Waszyngton wystąpił o agrément (wstępną zgodę na przyjęcie) dla nowego ambasadora amerykańskiego w Polsce Stephena Mulla. Ten zawodowy dyplomata zajmował się ostatnio w Departamencie Stanu sprawami bezpieczeństwa i kontroli zbrojeń, a także rokowaniami z Iranem. Pracował na kilku placówkach, w początkach kariery dyplomatycznej także w Polsce w 1986 r. Nawiązał wówczas liczne kontakty z przywódcami opozycji demokratycznej. Wnikliwie analizował scenę polityczną, był też na celowniku służb wywiadu, co o mało nie skończyło się wydaleniem z PRL – wspomina Janusz Onyszkiewicz, ówczesny rzecznik prasowy NSZZ Solidarność.
Mull pozostał emocjonalnie związany z Solidarnością do tego stopnia, że gdy był ambasadorem na Litwie (2003–06) w jego prywatnym gabinecie wisiał słynny plakat Solidarności z 4 czerwca – wspomina polski dyplomata Jerzy Bahr, który w tym czasie w Wilnie reprezentował Polskę. Mull przyjedzie do Warszawy nie wcześniej niż po wyborach w USA. Równocześnie w kołach dyplomatycznych dementują prasowe oceny, jakoby dotychczasowy ambasador USA Lee Feinstein został odwołany. Wygląda raczej na to, że Feinstein po zwykłej dla zawodowych dyplomatów trzyletniej kadencji liczy na ciekawą pracę w Waszyngtonie. Wszystko w rękach Obamy.