Wielka Kumbh Mela to jedno z największych – o ile nie największe – zgromadzenie religijne na świecie. W tym roku zaczęło się w połowie stycznia w północnoindyjskim stanie Uttar Pradeś, a ściągają nań miliony pielgrzymów z całego świata. Istotą święta, które trwa 55 dni, są rytualne kąpiele w ważnych ośrodkach pielgrzymkowych hinduizmu: Haridwarze, Udźdźajnie, Nasiku i tym najważniejszym – Allahabadzie, gdzie święta dla hinduistów rzeka Jamuna wpada do najświętszej rzeki tej religii – Gangesu. Z sanskrycka miejsce zejścia się Jamuny i Gangesu nosi nazwę Mahasangam, czyli „wielki zbieg rzek”. Zanurzenie się – wierzą pielgrzymi – oczyszcza duszę i uwalnia istotę ludzką z kołowrotu wcieleń.
Metropolia namiotowa
Wydarzenie, które na przemian odbywa się w tych czterech miejscach w tym roku ma opinię wyjątkowo pomyślnego z racji rzadkiego układu planet, który zdarza się raz na 147 lat. Podstawowym celem Kumbh Meli, mówią pandici, czyli hinduistyczni kapłani, jest upamiętnienie wielkiej wojny bogów z demonami o dzban amryty, czyli nektaru dającego nieśmiertelność. Według tradycji bóg Wisznu pokonał demony, zabierając im naczynie z eliksirem. Jego krople spadły właśnie na te cztery miasta. Wierzy się, że podczas Kumbh Meli woda w tych miejscach zamienia się w nektar, który pomaga oczyścić dusze wiernych.
Festiwal zyskał na znaczeniu w VIII w., kiedy to filozof i reformator hinduizmu Adi Śankaraćarja nadał formalny kształt wspólnotowym kąpielom oraz sformułował struktury zgromadzeń uczonych i wizjonerów, podczas których debatowano na temat propagowania hinduizmu. W istocie wiara jest namacalnie odczuwalna wśród pielgrzymujących, z których niektórzy jadą po kilka dni, a bywa, że idą pieszo, by uniknąć wszelkich form współczesnego transportu. Znoszą także różne inne trudności, jak spanie na ziemi pod gołym niebem w bardzo niskich temperaturach.
Artykuł pochodzi z najnowszego 6 numeru tygodnika FORUM w kioskach od poniedziałku 11 lutego 2013 r.