Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Bruksela zaczęła odliczanie

Ukrainie nie spieszy się do UE

Przesłanie, jakie dziś dotarło z Brukseli do Kijowa nie pozostawia złudzeń. Szefowie państw UE powiedzieli jasno, że podpisanie z Ukrainą umowy stowarzyszeniowej na szczycie w Wilnie jest możliwe wyłącznie wtedy, gdy Kijów spełni postawione warunki, a jednym z nich jest uwolnienie z więzienia Julii Tymoszenko. Czas mija, panie Janukowycz.

Prezydent Wiktor Janukowycz nie może już udawać, że nie rozumie o co chodzi i oczekiwać, że Bruksela zadowoli się byle blefem lub zamknie oczy. Nie może przeciągać sprawy, jak to robił dotychczas, ani obiecywać, ani zrzucać odpowiedzialności na parlament. Wiadomo, że jego słowo i podpis są decydujące.

W dodatku Tymoszenko nie może wyjść na wolność, otrzymując wprawdzie zgodę na wyjazd za granicę na leczenie, ale bez możliwości powrotu i prawa uczestniczenia w życiu politycznym, udziału w wyborach prezydenckich w 2015 r. To Janukowycza by urządzało, miałby kontrakt z Unią w garści i jeszcze prezent czyli konkurentkę polityczną z głowy, na zawsze. Taka sytuacja jest nie do przyjęcia dla Tymoszenko, która chce po leczeniu wrócić i brać udział w życiu politycznym kraju, a w każdym razie normalnie funkcjonować i nie trafić już za kratki. To nie może być banicja lub przerwa w odbywaniu kary. Była premier uważa, że nie popełniła przestępstwa.

Unia zrobiła dla Ukrainy wszystko, co możliwe. Można odnieść wrażenie, że nie tylko zachęcała, ale wręcz prosiła Janukowycza żeby zechciał podjąć decyzję. Parlament Europejski wydelegował do Kijowa specjalną misję, czyli Aleksandra Kwaśniewskiego i Pata Coxa oraz kolejny raz przedłużył ich misję, żeby dać Janukowyczowi szansę jasnego i godnego dla wszystkich rozwiązania węzła. Ale prezydent Ukrainy sprawia wrażenie głuchego na rady i mediacje, a nawet prośby obu wytrawnych negocjatorów. Kwaśniewski i Cox wręczyli Janukowyczowi prośbę o częściowe ułaskawienie Tymoszenko, ale dokument nie dotarł dotychczas nawet do Komisji ds. Ułaskawień, żeby mogła się nad nim pochylić. Aleksandrowi Kwaśniewskiemu nie można odmówić talentu negocjatora, cierpliwości i dobrej woli oraz doświadczenia w rozmowach z Ukraińcami, jednak i on sprawia coraz częściej wrażenie zniecierpliwionego, gdy mówi o ukraińskich przepychankach.

Także Radosław Sikorski, który wraz z Carlem Bildtem, ministrem spraw zagranicznych Szwecji odwiedził niedawno Kijów wygląda jakby tracił cierpliwość. I nadzieję, co gorsze. Nie da się negocjować ze ścianą, a prezydent Ukrainy tak się właśnie zachowuje.

Po sierpniowej ofensywie rosyjskiej, czyli utrudnieniach handlowych jakimi Moskwa próbowała zastraszyć Ukrainę, Janukowycz miał jeszcze szerzej otwarte drzwi w Brukseli. Miał też silne poparcie społeczne w swoim kraju, bo Ukraińcy nie lubią gdy Moskwa ich szantażuje. Nie wiadomo dlaczego zupełnie tego kredytu nie wykorzystał. Wyglądało, że chce coś jeszcze wytargować, że na linii Kijów - Bruksela toczy się jakaś polityczna gra. Oczywiście, najbardziej odpowiadałoby prezydentowi stowarzyszenie i – jednocześnie - czerpanie korzyści z przystąpienia do Unii Celnej z Rosją, Białorusią i Kazachstanem. Tego jednak nie uda się pogodzić, co Bruksela wielokrotnie powtarzała.

Po zwycięstwie wyborczym Angeli Merkel postawa i linia Unii stała się bardziej twarda. Wiadomo, pani Merkel zdania nie zmienia, a już raz powiedziała, że Julia Tymoszenko musi wrócić na wolność. Nie akceptuje taktyki, że umowę podpisać należy, bo Tymoszenko w więzieniu w stowarzyszonej z Unią Ukrainie i tak będzie się miała lepiej niż dziś, czy też w Ukrainie stowarzyszonej z Moskwą.

Jeżeli Janukowycz liczy, że na pięć minut przed wyznaczonym terminem, czyli 18 listopada, Bruksela ustąpi, bo potrzebny jej sukces w kwestii partnerstwa wschodniego, to może się pomylić. Bruksela mówi tak stanowczo, jak chyba jeszcze nigdy, że żarty się skończyły. Podpisanie umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą byłoby z pewnością największym przełomowym wydarzeniem politycznym po rozpadzie Związku Radzieckiego, ale widocznie Kijów chce to odłożyć na następne trzysta lat.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną