Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Porwani i porywacze

Porwania w Syrii: Kto, gdzie i po co to robi?

Marcin Suder - udało mu się uwolnić z rąk porywaczy. Marcin Suder - udało mu się uwolnić z rąk porywaczy. Radek Pietruszka / PAP
Ta historia zakończyła się happy endem: porwany w lipcu w Syrii fotoreporter Marcin Suder uciekł z niewoli i wrócił do Polski. Ale porwania to plaga w wielu zapalnych punktach świata, ostatnio szczególnie w Syrii.

O okolicznościach porwania polskiego fotoreportera na razie niewiele wiemy. Pojechał do Syrii w lipcu, a po dwóch tygodniach, 24 lipca islamscy bojownicy porwali go z biura prasowego w Sarakib w północno-zachodniej Syrii. Z pierwszych informacji udzielonych przez matkę porwanego wynika, że był trzymany początkowo bez jedzenia w ciemnej piwnicy. Uwolnił się sam, a polski MSZ pomógł mu wrócić do Polski. Sprawa na pierwszy rzut oka wygląda jak scenariusz filmu sensacyjnego, w którym nie tylko samo porwanie, ale okoliczności ucieczki rozbudzają wyobraźnię. Z tego jednak, co wiemy, możemy ułożyć swoisty ranking najbardziej niebezpiecznych zawodów. Wśród najbardziej narażonych na porwania są dziennikarze, pracownicy organizacji humanitarnych i wysłannicy zachodnich firm.

Dziennikarze

Według organizacji Reporterzy bez Granic, od początku wojny domowej (czyli od 2011 r.) porwano w Syrii 37 dziennikarzy, z czego 16 jest wciąż w niewoli. Skala porwań dziennikarzy na świecie jest jeszcze większa. W zeszłym roku na świecie porwano ich 38, rok wcześniej 71. Przetrzymywani są przez porywaczy miesiącami, a nawet latami. Nie zawsze udaje się im wyjść cało (najsłynniejszy przypadek to zabity przez Al-Kaidę w Pakistanie John Pearl, który zginął w 2002 r.).

Niedawno wolność po pięciu miesiącach niewoli odzyskali zatrzymani w kwietniu w Qusair niedaleko granicy z Libanem, belgijski nauczyciel Pierre Piccinini da Prata i włoski dziennikarz Domenico Quirico (twierdzą, że zostali uprowadzeni przez Wolną Syryjską Armię). Według relacji Belga, żołnierze WSA przekazali ich jednej z podległych WSA brygad Abu Ammara, z której potem trafili do ludzi z brygady Abu Faruka. Przez pierwsze dwa miesiące byli przetrzymywani w zatęchłej piwnicy z karaluchami, słyszeli nad głowami spadające bomby. Włoch przeżył dwie pozorowane egzekucje. Gdy Hezbollah wspierający wojska Asada otoczył miasto i zrobiło się zbyt gorąco, porywacze wywieźli więźniów na północ kraju, aż do miasta Rakka. Wolność odzyskali prawdopodobnie dopiero po wpłaceniu okupu przez przedstawicieli rządów krajów, z których pochodzą, choć to, że go zapłacone nie zostało potwierdzone.

Nie wszyscy mają takie szczęście. Nadal nie jest znany los ani porwanego na początku września w Hamie hiszpańskiego dziennikarza Marca Marginedasa, ani mauretańskiego reportera i jego operatora. Obaj, wraz z syryjskim kierowcą, zostali porwani niedaleko Aleppo w połowie października.

Niektórzy dziennikarze w syryjskiej niewoli są przetrzymywani już ponad rok. Wśród nich jest na przykład amerykański dziennikarz Austin Tice. Kilka miesięcy po porwaniu w Internecie, na jednej z prorządowych stron, pojawił się 47-sekundowy film, na którym widać, jak zamaskowani ludzie wywlekają dziennikarza z samochodu, zmuszają do uklęknięcia i powtórzeniu po arabsku muzułmańskiego wyznania wiary, tzw. szahady. To jedyny dowód, że żyje.

Pracownicy organizacji humanitarnych

Prowincja Idlib, gdzie został porwany Marcin Suder, to syryjski trójkąt bermudzki. Takie porwania są tam właściwie na porządku dziennym, bo w tym rejonie operuje wiele różnych grup powstańczych. Zaledwie dwa tygodnie temu, w połowie października, w Sarakib został ostrzelany konwój czterech samochodów Międzynarodowego Czerwonego Krzyża. Siedmiu pasażerów wyciągnięto z aut, w tym sześciu pracowników MCK i jednego wolontariusza. Ten ostatni i trzech pracowników zostali niemal natychmiast zwolnieni, ale los pozostałych trzech nadal jest nieznany. Nie wiadomo też, w czyje ręce wpadli. Główni podejrzani to bojownicy organizacji Islamskie Państwo Iraku i Lewantu, które ostrzegało przecież, by żadni pracownicy humanitarni nie wjeżdżali do Syrii. W tym przypadku może więc chodzić o pokazanie, że nie blefują.

Pracownicy organizacji humanitarnych są na celowniku porywaczy od dawna. W tym roku na całym świecie porwano ich 87, rok wcześniej 92. Od co najmniej siedmiu lat te liczby zmieniają się nieznacznie.

Księża i biznesmeni

Patrząc na głośne porwania z ostatnich lat, widać wyraźnie, że zakładnikiem może być właściwie każdy, kto znajdzie się w objętym konfliktem zbrojnym kraju. W samej Syrii tak często jak dziennikarzy, porywa się księży. W kwietniu tego roku pod Aleppo uprowadzonych zostało przez nieznanych sprawców dwóch prawosławnych biskupów. Do tej pory nie wiadomo, co się z nimi dzieje.

Tragiczny los spotkał włoskiego jezuitę Paolo Dall'Oglio, który według niektórych informacji z własnej inicjatywy spotkał się z islamistami, by wynegocjować zawieszenie broni między nimi a kurdyjskimi bojownikami z Rakka. Od tamtej pory nie daje znaku życia. Pojawiły się informacje, że został zamordowany, ale ostatecznie ich nie potwierdzono.

Znikają również pielgrzymi. Tylko w zeszłym roku w Syrii siły rebeliantów porwały 11 libańskich szyitów (ta grupa religijna jest na celowniku rebeliantów ze względu na związki szyickiego Hezbollahu z reżimem Baszara Asada). Pielgrzymów w końcu uwolniono w zamian za zwolnienie z syryjskich więzień 128 kobiet, a także dwóch tureckich pilotów porwanych przez… krewnych pielgrzymów. Mediatorami w tej sprawie była Turcja i Katar.

W Syrii plagą stały się porwania dla okupu. Porywa szabiha (paramilitarni najemnicy współpracujący z reżimem Asada), ale także praktycznie wszystkie opozycyjne siły. Dokładnych statystyk brak, okup – według różnych źródeł – wynosi od 10 tys. euro w górę.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną