Japonia straciła właśnie wybitnego, niesłyszącego kompozytora Mamoru Samuragochiego. Ten 50-letni „japoński Beethoven” wciąż żyje, ale okazało się, że nie jest ani wybitny, ani niesłyszący, a utwory od 18 lat komponował dla niego wykładowca jednej z tokijskich akademii muzycznych Takashi Niigaki. Prawdziwy autor powiedział mediom, że nie mógł już znieść kłamstw, a nie zdemaskował ich wcześniej tylko dlatego, że „Beethoven” groził, że się zabije. Samuragochi podawał się m.in. za autora muzyki do legendarnej już gry „Resident Evil”, przypisywał sobie również Symfonię nr 1 Hiroszima, czczącą pamięć ofiar bomby atomowej, która stała się także nieoficjalnym hymnem poszkodowanych przez tsunami w 2011 r.
Zakochana w europejskiej muzyce klasycznej Japonia jest wstrząśnięta. A także japońska nadzieja na medal w Soczi, łyżwiarz figurowy Daisuke Takahashi, który już 13 lutego miał tańczyć do muzyki oszusta. Ostatecznie podkładu nie zmienił, ale z opisu zniknęło nazwisko Samuragochi.