Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Demokratycznie pod lufami

Krym wybrał. Co dalej?

Radość w Symferopolu Radość w Symferopolu Stanislav Krasilnikov/ITAR-TASS / Forum
Krym wybrał: 95,5 proc. biorących udział w referendum opowiedziało się za przyłączeniem do Rosji. Nieco ponad 3 proc. chciało pozostania w granicach Ukrainy.

Rosję wybrali członkowie rosyjskiej mniejszości zamieszkujący półwysep, ale także nawet część rosyjskojęzycznych Ukraińców. Krymscy Tatarzy, w większości, zbojkotowali głosowanie. Niestety, na Krymie nie ma niezależnych obserwatorów i wszelkie relacje tamtejszych władz mogą okazać się przekłamane.

Ale nawet jeśli głosowano pod lufami karabinów, radość w Symferopolu wydaje się szczera i prawdziwa, przynajmniej wśród zgromadzonych na centralnym placu miasta: co sił w gardłach odśpiewano rosyjski hymn, są flagi, fajerwerki.

Kijów przegrał. Rząd uznaje referendum za nielegalne, gdyż krymski parlament – zgodnie z ukraińską konstytucją – nie miał prawa stawiać na referendum pytania o odłączenie od Ukrainy. Nie miał prawa zaprzeczać swej przynależności państwowej.

Referendum ani jego wyników nie uznaje też Bruksela, Waszyngton, Paryż, Londyn, Berlin, Warszawa. Nawet premier Turcji opowiedział się za integralnością terytorialną Ukrainy. Jedynie Władimir Putin uważa, że wszystko było lege artis, zgodnie z prawem międzynarodowym i mieszkańcy demokratycznie wyrazili swą wolę.

Ważniejsze jednak, co stanie się w najbliższych dniach. Władze w Symferopolu zapewniają, że zwrócą się natychmiast do Moskwy o włączenie do Federacji Rosyjskiej, wydawanie rosyjskich paszportów pójdzie sprawnie i szybko. Pytanie, co zrobi Rosja: przychyli się do prośby czy zdecyduje pozostawić Krym jak Abchazję czy Naddniestrze, w charakterze niby-państwa, choć w pełni od siebie uzależnionego.

Włączenie Krymu do Rosji byłoby przypieczętowaniem sukcesu Putina oraz spełnieniem obietnicy poczynionej Krymianom. Na sukcesie bardzo prezydentowi Rosji zależy, po to przystępował do tej rozgrywki, narażając się na groźbę sankcji, niszcząc swój wizerunek i kontakty międzynarodowe. Krym był dla niego wart takiej ofiary, dlaczego miałby nie postawić kropki nad i. Zwłaszcza że wynik referendum jest miażdżący, to będzie argumentem dla Moskwy.

Oczywiście zapowiedziane przez Zachód sankcje są zagrożeniem dla gospodarki rosyjskiej i Putin jako wytrawny rozgrywający musiał już zrobić kalkulację. Ale sankcje uderzą również w Polskę oraz gospodarki europejskie. Poniosą one straty ekonomiczne, choćby za względu na uzależnienie od rosyjskiego gazu, również od wielkiego rosyjskiego rynku, gdzie sprzedają własne wyroby. Będzie stać Europę na solidarność, gdy jej gospodarki nie są w najwyższej formie?

Na razie władze ukraińskie i Moskwa zawarły rozejm wojskowy, ma trwać do 21 marca i pozwolić ukraińskim wojskom na Krymie złapać oddech. Ale może być to także pretekst do rozpoczęcia rozmów, by już bardziej nie zaostrzać napiętej sytuacji. W każdym razie jakieś drzwi pozostają uchylone. Zważywszy że reszcie świata również nie zależy na eskalowaniu konfliktu wokół Krymu, może to właśnie jest moment do rozpoczęcia rozmów, czas na dyplomację, negocjacje.

To, co się stało na Krymie, może wzmocnić separatystów na wschodniej Ukrainie: w Doniecku, Charkowie, Ługańsku bardzo się w ostatnich dniach zaktywizowali. Z pewnością nie jest to bez związku z krymskim referendum. Dalsza destabilizacja sytuacji na Ukrainie jest dziś groźna dla państwa, bo jest ono po prostu słabe i nadal źle zorganizowane. Rosja gra teraz wyraźnie na opóźnienie wyborów prezydenckich (oraz parlamentarnych), najpewniej nie ma wciąż kandydata, którego zdecydowałaby się poprzeć i liczy na skonfliktowanie ugrupowań politycznych. Jeśli znajdzie podatny grunt, destabilizacja będzie się przedłużać. A gra na osłabianie ukraińskiego państwa jest celem Moskwy. Krym jest etapem na tej drodze.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Historia

Dlaczego tak późno? Marian Turski w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim

Powstanie w warszawskim getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy większość blisko półmilionowego żydowskiego miasta już nie żyła, została zgładzona.

Marian Turski
19.04.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną