Drożejące paliwo, niewielkie rynki i tanie linie lotnicze, które kuszą promocjami, powoli wykańczają bałkańskich przewoźników. Dwa lata temu zbankrutował macedoński MAT, bośniackie linie B&H mają tylko jeden samolot i są na granicy upadku, serbski JAT, słoweńska Adria oraz chorwacki i czarnogórski przewoźnik od lat przynoszą straty, a Kosowo w ogóle nie ma własnej linii lotniczej. W krajach byłej Jugosławii coraz częściej mówi się o stworzeniu jednego bałkańskiego przewoźnika. Przed rozpadem kraju do i z federacji podróżowało blisko 10 mln pasażerów, którzy wybierali głównie rodzime linie lotnicze. Teraz rynek jest nawet odrobinę większy, ale klienci idą tam, gdzie jest taniej. Każda z bałkańskich linii korzysta dzisiaj z innych samolotów. Nie wiadomo też, w którym państwie ulokować główny port. A do tego bałkańskie rany są jeszcze bardzo świeże, więc powołanie wspólnego przewoźnika może skończyć się na etapie projektu.