zachodnich powinni się na to nastawić.

Zaskoczenia grożą natomiast w innych miejscach – mianowicie w każdym mieście i na każdym skrzyżowaniu, na którym znajduje się sygnalizacja świetlna. Ministerstwo spraw zagranicznych RFN w rubryce „porady dla wyjeżdżających” ostrzega przed szczególnym niebezpieczeństwem w polskich miastach: zieloną strzałką dla skręcających w prawo. W Polsce występuje ona jedynie pod postacią świetlnej strzałki - i ma tę samą funkcję, jaką miała strzałka, namalowana na znaku drogowym, jaki występował w NRD przed ponownym zjednoczeniem, a obecnie funkcjonuje już w całych Niemczech: „Stop! Piesi i ruch z lewej strony ma pierwszeństwo!”. Problem jest taki: W każdym europejskim kraju poza Polską świecąca zielona strzałka – również ta wskazująca w prawo - oznacza: „Droga wolna!”. Wskutek tej rozbieżności kierowcy z Niemiec, Holandii, czy Szwecji, którzy przybędą do Polski na Euro 2012, łatwo mogą stać się sprawcami wypadków. W przekonaniu, że zielona strzałka daje im pierwszeństwo, mogą chociażby staranować pieszych, dla których równocześnie zapala się zielone światło na przejściu. Albo wymuszać pierwszeństwo na samochodach, jadących z lewej strony.

Skończyć z reliktem socjalizmu!

Wcześniej w Polsce, podobnie jak w NRD, istniał tylko znak drogowy z wymalowaną strzałką w prawo. Jednak przed 12 laty ówczesny minister komunikacji obwieścił w Warszawie: „Najwyższy czas skończyć z tym reliktem skompromitowanego realnego socjalizmu!”. Blaszane znaki zastąpiono wówczas sygnalizatorami świetlnymi, które zapalają się wówczas, gdy dla ruchu na wprost świeci się czerwone światło. W całym kraju jest ponad 50 tysięcy tego typu sygnalizatorów. Cena takiego sygnalizatora wynosi ponad 500 euro, do tego dochodzą koszty robocizny. Minister w żaden sposób nie odniósł się do informacji, że ten domniemany „relikt socjalizmu” aktualnie obowiązuje już w całych Niemczech. W ciągu ostatnich lat znak z namalowaną strzałką pojawił się też u wschodnich sąsiadów Polski: Ukraina wzorem Niemiec wprowadziła przed sześcioma laty znak z wymalowaną strzałką, w ciągu najbliższych lat ma to także zrobić Rosja.

 

 

Jedna jedyna Polska z całej UE obstaje jednak przy świetlnej strzałce. Wiedeńska konwencja ds. znaków drogowych, która ma zapewnić w Europie jednolity system oznaczeń, faktycznie przewiduje – w artykule 23/10 - sygnalizator do warunkowego skrętu w prawo, przed którym należy się zatrzymać i sprawdzić możliwość włączenia się w ruch, zanim pojedzie się dalej. Jednak Polska jest jedynym krajem, jaki wcielił ten artykuł w życie – wszystkie inne państwa UE zrezygnowały z niego ze względu na niebezpieczeństwo pomylenia świecącej strzałki z innymi znakami świetlnymi.

To nie nasza sprawa!

Akredytowani w Warszawie korespondenci z krajów zachodnich już przed miesiącami pytali w ministerstwie transportu, jak polskie urzędy zamierzają ostrzec zagranicznych gości przed tym szczególnym zagrożeniem. Póki co żaden z nich jednak nie otrzymał odpowiedzi. Na identyczne zapytania zareagował natomiast resort spraw zagranicznych. Pismo pracownika z biura prasowego zawierało jednak tylko jedno zdanie następującej treści: „Ta kwestia nie leży w gestii naszego urzędu”. Również ADAC, niemiecki automobilklub, który od dawna ma na oku tę kwestię, natrafia przy swoich zapytaniach na mur niezrozumienia.

Polskie media nigdy nie zajmowały się faktem, iż w Polsce zielona strzałka w prawo znaczy w pierwszym rzędzie „stop!” - a u wszystkich sąsiadów, włączając w to Rosję i Ukrainę: „droga wolna!”. Ekspert ds. ruchu drogowego „Gazety Wyborczej”, największego dziennika w kraju, skomentował ostrzeżenie niemieckiego ministerstwa spraw zagranicznych słowami: „Niemcy powinni się zająć własnymi problemami!”. Dodał jeszcze, że zagraniczni kierowcy mają obowiązek poinformowania się o szczególnych przepisach drogowych w Polsce. Szkoda tylko, że polskie urzędy w ogóle o nich nie informują.

Należy przypuszczać, że odpowiedzialni za te sprawy urzędnicy w ministerstwie transportu, jak również w drogówce po prostu nie wiedzą, że Polska w tym przypadku znów obrała inną drogę, niż wszystkie pozostałe kraje.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
O Polityce

Dzieje polskiej wsi. Zamów już dziś najnowszy Pomocnik Historyczny „Polityki”

Już 24 kwietnia trafi do sprzedaży najnowszy Pomocnik Historyczny „Dzieje polskiej wsi”.

Redakcja
16.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną