Kryzys finansowy uderzył rykoszetem w Nagrody Nobla. Tegoroczni laureaci w każdej dziedzinie dostaną 8 mln koron (najczęściej do podziału na dwie czy trzy osoby), zamiast 10 jak w poprzedniej dekadzie. Jest to mniej więcej tyle, ile wynosiła realna wartość pierwszych nagród w 1901 r. Na biednych nie trafiło; laureaci należą z reguły do ludzi majętnych, a liczy się prestiż. Ponadto i tak dostaną więcej w dolarach niż w poprzednich latach, kurs dolara spadł bowiem do 7 koron, a bywało, że dochodził i do 11. Niemniej Fundacja Noblowska, która gospodaruje spadkiem wynalazcy dynamitu, zaciska pasa i ogłosiła program oszczędnościowy. Powodem jest spadek zysku z zainwestowanego kapitału, na co przeznacza się połowę spadku (reszta ulokowana jest w nieruchomościach). Czy nie pójść o krok dalej i w ramach oszczędności nie wstrzymać wypłacania nagrody dla ekonomistów, aż któryś z nich nie znajdzie skutecznej metody, jak unikać zawirowań finansowych powodujących kryzysy?