Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

To jest rewolucja

Polityczne zwycięstwo Ukrainy

Majdan - krajobraz po bitwie. Majdan - krajobraz po bitwie. Konstantin Grishin/Stringer/Reuters / Forum
Ukraińcy nie ufają ani swoim liderom, ani Europie, nie mówiąc już o Rosji. Najważniejsze jednak, że w końcu zaufali sobie – pisze z Kijowa dziennikarz czasopisma „Ukraiński Żurnal”.
Noc z 18 na 19 lutego przypominała sceny z powstania.Mstyslav Chernov/Unframe/http://www.unframe.com//Wikipedia Noc z 18 na 19 lutego przypominała sceny z powstania.
Była premier Tymoszenko wyszła na wolność w sobotę po przyjęciu przez parlament zmian w kodeksie karnym.Mstyslav Chernov/Unframe/http://www.unframe.com//Wikipedia Była premier Tymoszenko wyszła na wolność w sobotę po przyjęciu przez parlament zmian w kodeksie karnym.

Najkrwawsza bitwa Majdanu zaczęła się od Pokojowego Marszu zorganizowanego przez Partię Swoboda. Trudno wskazać, kto pierwszy uderzył, ale już 18 lutego widać było, że zanosi się na najgorszy scenariusz. Obok oddziałów Berkutu i wojsk wewnętrznych władze zmobilizowały opłacanych przez siebie zwykłych chuliganów, tzw. tituszek. Na ul. Instytuckiej doszło do ciężkich walk grup Samoobrony Majdanu z Berkutem. Zginęło kilka osób, było wielu rannych i zatrzymanych. Zaraz potem siły rządowe przystąpiły do ataku na sam Majdan.

Noc z 18 na 19 lutego przypominała sceny z powstania. Oddziały rządowe wyparły powstańców z barykad na ul. Instytuckiej i Chreszczatyku. Milicjanci zajęli nawet część Majdanu i podpalili sztab powstańców. Mimo dużych strat obrońcom udało się jednak utrzymać pozycje. W nocy wszyscy odetchnęli rozejmem.

O godz. 9 rano 20 lutego powstańcy ruszają do kontrataku i po kilku godzinach wypierają milicjantów z Majdanu. Chwilę później zajmują górujące nad placem kino Pałac Październikowy, a rewolucja wchodzi w decydującą fazę. Funkcjonariusze uciekają. Ale wtedy zaczyna się dramat – do atakujących powstańców ogień otwierają snajperzy. To byli profesjonaliści, strzelali wyłącznie w okolice serca, głowy i szyi. W ciągu paru godzin z zimną krwią zabili kilkadziesiąt osób. Oficjalnie w starciach od 18 lutego zginęły 82 osoby, kilkaset zostało rannych.

W piątek unijni ministrowie spraw zagranicznych przymusili prezydenta Ukrainy i opozycję do podpisania porozumienia politycznego, zapowiadającego nowe wybory. Jak się później okazało, to był polityczny koniec Wiktora Janukowycza.

W nocy z 21 na 22 lutego oddziały powstańczej Samoobrony zajmują dzielnicę rządową. Prezydent ucieka z Kijowa, a rankiem Ukraińcy budzą się już w innym kraju. Dziennikarze i zwykli obywatele masowo ruszają do owianej tajemnicą rezydencji prezydenta Wiktora Janukowycza – Meżyhyrja. Na obszarze porównywalnym z terytorium Monako stworzono luksusowy rezerwat dla jednej osoby, z antycznymi ruinami i prywatnym zoo, w guście Muammara Kadafiego. Tego samego dnia parlament pozbawia Janukowycza władzy, a dwa dni później nowy szef MSW rozsyła za nim list gończy. Pełniącym obowiązki prezydenta zostaje bliski współpracownik Julii Tymoszenko, Ołeksandr Turczynow. Ma zajmować to stanowisko do przedterminowych wyborów prezydenckich, wyznaczonych na 25 maja – w dzień wyborów do Parlamentu Europejskiego.

Aktorka na wózku

Wybory te mają już pierwszego faworyta. Była premier Tymoszenko wyszła na wolność w sobotę po przyjęciu przez parlament zmian w kodeksie karnym. Wieczorem tego dnia przemawiała już do zgromadzonych na Majdanie. Podczas rewolucji nawet niechętni jej komentatorzy, widząc bezradność liderów opozycji, twierdzili, że brakuje Tymoszenko. Obdarzona niewątpliwą charyzmą polityczka zmarnowała jednak swoją pomarańczową rewolucję sprzed dekady, czego wielu Ukraińców nie może jej do dziś wybaczyć. Ma na Ukrainie mnóstwo przeciwników, według których niewiele różni się od Janukowycza. W efekcie, nawet siedząc za kratkami, nie awansowała na ikonę oporu wobec reżimu. Na wolności może być podobnie – na Majdanie mówiła głównie o sobie, co zostało źle przyjęte przez zebranych.

Tymoszenko, występując przykuta do wózka, z pewnością udowodniła, że jest świetną aktorką, co wyróżnia ją na tle „drewnianego” Arsenija Jaceniuka czy Witalija Kliczki. Trzęsącym się głosem, ze łzami w oczach wspominała o zabitych i zapewniała, że będzie pilnowała, by politycy nie zdradzili Majdanu. Czy to wystarczy, by ludzie jej uwierzyli? Wątpliwe.

Jak wskazują krytycy Tymoszenko, Majdan nie zebrał się, by żądać jej uwolnienia. Cele były inne. Zresztą pierwszy Euromajdan, który stanął w centrum Kijowa w listopadzie, był inicjatywą zwykłych Ukraińców, a politycy podłączyli się dopiero później i przez kolejne miesiące nie nadążali za dynamiką protestu. To Majdan wyznaczał porządek wydarzeń. Lider organizacji Wspólna Sprawa Ołeksandr Danyljuk opowiadał, że kiedy starał się o pozwolenie na miting w listopadzie w związku z rocznicą pomarańczowej rewolucji, to opozycyjni deputowani śmiali się z niego. Później okazało się, że dzięki temu mogli w legalny sposób rozpocząć Euromajdan.

Brak społecznego wyczucia to zresztą problem wielu polityków byłej opozycji parlamentarnej, którzy obecnie przejmują władzę. Popularne stało się powiedzenie, że większość ukraińskich polityków z Partii Regionów czy też z Batkiwszczyny Tymoszenko to dzieci Kuczmy. To przy byłym prezydencie rozpoczynali karierę polityczną i później rozbudowywali system odziedziczony po nim.

 

Zamiast drogówki

Nieufność wobec polityków powoduje, że ludzie sami się organizują. Już w niedzielę 23 lutego jeden z liderów Automajdanu Serhij Koba obwieścił, że ruch przechodzi do opozycji wobec nowej władzy i skoncentruje się teraz na kontroli urzędników, a zwłaszcza na ściganiu korupcji.

Takich obywatelskich inicjatyw jest już mnóstwo. Przekonali się o tym Tymoszenko i Jaceniuk, gdy przy lotnisku Żuljany w Kijowie ich samochody zatrzymała powstańcza Samoobrona za złamanie przepisów ruchu drogowego. Obywatelscy posterunkowi przypomnieli liderom opozycji, że na Majdanie walczono także o to, aby w nowym państwie wszyscy bez wyjątku musieli przestrzegać przepisów, również drogowych.

Wśród nowych ruchów dominuje radykalny Prawy Sektor, który często przejmował inicjatywę na Majdanie. W Europie, również w Polsce, pojawiło się w związku z tym wiele głosów straszących nacjonalizmem czy nawet faszyzmem. Rzeczywiście, Prawy Sektor jest koalicją nacjonalistycznych sił, które uznają dziedzictwo Stepana Bandery. Jednak w wielu wypowiedziach, zwłaszcza jej lidera Dmytra Jarosza, można było usłyszeć, że to ugrupowanie jest wolne od rasizmu i nienawiści do innych narodów. Czego dowodem ma być choćby to, że jego sekretarzem prasowym jest Rosjanin Artiom Skoropadski.

Kluczowa może okazać się neutralizacja i przyszłe wykorzystanie byłych wojowników z Majdanu. Nowy p.o. ministra spraw wewnętrznych Arsen Awakow oświadczył, że do kierownictwa MSW wejdą przedstawiciele Prawego Sektora i Samoobrony. Niektórzy uważają, że aktywni uczestnicy walk powinni znaleźć pracę w nowo formowanych jednostkach policyjnych. Pokazali się już z dobrej strony. Okazało się np., że mogą sami kontrolować ruch samochodowy, zastępując w ten sposób skorumpowaną drogówkę.

Zakładnicy rodziny

Duże zmiany z pewnością czekają Partię Regionów. Brak lidera, który gwarantował bezkarność i wiele przywilejów, spowodował, że ugrupowanie szybko zaczęło się kruszyć. Potwierdza to liczba deputowanych, którzy po Krwawym Czwartku na wyścigi zaczęli opuszczać szeregi Partii Regionów.

Sam Janukowycz jest dziś politycznym bankrutem, którego być może czeka jeszcze odpowiedzialność karna. Zmieniając konstytucję w 2010 r., wzmocnił swoje prerogatywy, ale jednocześnie wziął pełną odpowiedzialność za kraj. Symboliczne było niedzielne oświadczenie Partii Regionów, odczytane przez przewodniczącego Ołeksandra Jefremowa: „Potępiamy ucieczkę i lekkomyślność Janukowycza. Potępiamy zdradę. Potępiamy przestępcze rozkazy. (…) Milionowa partia stała się faktycznie zakładnikiem jednej skorumpowanej rodziny”. Nie wiadomo jednak, czy odcięcie się od Janukowycza wystarczy, aby partia przetrwała na scenie politycznej.

Rosja może przyjąć Janukowycza, ale nie będzie to ciepłe przyjęcie. Władimir Putin nigdy nie darzył sympatią ukraińskiego kolegi. Szybka ucieczka i oddanie władzy powodują dodatkowo, że w oczach rosyjskiego prezydenta Janukowycz okazał się tchórzem. Poza tym po stracie pozycji na Ukrainie nie przedstawia on już dla Rosji realnej wartości politycznej.

Wszyscy zginiecie

Janukowycz z pewnością nie ma czego szukać w Europie, która od początku wspierała Majdan. Było to widoczne przy okazji licznych wizyt europejskich polityków czy akcji solidarności w różnych krajach. Tyle że niemal od samego początku na Majdanie oczekiwano o wiele więcej. Protestujący od miesięcy prosili o wprowadzenie sankcji przeciw konkretnym politykom.

Europa zwlekała. W Polsce przypominano negatywny przykład Białorusi, gdzie sankcje nie przyniosły żadnych rezultatów. Popełniono jednak zasadniczy błąd, porównując Ukrainę z Białorusią. Przedstawiciele ukraińskiego reżimu byli o wiele silniej związani z Europą różnymi relacjami: nieruchomości, konta bankowe, interesy, dzieci uczące się w najlepszych szkołach. Ukraińska władza była już dobrze zintegrowana z Europą, odmawiając tego zwykłym obywatelom. Sankcje byłyby natychmiast odczuwalne.

Janukowycz od początku testował reakcje Unii Europejskiej i Ameryki. Najlepszym tego przykładem była próba szturmu na Majdan z 10 na 11 grudnia, kiedy z misją negocjacyjną w Kijowie przebywały szefowa unijnej dyplomacji Catherine Ashton i Victoria Nuland, odpowiedzialna za Europę w Departamencie Stanu USA.

Unia Europejska zdecydowała się na twardą reakcję dopiero, kiedy na ulicach Kijowa lała się krew. Misja ministrów spraw zagranicznych Francji, Niemiec i Polski byłaby wielkim sukcesem, gdyby doszło do niej kilka dni wcześniej. Europa się spóźniła i żal do europejskich polityków jest na Ukrainie odczuwalny. Jednocześnie wielu na Majdanie docenia polskie starania – często padają tam słowa podziękowania za wsparcie ze strony polskiego społeczeństwa.

 

Trzęsienie Krymem

Nie tylko Europa ma jednak problem ze zrozumieniem tego, co się stało na Majdanie. W listopadzie Moskwie, co prawda, udało się powstrzymać Janukowycza przed podpisaniem umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską, ale rosyjscy eksperci od Ukrainy popełnili kardynalny błąd, bo nie uwzględnili tzw. czynnika ludzkiego. Okazało się również, że Rosja nie jest w stanie zagwarantować swoim ukraińskim przyjaciołom politycznego przetrwania, co może budzić obawy wśród kolejnych zwolenników sojuszu tych dwóch państw.

Nie można mieć jednak złudzeń, że teraz Moskwa będzie się już tylko przyglądać. Zapewne Kreml rozpatruje kolejne scenariusze wydarzeń nad Dnieprem. W południowo-wschodnich regionach Ukrainy Rosja będzie zapewne po cichu wspierała przeciwników wszelkich zmian płynących z Kijowa. Rosyjska sieć agenturalna na Ukrainie jest rozbudowana i można w ciemno zakładać, że obejmuje również ukraińskie służby specjalne.

W kontekście działań Kremla wiele uwagi zwracano – szczególnie w Polsce – na ryzyko rozpadu Ukrainy. O ile jednak w latach 90. istniało realne zagrożenie krymskim separatyzmem, o tyle już w kolejnej dekadzie straszenie podziałem Ukrainy było tylko technologią polityczną, wykorzystywaną podczas wyborów. W czasie ostatnich protestów pojawiły się, co prawda, głosy o federalizacji; w sobotę w Charkowie doszło nawet do zjazdu „separatystów”, czyli delegatów z południowo-wschodnich regionów, ale niczego nie ustalono. Dzisiaj, w atmosferze narodowego święta, nawet deputowani Partii Regionów apelują o integralność kraju.

Regionem najbardziej narażonym na destabilizację jest wciąż Krym. Nie chodzi tylko o liczne prorosyjskie organizacje, działające tam za pieniądze Moskwy. Bez wątpienia wróci znów sprawa rosyjskiej Floty Czarnomorskiej, która stacjonuje w Sewastopolu. Janukowycz podpisał w kwietniu 2010 r. tzw. porozumienia charkowskie, które przedłużyły okres jej pobytu na Krymie aż do 2042 r.

Na Kremlu wydarzenia ukraińskiej rewolucji nie tylko wzmacniają obawy przed powtórką w innych państwach tzw. bliskiej zagranicy, ale również w samej Federacji. Problemy ekonomiczne, które niedawno dotknęły budowaną przez Moskwę Unię Celną, mogą osłabić ją samą. Teraz Kreml musi się zmierzyć z tym, czego obawiał się od dawna – z unoszącym się duchem rewolucji, również na swoim podwórku.

Te obawy są tym większe, że sytua­cja na Ukrainie jest wciąż niestabilna. Ważnym problemem jest fatalny stan gospodarki. Agencja Fitch kolejny raz obniżyła wiarygodność Ukrainy, określając jej stan jako bliski bankructwa. Ukraina pilnie potrzebuje wsparcia finansowego. Nawet przedstawiciele Partii Regionów wskazują, że władza pozostawiła pustą kasę. Wielu osobom z budżetówki wstrzymano w ubiegłym tygodniu wypłatę wynagrodzeń, a banki są na skraju załamania. Wszystko to jest konsekwencją korupcyjnego systemu, który w ostatnich latach przybrał niewyobrażalne rozmiary. Praktycznie we wszystkich kontaktach, w których stroną były struktury i przedsiębiorstwa państwowe, obowiązywała dodatkowa prowizja, czyli otkat, który trafiał w ręce osoby decydującej o losach kontraktu czy zamówienia.

Rosja, która zobowiązała się w grudniu do udzielenia pomocy finansowej, zawiesiła wypłatę kolejnej raty kredytu do czasu sformułowania nowego rządu. Jednak trudno zakładać, że wsparcie z jej strony będzie kontynuowane. Potrzebna jest więc natychmiastowa pomoc z innych źródeł. Tym bardziej że nie wiadomo, czy strona rosyjska znów nie wprowadzi ograniczeń w dostępie do swojego rynku dla ukraińskich towarów.

Łamanie systemu

Ukrainę czekają więc bardzo trudne miesiące. Jedno jest pewne: Ukraińcy sami wywalczyli swoje polityczne zwycięstwo. I nie chodzi tylko o tych, którzy walczyli bezpośrednio na barykadach. Fenomenem była z pewnością samoorganizacja ludzi, którzy wspierali Majdan – przywozili opony, donosili jedzenie z marketów, napełniali koktajle Mołotowa.

W tym sensie jesteśmy świadkami tworzenia nowego, ale przede wszystkim wspólnego mitu historycznego, bo doświadczenie rewolucji może w końcu zjednoczyć różne regiony Ukrainy. Przykładem niech będzie przemianowanie w Dniepropietrowsku placu Lenina na plac Bohaterów Majdanu. Tworzy się więc nowa historia i nowi bohaterowie.

Tymoszenko już zasugerowała, że zamierza wystartować w majowych wyborach prezydenckich. Zapewne inni „starzy” liderzy opozycji również spróbują swoich szans. Prezydentem może jednak zostać ktoś spoza starego układu. Wszystko zależy od tego, jak przebiegnie kampania wyborcza. Ukraińców rozpiera dziś chęć działania, co na pewno przełoży się na charakter kampanii. Tym samym szanse na złamanie systemu rosną, szczególnie, że według pomajdanowskiej legendy Ukraińcy jako jedyni na świecie potrafią gołymi rękoma zatrzymać transporter opancerzony.

Autor jest redaktorem naczelnym „Ukraińskiego Żurnalu”, ukraińskojęzycznego miesięcznika wydawanego w Pradze.

Polityka 9.2014 (2947) z dnia 25.02.2014; Temat tygodnia; s. 16
Oryginalny tytuł tekstu: "To jest rewolucja"
Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wstrząsająca opowieść Polki, która przeszła aborcyjne piekło. „Nie wiedziałam, czy umieram, czy tak ma być”

Trzy tygodnie temu w warszawskim szpitalu MSWiA miała aborcję. I w szpitalu, i jeszcze zanim do niego trafiła, przeszła piekło. Opowiada o tym „Polityce”. „Piszę list do Tuska i Hołowni. Chcę, by poznali moją historię ze szczegółami”.

Anna J. Dudek
24.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną