Błyskawiczny wzrost obwód kałuski zawdzięcza montowni samochodów, do której w poszukiwaniu dobrych zarobków ściągają wykwalifikowane kadry nawet z Moskwy. Słysząc nazwę Kaługa rekiny światowego biznesu zaczynają intensywnie machać ogonem. Twórcami miejscowej rewolucji gospodarczej okazali się nudziarze i straszni konformiści trzymający się zasady, że „wszystko trzeba robić powoli i nieprzepisowo”.
Rybacy i rybki
Josef Baumert lubi słodycze. Jest z wykształcenia biologiem; w Niemczech ma niewielki staw, w którym hoduje kolorowe karpie koi (hodowcy tych pięknych ryb tworzą elitarny klub). W Kałudze jest dyrektorem fabryki Volkswagen Group Rus.– Hodowla karpi koi i produkcja nowych modeli samochodów mają wiele wspólnego, są tak samo wciągające. W obu tych dziedzinach jednakowo trzeba dążyć do doskonałości – tłumaczy swoje hobby Baumert.
Volkswagen nie jest pierwszym zagranicznym producentem samochodów, którego przyciągnęli kałuscy czarodzieje. Ale właśnie jego przyjście posłużyło jako sygnał dla inwestorów, że w Kałudze musi się dziać coś ciekawego i pozytywnego, skoro taki fachowiec jak Baumert zechciał tu przyjechać. O inwestycje Volkswagena rywalizowało kilka rosyjskich prowincji, Niemcy zdecydowali się na Kaługę ze względu na transparentne stosunki z miejscowymi władzami. Nowoczesnych samochodów nie da się „hodować” w mętnej wodzie.
Artykuł pochodzi z najnowszego 6 numeru tygodnika FORUM w kioskach od poniedziałku 11 lutego 2013 r.