Perypetie uczuciowe Hudy i Arafata śledził z zapartym tchem cały Jemen, ludzie wyszli nawet w tej sprawie na ulice. Poznali się w Arabii Saudyjskiej, gdzie on pracował, a ona oddała mu serce. A kiedy jej rodzice nie zgodzili się na małżeństwo, on wywiózł ją do siebie, do Jemenu. Rzecz jasna nielegalnie. Trafiła do aresztu, strona saudyjska wystąpiła o pilną ekstradycję i byłaby to czysta formalność, gdyby nie reakcja opinii publicznej, która młodych okrzyknęła Romeem i Julią i nie dała rozłączyć. Huda trafiła pod skrzydła ONZ i będzie się starała o status uchodźcy.
W tej całej historii dużo mniej romantyczny jest kontekst: Jemen zagrał na nosie potężnym Saudyjczykom, bo ci masowo wyrzucają jemeńskich pracowników. W ramach tej prowadzonej od marca operacji, często brutalnej, usunięto ponad milion osób, głównie z Indii, Bangladeszu, Filipin, Pakistanu, Jemenu i Etiopii. A planuje się wyrzucić kolejny milion. Cudzoziemscy pracownicy napływali tu falami od czterech dekad do prac fizycznych i umysłowych. W liczącym 30 mln kraju było ich 8 mln i stanowili ponad połowę pracowników. Umysłowi – na kontraktach, fizyczni – w feudalnym systemie kafala (sponsorów, którzy zabierają paszporty i nie pozwalają na pracę u nikogo innego). Z czasem system się wynaturzył. Przybywało nielegalnych, którzy uciekli od sponsora, niczym niewolnicy od właściciela, i słuch po nich ginął. Stąd obecne porządki, ale też zamysł saudyzacji kraju Saudów, czytaj: zmuszenia rodaków, żeby się wzięli do pracy. Wprowadzono kwoty dla cudzoziemców w poszczególnych branżach, ale idzie to z oporami. Po fizyczne prace nikt się nie chce schylić, a w umysłowych mniejszy zachód wziąć kogoś z Zachodu.