Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Jak nie wygonić, to wybić

Syria - konflikt wszystkich ze wszystkimi

Członkowie Armii Wolnej Syrii na zdobycznym czołgu, Sarakib. Członkowie Armii Wolnej Syrii na zdobycznym czołgu, Sarakib. Eyad Garood/Stringer/Reuters / Forum
Porwany tydzień temu polski fotoreporter trafił w sam środek konfliktu wszystkich ze wszystkimi. Wojna w Syrii staje się węzłem lokalnych i międzynarodowych interesów, których nie przetnie nawet miecz zagranicznej interwencji.
Żołnierz Armii Wolnej Syrii patrolujący zgliszcza w Aleppo.Voice of America Żołnierz Armii Wolnej Syrii patrolujący zgliszcza w Aleppo.

Trudno o bardziej niebezpieczne dziś miejsce w Syrii niż Sarakib, gdzie 24 lipca porwano polskiego fotoreportera Marcina Sudera. Świat dowiedział się o istnieniu tego miasteczka w ubiegłym roku. Do serwisu YouTube trafił wówczas film, na którym opozycjoniści układają żywych jeszcze i przerażonych sympatyków reżimu Baszara Asada w stos, po czym dziurawią go z każdej strony kulami. Wydarzenie to uznano jedynie za incydent, bo Sarakib było wcześniej pozytywnym symbolem lokalnej demokracji pod rządami opozycji. W pół roku z kolebki rewolucji miasto przekształciło się w średniowieczny „kalifat w Sarakib”, z religijnym sądem, karą chłosty, atakami na kobiety i zagranicznych dziennikarzy.

W lutym islamiści zabrali umiarkowanej opozycji mleczarnię w Sarakib. Zamiast utrzymać produkcję dla głodnej ludności, zniszczyli budynek, wypędzili właściciela i rozkradli sprzęt – mleczarnia, jako wymysł zachodniej cywilizacji, nie pasowała do projektu państwa bożego na ziemi. Stracili lokalną sympatię i sojusz z mniej gorliwą częścią opozycji, ale – własnym zdaniem – zyskali chwałę u Allaha.

W Sarakib dżihad zaczął się na dobre jeszcze wcześniej, bo już w styczniu. Zamaskowani islamiści z największej organizacji Dżabhat an-Nusra (Front Obrony) najechali lokalny klub kulturalny i biuro prac społecznych. Wygonili duńską dziennikarkę i dwie Syryjki, bo nie miały zakrytych głów. Dziś w mieście brodaci zapaleńcy z niesyryjskim akcentem odczytują na ulicy wyroki sądu religijnego – jedynego w mieście – a tłum je wykonuje. Pewien ojciec, który pozwolił córce ponownie wyjść za mąż, dostał 50 batów.

Polityka 31.2013 (2918) z dnia 30.07.2013; Świat; s. 38
Oryginalny tytuł tekstu: "Jak nie wygonić, to wybić"
Reklama