Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Fani i fanaci

Czy będziemy mieć problem z rosyjskimi kibolami?

Jeśli zawołaniem kibiców Spartaka jest „Wszystko albo nic”, to jego kibole skandują „Podpalaliśmy, podpalamy i będziemy podpalać”. Jeśli zawołaniem kibiców Spartaka jest „Wszystko albo nic”, to jego kibole skandują „Podpalaliśmy, podpalamy i będziemy podpalać”. Oleg Nikishin/Getty Images / Getty Images/FPM
Na rozgrywki Euro 2012 przyjedzie do Polski blisko 100 tys. kibiców z Rosji. Przyjrzyjmy się im bliżej.
Rosyjscy kibole w akcji: na stadionie (Łużniki, mecz ligowy Spartak–Zenit).Dima Korotayev/Getty Images/Getty Images/FPM Rosyjscy kibole w akcji: na stadionie (Łużniki, mecz ligowy Spartak–Zenit).
We współczesnej Rosji sport, a z nim piłka nożna, jest sprawą wagi państwowej i podlega odgórnej organizacji.Oleg Nikishin/Getty Images/Getty Images/FPM We współczesnej Rosji sport, a z nim piłka nożna, jest sprawą wagi państwowej i podlega odgórnej organizacji.
Politycy wciągnęli młodych Rosjan w socjotechniczną grę w nacjonalizmy.Andreas Rentz/Getty Images/Getty Images/FPM Politycy wciągnęli młodych Rosjan w socjotechniczną grę w nacjonalizmy.

Większość rosyjskich kibiców będzie jedynie machać trójkolorowymi flagami i dopingować swoją drużynę zawołaniem „Rossija wpieriod”, ale będą i tacy, dla których uliczne zadymy będą ważniejsze od meczów. Kibole i futbolowi ultrasi, podobnie jak kibole w Polsce i całej Europie, stanowią codzienność rosyjskich boisk. Nie bez przyczyny mecze Sbornej, reprezentacji naszych wschodnich sąsiadów, są oceniane jako spotkania podwyższonego ryzyka. Nas, rzecz jasna, interesuje najbardziej spotkanie Polska-Rosja, które odbędzie się na dodatek 12 czerwca, w Święto Suwerenności Federacji Rosyjskiej. Z tej okazji rosyjscy zawodnicy podejdą do meczu szczególnie ambitnie, ale jak zachowają się ich kibice?

Rosjanie od dawna są zakochani w futbolu. Reprezentacja rosyjskiego cesarstwa rozegrała swój pierwszy mecz dokładnie sto lat temu, podczas sztokholmskich Igrzysk Olimpijskich w 1912 r. Tradycja kibicowania w zachodnim stylu jest oczywiście krótsza: pierwsze, spontaniczne kluby fanów piłki nożnej pojawiły się w Moskwie w latach 80. i jak wszelkie inicjatywy bez odgórnej zgody dostały się pod baczny nadzór władzy. Podlegały więc regularnej infiltracji KGB, a na ich czele szybko znaleźli się oddelegowani funkcjonariusze. Gdy to nie pomagało, co bardziej krewkich fanów piłki wyrzucano z pracy czy uczelni i powoływano do wojska.

Mało kto dziś pamięta, że to w ZSRR doszło do największej tragedii w historii światowego futbolu. W 1982 r. podczas rozgrywanego na Łużnikach meczu Spartaka z holenderskim HFC Haarlem zadeptało się oficjalnie 60, a prawdopodobnie grubo ponad 300 kibiców. A wszystko przez sowiecką obsesję kontroli: na prawie pustym stadionie organizatorzy upchnęli 15 tys. fanów obu klubów w jednym sektorze. Gdy Spartak wygrywał 2:0, część kibiców zaczęła szykować się do wyjścia przez jedyną klatkę schodową. Wskutek braku zadaszenia schody były oblodzone, a gdy jeden z kibiców się poślizgnął, kolejni zaczęli na siebie wpadać.

Dywizja z Dagestanu

Także we współczesnej Rosji sport, a z nim piłka nożna, jest sprawą wagi państwowej i podlega odgórnej organizacji. Nic nie sprzyja bardziej kremlowskiej polityce stabilizacji społecznej niż ludowe zadowolenie ze sportowych sukcesów. Czy można marzyć o bardziej wyraźnym dowodzie „powstawania Rosji z kolan” niż wygrany piłkarski mecz? Dlatego też Władimir Putin i Dmitrij Miedwiediew są zadeklarowanymi fanami futbolu i nieraz pojawiali się na międzypaństwowych rozgrywkach. Choć, jak zauważyli złośliwie znawcy piłki nożnej na blogu radia Echo Moskwy, „tylko wtedy, gdy rosyjska reprezentacja miała znaczną przewagę”.

Przy Rosyjskim Związku Piłki Nożnej z kremlowskim błogosławieństwem działa Ogólnorosyjskie Stowarzyszenie Kibiców. Jak na przejaw poradzieckiej megalomanii przystało, z regulaminem, centralną radą i komitetem wykonawczym oraz z prezesami, którzy są udziałowcami nowej nomenklatury. Na czele piłkarskiego związku stoi Siergiej Fursenko, rodzony brat jednego z zaufanych ludzi Władimira Putina. Na swojej stronie internetowej stowarzyszenie chwali się pół milionem członków oraz dewizą: „Dać każdemu możliwość samorealizacji i uczestnictwa w rozwoju sportu”. Swój fanklub ma także Sbornaja. Dla odmiany jego korzenie wyrastają z kręgów bohemy, protoplastą była piłkarska reprezentacja rosyjskich artystów, znana także w Polsce z meczu charytatywnego. I właściwie tyle można powiedzieć o rosyjskich kibicach od strony oficjalnej, ponieważ samo środowisko rządzi się zupełnie innymi prawami.

Głównymi rozgrywającymi są klubowe stowarzyszenia kibiców, wśród których prym wiodą moskiewskie: Spartak i CSKA oraz petersburski Zenit, tradycyjni liderzy, a więc rywale rozgrywek ekstraklasy. Ich członkowie towarzyszą swoim drużynom na dobre i na złe. Spartakowska Fratria reklamuje się jako „najpotężniejsza armia kibiców, tworząca niepowtarzalną atmosferę, w której piłkarze dają z siebie wszystko”. Według Landskorony, stowarzyszenia fanów Zenitu, przykładem do naśladowania jest niejaki Żenia, pseudo Szliapa, który kibicował mimo kłopotów z radziecką milicją i rosyjską policją. Natomiast klub kibiców dagestańskiej Anży nieprzypadkowo przybrał nazwę Dzikiej Dywizji. Jego pierwowzorem była dywizja sformowana z kaukaskich górali, których krwawe wyczyny siały przerażenie podczas pierwszej wojny światowej.

 

 

Wołga wita siekierami

Komentator sportowy Fiodor Pogoriełow twierdzi, że to na poziomie klubowym następuje prawdziwe kibicowskie zbratanie, według rytuału, do którego należy noszenie barw klubu i znajomość bojowego hymnu. Jak liczne są w Rosji te środowiska? Według ocen radia Swoboda, średnia liczba kibiców na meczu ekstraklasy to zaledwie 13 tys. osób. Jedynie najlepsze drużyny gromadzą na widowni komplet, czyli około 50 tys. fanów. Jednak zdaniem Pogoriełowa, członkom klubowych stowarzyszeń niesłusznie przypisuje się inicjowanie stadionowych i ulicznych burd. To zasługa niewielkich, ale dobrze zorganizowanych grup fanatów – ultraradykalnych kiboli, u których stopień emocji jest tak duży, że mogą go rozładować jedynie poprzez agresję.

Jeśli zawołaniem kibiców Spartaka jest „Wszystko albo nic”, to jego kibole skandują „Podpalaliśmy, podpalamy i będziemy podpalać”. Wystarczy zresztą spojrzeć na prasowe nagłówki: „Fanaci Spartaka spalili Kazań” czy „Wołga Uljanowsk powitała gości siekierami”. Dziennikarze gazety „RBK-Sport”, którzy przeprowadzili rozpoznanie wśród fanatów Moskwy, dowiedli, że działa tam kilkaset tzw. firm, czyli kibolskich brygad, których jedynym celem jest wywoływanie ulicznych zadym, najlepiej z udziałem zwykłych mieszkańców. Najbardziej utytułowane z nich, działające pod tak obrazowymi nazwami jak „Bezmyślne mięśniaki” (Spartak) czy „Gremliny” (Dynamo), zajmują się organizacją ustawek, wedle ścisłych reguł, np. jednakowej liczby walczących i rodzajów broni, najczęściej „armatury, bejsboli oraz kastetów”.

Do historii przeszła ustawka z 1997 r., w której uczestniczyło łącznie 700 kibiców Spartaka i Zenitu, a 200 zostało aresztowanych. Na Kaukazie takie imprezy z udziałem 300 osób, wspieranych przez lokalną milicję, to chleb powszedni klubowych rozgrywek. Jeśli pokusić się o zadymiarską specjalizację rosyjskich kiboli, to ich ulubionym orężem są fajery – race i świece dymne rzucane na murawę boiska. Twierdzą, że mimo drobiazgowych kontroli policji są w stanie przemycić je na każdy stadion. Nie gardzą także podpalaniem szalików i barw klubowych rywala oraz zarzucaniem jego sektora kamieniami i podpalonymi zapalniczkami. Z upodobaniem prowokują rozróby w metrze. Na stadionach Kaukazu można natomiast spotkać broń białą, a nawet palną.

W grudniu 2010 r. mieszkaniec Kabardo-Bałkarii Asłan Czerkiesow zabił w Moskwie kibica Spartaka Jegora Swiridowa. Kibole tego klubu oraz radykalni nacjonaliści zwołali pięciotysięczną demonstrację na placu Maneżowym, po czym zaczęli atakować przechodniów o kaukaskim wyglądzie. OMON z trudem stłumił zamieszki, wydarzenie wstrząsnęło Rosją. Socjolog z ośrodka im. Lewady Lew Gudkow nazwał zamieszki „erupcją negatywnej energii młodzieży”, psycholog Tatiana Dymowa twierdziła zaś, że przyczyn należy szukać w porzuceniu młodego pokolenia przez państwo i rodziców. Grupy kibicowskie dały młodym ludziom idealne poczucie przynależności, a nacjonalizm okazał się wymarzoną formą protestu.

Z tym że winni są przede wszystkim politycy, którzy wciągnęli młodych Rosjan w socjotechniczną grę w nacjonalizmy, a teraz kibice Rosjanie nienawidzą kibiców z Kaukazu i z obawy o życie nie jeżdżą tam na mecze. Większość spotkań odbywa się na neutralnym gruncie Rostowa czy Krasnodaru.

Gdy Rosjanin Jurij Żyrikow zaczął grę w klubie Anży, został okrzyknięty zdrajcą i jest wygwizdywany na wszelkich meczach. Co ciekawe, to kibice byli do niedawna jedyną w Rosji grupą społeczną zdolną do ulicznej manifestacji swojego niezadowolenia, a więc środowiskiem groźnym dla władzy. Docenił to sam Władimir Putin, który nie znalazł czasu na dialog z uczestnikami masowych demonstracji po sfałszowanych wyborach parlamentarnych, spotkał się natomiast z piłkarskimi fanami, by nie rzec kibolami.

Jeszcze inaczej wygląda futbol od strony Kaukazu, tu kibicowanie dagestańskiej Anży czy czeczeńskiemu Terekowi zostało pomyślane jako remedium na ucieczki młodzieży do separatystycznego zbrojnego podziemia. „Plan jest prosty – mówi magazynowi „Russkij Reportior” Ramzan, jeden z fanów machaczkalskiej drużyny – zamiast podkładać bomby, młodzież ma krzyczeć Allah Akbar po zdobyciu bramki, dlatego futbol stał się prawdziwym projektem społecznym, w który inwestowane są ogromne pieniądze”. Dość powiedzieć, że na polecenie Kremla właściciel Anży miliarder Sulejman Kerimow rocznie inwestuje w klub tyle, ile wynosi cały budżet Dagestanu bez federalnych dotacji. Kupił za 25 mln euro Brazylijczyka Roberta Carlosa, a drużynę trenuje znany szkoleniowiec Guus Hiddink.

Kreml płaci za bilety

Obecność czarnoskórego piłkarza natychmiast stała się przyczyną głośnego rasistowskiego skandalu. Podczas spotkania z Zenitem Carlos został trafiony z trybun bananem i w proteście zszedł z boiska. Sami kaukascy górale traktują futbol honorowo, bo widzą w nim wspaniałą okazję do zagrania na nosie Moskwie, która ich zdaniem dyskryminuje cały region, a szczególnie jego mieszkańców. Chorobliwie ambitnie podchodzą do ligowych rozgrywek tamtejsi kacykowie, którzy wiedzą, że od piłkarskiego zwycięstwa zależy niepewna stabilność ich władzy oraz kolejne moskiewskie dotacje. Dlatego nierzadko w przerwach meczu wysyłają swoich gwardzistów, aby pokazali sędziemu, co z nim zrobią w przypadku niekorzystnego wyniku. Sam Ramzan Kadyrow nieraz tańczył publicznie „Lezginkę”, ciesząc się ze zwycięstwa Tereku.

Poza tym, jak wszędzie we współczesnym świecie, rosyjska piłka to także dobry komercyjny interes, a kibice czy futbolowi ultrasi to tylko marionetki w grze kapitału. Za sukcesami Zenitu stoi przecież potęga Gazpromu, który sponsoruje także niemiecki klub Schalke i przymierza się do zakupu bułgarskiej Sofii. CSKA, jak za czasów radzieckich, jest związane z armią. Tylko uchodzący za prawdziwie ludową drużynę Spartak tradycyjnie dystansuje się od wszelkiej państwowej protekcji. Jego kibice poparli nawet akcje obywatelskiej opozycji, co ich zdaniem posłużyło jako pretekst do wydania kilku niekorzystnych sędziowskich werdyktów.

Na szczęście dla polskich służb porządkowych, mimo że prezydent Putin obiecał darmowy przelot wszystkim rosyjskim posiadaczom biletów na mecze, największą barierą dla kiboli zza wschodniej granicy będą względy finansowe. Tylko wybranych będzie stać na pobyt w Warszawie. Z drugiej strony, prawdziwi fanaci nie kibicują przecież Sbornej, w której oprócz Rosjan grają także piłkarze z Kaukazu i Tatarzy.

Autor jest b. oficerem Agencji Wywiadu, specjalistą od spraw rosyjskich i ekspertem Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego.

Polityka 22.2012 (2860) z dnia 30.05.2012; Świat; s. 54
Oryginalny tytuł tekstu: "Fani i fanaci"
Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną