Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Oh my gosh!

Zachwycający spektakl otwarcia Igrzysk

Danny Boyle przygotował fenomenalny spektakl otwarcia Igrzysk i zrobił wszystko, żebyśmy się poczuli, jak gdyby odbywały się w naszej stolicy.

Nie widziałem jeszcze z takim smakiem wymyślonej ceremonii otwarcia imprezy sportowej. Poza może zimowymi igrzyskami w Albertville, ale to nie był ten rozmiar. Skoro na czele zespołu pracującego nad olimpijską oprawą stanął reżyser Danny Boyle, zapowiadała się wyjątkowa uroczystość – pisaliśmy zresztą o tych planach obszerniej na łamach POLITYKI. I sprawdziło się z nawiązką. Historia przemian społecznych i przemysłowych w Wielkiej Brytanii i w samym Londynie zilustrowana wielką brytyjską literaturą, a potem podbijającą dziś cały świat muzyką – to wszystko mieszkańców Zjednoczonego Królestwa rozpaliło na tyle, że twitterowe głosy na temat przyznania Boyle'owi tytułu lordowskiego pojawiły się jeszcze w pierwszej godzinie spektaklu. W kolejnych twitach dopytywano, czy nie mogłoby się to stać jeszcze przed końcem ceremonii.

W sumie mogłoby. Królowa była przecież na miejscu – w zainscenizowanej przez reżysera sekwencji została zabrana śmigłowcem z pałacu Buckingham przez Jamesa Bonda (aż trudno uwierzyć, że to jej pierwsza rola filmowa) i pojawiła się na stadionie po (tu już podejrzewam królową o skorzystanie z usług kaskaderki) skoku ze spadochronem.

Londyn pokazał, że ma prymat w świecie muzyki rozrywkowej, że ma smak plastyczny, taniec, film, a także poczucie humoru – od Rowana Atkinsona, który humorem zarabia na życie (tu grał jako klawiszowiec orkiestry, wykonując monotonną partię na jedną nutę z filmowej suity do „Rydwanów ognia” Vangelisa), po królową Elżbietę II, od której na co dzień stanowisko nie wymaga vis comica. W ogóle całość była niewymuszona i w bezpretensjonalny sposób udowadniała, że Londyn to cywilizacyjny pępek świata. Luźna stolica imperium, pod którego władzę chcielibyśmy się oddać bez walki – przynajmniej w dziedzinie kultury. Albo pod którego wpływem już jesteśmy, od lat, tylko potrzebujemy czasem takiej parady wątków z literatury dla dorosłych i dla dzieci, muzyki poważnej i niepoważnej, żeby sobie o tym przypomnieć. Nawet podteksty były zrozumiałe, polski komentarz w transmisji częściej przeszkadzał niż pomagał.

Zdaniem jednego z miejscowych komentatorów Boyle urządził za pieniądze konserwatystów celebrację wszystkich wartości, których Partia Konserwatywna nie lubi. Ale na pewno bez politycznego zacięcia. Jeśli my czuliśmy dumę kraju o wielkich planach i aspiracjach przy okazji Euro 2012, to tu mieliśmy okazję obserwować dumną prezentację kraju, który w wielu dziedzinach życia od lat stoi w centrum światowej uwagi. Boyle potrafił z niej uczynić widowisko złożone, wieloplanowe, które komentuję z mieszaniną wstydu i zazdrości, bo mogłem je śledzić tylko w telewizyjnej transmisji. Potrafił od ogółu z łatwością przechodzić na poziom detalu, jak twórca dobrej historycznej epopei filmowej – z gry monstrualnych dekoracji wędrował więc na poziom spontanicznie wyglądających tańców prawdziwych pracowników brytyjskiej służby zdrowia (z ułożonymi na stadionie gigantycznymi literami NHS – jak National Health Service) czy – jeszcze detaliczniej – ekipy pracowników londyńskiego dziecięcego Great Ormond Street Hospital (w skrócie GOSH). „Wyobraź sobie – powiedziała mi w pewnym momencie żona – że to wszystko odbywa się w Polsce, a te wielkie litery na stadionie to skrót NFZ”. Obawiam się, że za jednym zamachem uchwyciła najbardziej zasadnicze różnice między naszymi krajami – w ciągłości tradycji i tym, jak ta tradycja wpływa na skalę dumy narodowej.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną