Był jednym z niewielu członków wąskiego kręgu osób Domu Papieskiego i miał dostęp do tajnych źródeł, ale na razie nie ma dowodów, że handlował nimi dla zysku. Jest za to prawdopodobne, że podrzucał je nielegalnie włoskiemu dziennikarzowi Gianluigiemu Nuzziemu. Ten w wydanej właśnie książce „Jego Świątobliwość” ukazuje Watykan jako przeżarty korupcją. W negatywnym świetle przedstawia też „premiera Watykanu”, sekretarza stanu kardynała Tarcisio Bertone, który okazuje się podatny na polityczne uroki premiera bunga-bunga Berlusconiego.
Wyjaśnianie zawiłości i szczegółów afery zajmie sporo czasu i być może w ogóle nie zostanie upublicznione, gdyby Watykan zdecydował się nie wydawać kamerdynera sądowi włoskiemu, tylko sądzić go u siebie. Tak czy inaczej Paolo Gabriele nie będzie już wykradał papieskiej korespondencji i żadna watykańska frakcja już się nim do swych celów nie posłuży. Afera kamerdynerska to kolejna poważna wizerunkowa wpadka Watykanu za pontyfikatu Benedykta XVI. Potęguje wrażenie, że za Spiżową Bramą narasta chaos, na który papież spogląda bezradnie z dobrotliwym uśmiechem.