Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Synajski labirynt

Synaj – dobre miejsce dla terrorystów

Kontenerowiec płynący przez Kanał Sueski Kontenerowiec płynący przez Kanał Sueski Frederic Neema / FPM
Pustynny i górzysty półwysep Synaj to matecznik terrorystów. Efekty ich działalności odczuwają już Egipt i Izrael, a niebawem może odczuć cały świat.
Zdjęcie satelitarne półwyspu SynajNASA/Corbis Zdjęcie satelitarne półwyspu Synaj
Klasztor na Górze Świętej Katarzyny na SynajuBerthold Werner/Wikipedia Klasztor na Górze Świętej Katarzyny na Synaju

Chiński kontenerowiec „Cosco Asia” płynął przez Kanał Sueski do Hamburga. Niedługo po tym, jak minął port w Kantarze, z prawego, pustynnego brzegu półwyspu Synaj został trafiony strzałami z granatników. Potężny statek o wyporności 115 tys. ton i długości 349 m wyszedł z napadu właściwie bez szwanku, ale niespodziewany incydent z końca minionego lata wyraźnie wskazuje na niebezpieczeństwo zablokowania jednego z najważniejszych szlaków żeglugi międzynarodowej. Tylko w dniu ataku przez Kanał przepłynęło 45 statków, na ogół tankowców transportujących ropę naftową i gaz do Europy i Stanów Zjednoczonych. W ciągu ostatniego dziesięciolecia ruch na wodach Kanału się podwoił, osiągając w 2012 r. ponad 740 mln ton ładunków wszelakiego rodzaju i wnosząc do egipskiego budżetu państwa 5 mld dol. w opłatach tranzytowych. Zatopienie statku wielkości „Cosco Asia” i związane z tym nawet krótkotrwałe zablokowanie szlaku byłoby katastrofą zarówno dla pogrążonego w długach i innych kłopotach kraju nad Nilem, jak i sparaliżowałoby światową gospodarkę.

Sprawcy ataku, członkowie grupy terrorystycznej Al-Furkan, jednej z licznych działających na 60 tys. km kw. górskiego pustkowia Synaju, wrócili bez przeszkód do bazy położonej w północnej części półwyspu, znajdującej się poza zasięgiem faktycznej władzy egipskiej.

Opinia publiczna, skupiona przede wszystkim na wojnie domowej w Syrii i sporze wokół neutralizacji tamtejszej broni chemicznej, nie doceniła wagi incydentu na Kanale Sueskim. A wskazuje on na coraz intensywniejsze przekształcanie półwyspu w domenę islamskich krańcowych ruchów terrorystycznych. Niemal wszystkie aktywne tam organizacje zbrojne są powiązane z Al-Kaidą i na razie działają przede wszystkim wewnątrz świata muzułmańskiego, zwłaszcza tego, który wydaje im się niedostatecznie ortodoksyjny. Obalony prezydent Egiptu Mohammed Mursi próbował prowadzić dialog z synajską partyzantką, był nawet gotów uznać ją za egipską milicję odpowiedzialną za porządek na półwyspie, jednak plany te spaliły na panewce, gdyż prawdziwi fundamentaliści nie postrzegają Bractwa Muzułmańskiego jako ruchu gotowego do przelewu krwi w imię słusznej sprawy.

25 mln za Ajmana

Wywiady egipski i izraelski zgodnie oceniają siłę synajskich ugrupowań na 6 tys. dobrze uzbrojonych bojowników. To w ich szeregach tworzy się nowy dekalog, którego pierwsze przykazanie powiada: Ja, Ajman al-Zawahiri, jestem twoim wodzem i nie będziesz miał innych wodzów przede mną.

Amerykański Departament Stanu przeznaczył 25 mln dol. na nagrodę dla tego, kto przyczyni się do ujęcia Ajmana al-Zawahiriego, przywódcy Al-Kaidy. Od śmierci jego poprzednika Osamy bin Ladena minęły już ponad dwa lata, a pieniądze wciąż są do wzięcia. Jakakolwiek byłaby prawda o zasięgu władzy czołowego terrorysty, wystarczył podsłuch rozmów telefonicznych al-Zawahiriego z jego kontaktami w Jemenie, w Afryce, a także na półwyspie Synaj, by Stany Zjednoczone zamknęły na kilka dni ponad 20 przedstawicielstw dyplomatycznych, by Francuzi przestali wpuszczać turystów na wieżę Eiffla, a Izraelczycy rozstawili tarczę antyrakietową „Żelazna Kopuła” w kompleksie turystycznym w Ejlacie nad Morzem Czerwonym. Ostatnio, z powodu zaostrzającego się konfliktu syryjskiego, w który także Al-Kaida się angażuje, Amerykanie ewakuowali część dyplomatów z Libanu i Turcji. Koszt wszystkich tych działań prewencyjnych z całą pewnością przekroczył sumę 25 mln dol. – strach, nawet jeśli jest częściowo uzasadniony, ma nie tylko wielkie oczy, ale także wysoką cenę.

Dlaczego Al-Kaida wybrała półwysep na istotny obszar swojej działalności? Zapewne nie bez znaczenia jest fakt, że Synaj leży w pępku muzułmańskiej Afryki Północnej, a jego górzysty i pustynny charakter utrudnia walkę z terrorystami pragnącymi zmienić bieg historii i wrócić do epoki kalifatu. Znają oni tu każdą ścieżkę, każdą jaskinię i każdy wąwóz wijący się między górami wznoszącymi się na wysokość 2,5 tys. m i wyżej, jak Dżabel Katarina, Góra Świętej Katarzyny, na której bizantyjski cesarz Justynian w 557 r. wybudował klasztor istniejący do dziś. Jedyny przejezdny trakt przecinający półwysep z zachodu na wschód, którym wędrowali kiedyś afrykańscy pielgrzymi do Mekki, przestał być bezpieczny dla podróżników niezwiązanych z islamskimi bojownikami. Tylko jego najbardziej zachodni odcinek, przełęcz Mitla spadająca do południowego krańca Kanału Sueskiego, znajduje się pod kontrolą egipskich sił zbrojnych.

Nikt nie zna statystyk dotyczących populacji Synaju. Wiadomo jedynie (według źródeł izraelskich), że miasto Al-Arisz, położone na granicy ze Strefą Gazy, ma 35 tys. mieszkańców, liczbę Beduinów zamieszkujących nieliczne oazy lub południowe nadmorskie wioski szacuje się na ok. 40 tys. dusz. Kair Gamala Nasera, Anwara Sadata i Hosniego Mubaraka zawsze traktował Beduinów jako obywateli trzeciej kategorii i dopóki nie stanowili niebezpieczeństwa, nikt nie interesował się ich losem, państwo nie inwestowało w przemysł, szkolnictwo i opiekę medyczną na półwyspie. Żaden z prezydentów nie przypuszczał, że wynikiem takiej polityki będzie przekształcenie niezbyt religijnych Beduinów w bojowników walczących z bronią w ręku w imię radykalnych haseł islamu.

Jednym z ostatnich sukcesów terrorystów było zamordowanie kilkunastu egipskich żołnierzy i oficerów jadących wojskowym autobusem do macierzystej bazy. Sprawców napadu nie zidentyfikowano i nie ujęto. Kilka dni później fundamentaliści uprowadzili egipski wóz pancerny i – rozbijając niedawno wzniesiony mur graniczny – wtargnęli na terytorium Izraela. Potem rakieta wystrzelona z izraelskiego śmigłowca zlikwidowała pojazd napastników. Armia egipska odpowiedziała na ten atak zbombardowaniem okolic miasteczka Szejk Zuweid, stanowiącego główną bazę zaopatrzenia dżihadystów działających blisko granicy ze Strefą Gazy. Ale im bardziej wzmacniają się siły sterowane przez Al-Kaidę, tym bardziej ścisła staje się egipsko-izraelska współpraca strategiczna.

Zwrot Synaju – okupowanego przez Izrael od zakończenia wojny sześciodniowej aż do 1982 r. – uwarunkowany był demilitaryzacją półwyspu. Egipscy generałowie mogli wprowadzić na ten obszar jedną dywizję piechoty, jeden pułk pancerny, siedem pułków artylerii polowej, 126 dział przeciwlotniczych oraz 480 pojazdów pancernych. Loty samolotów bojowych były zabronione. Dzisiaj, wbrew ścisłym regułom traktatu pokojowego, władze izraelskie patrzą przez palce na egipskie jednostki wojskowe forsujące synajskie bezdroża i na egipskie lotnictwo atakujące kryjówki terrorystów.

Niewierni turyści

Prasa w Tel Awiwie donosi o cichym przyzwoleniu na działalność dodatkowych 11 batalionów egipskiej piechoty ponad ustalony kontyngent. Jednostki te patrolują przede wszystkim granicę z Izraelem. Sporo mówi się także o wojskowej blokadzie przejść granicznych z Egiptu do Strefy Gazy. Władze egipskie niechętnym okiem patrzą na możliwość połączenia ugrupowań terrorystycznych z jednostkami bojowymi Hamasu wyposażonymi w nowoczesną broń irańską, która tunelami wykopanymi pod linią graniczną masowo przemycana jest w ręce dżihadystów. Zaognienie konfliktu Izraela z Palestyńczykami w Gazie będzie mieć wpływ na wzmożenie działalności terrorystycznej na Synaju i choćby dlatego nie leży w interesie obecnych władz egipskich. Stąd też rozpoczęta w drugim tygodniu września szeroko zakrojona akcja prewencyjna usiłująca – na razie bezskutecznie – wyeliminować z niebezpiecznej gry organizację Dżamiat al-Tawhid wa Dżihad, otrzymującą rozkazy bezpośrednio od dowództwa Al-Kaidy na Bliskim Wschodzie. Komunikaty egipskie mówią o dziesiątkach zabitych dżihadystów, ale żaden z tych meldunków nie daje się zweryfikować, bo ani dziennikarze, ani niezależni obserwatorzy nie mają prawa wstępu na teren zbrojnego starcia.

W niedalekiej przeszłości jednostki Dżamiat al-Tawhid wa Dżihad działały przede wszystkim w rejonach turystycznych, a napędzała je chęć wypędzenia niewiernych. W zamachu bombowym na hotel Hilton w miejscowości Taba nad Morzem Czerwonym zginęły 34 osoby, w tym 16 zagranicznych turystów. Następne dwa ataki w popularnych kurortach, m.in. Szarm el-Szejk, były nie mniej krwawe.

Dla obecnych władz egipskich niezwykle istotne jest utrzymanie podziału między salafitami na Synaju – zwanymi dżihadystami, którzy swoją jedynie słuszną, sunnicką interpretację Koranu rozpowszechniają za pomocą terroru – a ich polityczną reprezentacją wewnątrz kraju, partią Nur, która częściowo zajęła miejsce zdelegalizowanego Bractwa Muzułmańskiego. Egipscy salafici biorą udział w kształtowaniu nowej konstytucji, domagają się przy tym przynajmniej częściowego podporządkowania przyszłego ustawodawstwa religijnym prawom Koranu, ale jak na razie armia nie akceptuje tych żądań. W Kairze toczy się więc skomplikowana gra polityczna, której celem jest zapobieżenie aliansowi między salafitami stojącymi w przedsionkach władzy a salafitami podbijającymi Synaj.

Obecnie dowództwo Al-Kaidy wyznaczyło bojownikom al-Tawhidu znacznie szerzej zakrojone zadania. Telewizja Al-Dżazira wskazuje na tworzenie nowych baz wypadowych w krajach Maghrebu na zachód od Egiptu. Stąd niedaleko na Maltę, z niechęcią przyjmującą dziesiątki tysięcy uciekinierów z całej północnej Afryki. Terrorystom nietrudno będzie włączyć się w ten tłum. A z Malty na kontynent europejski już tylko żabi skok.

Łącznicy Tawhidu, podążający z Synaju do północno-zachodniej Afryki, przemierzają wszerz terytorium Egiptu, zostawiając po sobie wyraźne ślady: władze w Kairze przypisują im m.in. podłożenie materiałów wybuchowych na torach kolejowych wiodących z Suezu do Ismaili.

Wspólnie o Synaju

Gdy Hosni Mubarak rezydował jeszcze w pałacu prezydenckim, istniała dyskretna, lecz ścisła współpraca egipsko-izraelska. Krótki okres prezydentury Mursiego przerwał tę sielankę. Dzisiaj – po przejęciu władzy w Egipcie przez wojsko – znów prowadzone są tajne rozmowy egipskich i izraelskich generałów, a wywiady obu krajów wymieniają informacje. Żadna ze stron nie jest zainteresowana chaosem na Synaju. Nieoficjalne źródła w Jerozolimie twierdzą, że niedawne ujęcie przez policję egipską Adela Muhammada Hawakima, wysłannika Al-Kaidy na półwysep, było wynikiem właśnie współpracy wywiadów obu państw.

Jakiekolwiek będą jej wyniki, rzeczywiste spacyfikowanie Synaju wydaje się misją niewykonalną. Wiadomości o rozpoczęciu „decydującej ofensywy” przeciw synajskim terrorystom, szeroko publikowane w tych dniach w Kairze, to nic innego jak wschodnia fantazja. Zanim Egipcjanom uda się spacyfikować niedostępne obszary Synaju, muszą uporać się z wewnętrznym politycznym rozgardiaszem. A dla międzynarodowej opinii publicznej półwysep pozostanie za siedmioma górami, za siedmioma rzekami – dopóki jakaś inna „Cosco Asia” nie osiądzie na dnie Kanału Sueskiego i nie zablokuje jednego z najważniejszych szlaków żeglugowych świata.

Polityka 41.2013 (2928) z dnia 08.10.2013; Świat; s. 47
Oryginalny tytuł tekstu: "Synajski labirynt"
Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną