Jednak polityka, nawet w Iranie, nie znosi próżni. Po wczesnej dyskwalifikacji reformatorskich kandydatów, na polityczny rynek trafiło miliony głosów Irańczyków, którym nie po drodze z ajatollahami.
W ostatnim tygodniu schylił się po nie 64-letni Hasan Rouhani. Ten bliski współpracownik Chameneiego niespodziewanie otrzymał poparcie od dwóch były reformatorskich prezydentów, Alego Akbara Rafsandżaniego i Mohammada Chatamiego. Ten drugi skłonił nawet do wycofania się z wyborów w ostatniej chwili innego umiarkowanego kandydata, Mohammada Rezę Arefa, który we wtorek poparł Rouhaniego.
Nowy bohater reformatorów od lat doradza Najwyższemu Przywódcy w sprawach negocjacji nuklearnych, jest też jedynym duchownym w stawce. Mimo to uważany jest za umiarkowanego - zajmował ważne stanowiska podczas reformatorskiej prezydentury Chatamiego (1997-2005). W ostatnich dniach Rouhani wyraźnie stonował retorykę, a nawet zaczął mówić o prawach obywatelskich i domagał się uwolnienia więźniów politycznych. Na jego wiecach pojawiały się zdjęcia liderów Zielonej Rewolucji z 2009 r., którzy do dziś pozostają w areszcie domowym.
Doszło więc do sytuacji, w której tylko jeden Rouhani ubiega się o głosy niezadowolonych, podczas gdy o poparcie konserwatywnych wyborców walczy co najmniej trzech wyrazistych kandydatów. To może oznaczać, że jeśli żaden z nich nie zdobędzie dziś ponad 50 proc. głosów (co jest bardzo prawdopodobnie), Rouhani wejdzie do drugiej rundy, która odbędzie się już za tydzień. Wtedy jednak konserwatywni Irańczycy nie będą mieć wątpliwości, na kogo głosować.
W końcu trzeba jednak pamiętać, że wybory prezydenckie w Iranie wcale nie służą wyłanianiu nowej władzy. Są zgrabnie pomyślanym instrumentem politycznym, swego rodzaju wentylem bezpieczeństwa dla reżimu ajatollahów, przez który ulatnia się niezadowolenie społeczne. Jak pokazuje przypadek prezydentury Chatamiego, w Iranie nawet wygrana wielbiciela Kanta i muzyki poważnej niewiele zmienia – poza chwilową poprawą nastrojów tych najbardziej niezadowolonych. Rouhani ma więc szansę zostać kolejnym wentylem.