Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Niemiecki znak jakości

Bayern z Pucharem Mistrzów

Jeśli do poziomu i stylu, jakie zaprezentowali w finale Ligi Mistrzów Borussia i Bayern, mają równać ich rywale, przyszłość futbolu ma się świetnie.

Po takim finale – wysmakowanym i emocjonującym – wydaje się, że nad niemiecką piłką słońce szybko nie zajdzie. Kiedyś futbol znad Renu nie miał za krzty powabu, oglądało się bo z bólem zębów, a powiedzenie Gary’ego Linekera, że piłka nożna jest grą, w której na końcu zawsze wygrywają Niemcy brzmiało jak klątwa. Teraz niemieckie drużyny wyznaczają nowy kanon tego, co w futbolu nie tylko skuteczne, ale również piękne.

Bayern ma swoje wielkie chwile, od przyszłego sezonu na koszulkach piłkarzy z Monachium przybędzie piąta gwiazdka za piąty Puchar Mistrzów, a znawcy przedmiotu twierdzą, że właśnie jesteśmy świadkami narodzin w Monachium hegemona, który złapie konkurentów w żelaznym uścisku i szybko nie puści. Ostatnie transfery (jak pomocnika Mario Goetzego, czy trenera Pepa Guardioli) bardziej niż koniecznością są demonstracją siły i bogactwa Bayernu. W tym klubie mania wielkości jeszcze niedawno była kamieniem u szyi, teraz staje się przede wszystkim zmartwieniem rywali.

A Borussia? Chwała pokonanym. Momentami nieznośne staje się oglądanie Borussii przez biało-czerwone okulary, ale trudno do tego zespołu nie czuć sympatii. Drużyna z Dortmundu jest najlepszym, co się ostatnio klubowemu futbolowi zdarzyło. Dla wszystkich, którzy dość mają w piłce transferowego wyścigu zbrojeń za fortuny szejków, oligarchów bądź dzięki przychylności zaprzyjaźnionych prezesów banków, Borussia jest jak łyk tlenu. Piłkarze kupieni z przeceny albo wypatrzeni gdzieś na peryferiach futbolu, dowodzeni przez trenera magnetyzującego charyzmą i piłkarskim know-how stworzyli zespół, z którym nie sposób się nudzić. Trochę szkoda, że historia, którą napisali nie miała happy endu, bo pewności, że Borussia jest, jak Bayern, drużyną na lata, nie ma.

Będzie więc co po tym sezonie Ligi Mistrzów wspominać, ale też będzie można odetchnąć, bo na jakiś czas ucichnie w Polsce wrzawa nad Borussią przedstawianą jako zespół napędzany przez trio Polaków, z resztą na doczepkę.

Reklama