Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Sytuacja zwiększonego ryzyka

Putin anektuje Krym, Biden wspiera Warszawę

Wizyta Joe Bidena w Warszawie rozpoczęła się dokładnie w momencie przemówienia Putina. Wizyta Joe Bidena w Warszawie rozpoczęła się dokładnie w momencie przemówienia Putina. Maciej Śmiarowski / Kancelaria Prezesa RM
Wprawdzie przyłączenie Krymu do Rosji jest niepokojącym zdarzeniem historycznym, to jednak nie powinno być zaskoczeniem dla nikogo, kto 1 marca czytał decyzję prezydenta Putina o użyciu sił zbrojnych na terytorium Ukrainy.

Aneksja Krymu była już zaplanowana i przesądzona; dzisiaj Putin nadał temu jedynie oprawę formalno-prawną. Każdy, kto słuchał jego uroczystego wystąpienia na Kremlu, mógł dać się zwieść urokom logiki adwokackiej. Otóż Putin nie przyłącza Krymu, a tylko „ponownie łączy” go z Rosją, bo Chruszczow dał go Ukrainie bezprawnie. Jest to coś na kształt cofnięcia nielegalnej darowizny obdarowanemu, który okazał się niewdzięcznym sługą. Poza tym Rosja tylko przychodzi z pomocą ludności Krymu, która – niby demokratycznie i dobrowolnie – wybrała w głosowaniu swoją przyszłość z Rosją. Wszystko pięknie i według prawa międzynarodowego? Nie.

W tej prezentacji adwokackiej jest poważna dziura prawnicza, która rozumowanie Putina niweczy. Otóż dwie podstawowe zasady normatywne rządzące społecznością międzynarodową zostały naruszone. Pierwsza – to dotrzymywanie obietnic: pacta sunt servanda. Sama Rosja – wraz z USA i Wielką Brytanią – gwarantowała integralność terytorialną Ukrainy, kiedy ta wyrzekała się broni jądrowej i przekazała tę broń Moskwie. Druga zasada, nie mniej ważna – to nieinterwencja, nieuznawanie zmian terytorialnych wynikających z użycia siły. W tym przypadku zmiana granic nastąpiła niewątpliwie pod wpływem widocznej obecności uzbrojonej i wyszkolonej obcej armii i tylko naiwni wierzą, że byli to przypadkowi przechodnie, którzy kupili sobie helikoptery i jednolite umundurowanie na pchlim targu.

To, co się stało, trafnie ocenił nasz premier: aneksja Krymu powoduje wzrost ryzyka w Europie Środkowo-Wschodniej. Cóż, z ryzykiem można żyć, tylko trzeba się z nim liczyć. I tu przechodzimy do Joe Bidena i jego wizyty w Warszawie, która rozpoczęła się dokładnie w momencie przemówienia Putina. Waszyngton zareagował właściwie, pokazał, że zwiększone ryzyko w Europie pociąga za sobą zwiększoną amerykańską obecność. „Ramię w ramię z Polską” – powiedział Biden i ogłosił, że w przyszłości NATO zostanie jeszcze wzmocnione.

To wystarczy. Rosja mówi, że nie da się zapędzić w kozi róg, ale w gruncie rzeczy jest słaba. Ponadto jest w swej agresywnej polityce osamotniona. Putin – jako swych partnerów, a przynajmniej kraje, które go rozumieją – wskazał Chiny i Indie. Może go i rozumieją, ale niewiele mu pomogą. Na konfrontacji gospodarczej z Zachodem może tylko stracić, tak jak Rosja sowiecka przegrała konfrontację w Zimnej wojnie. Czeka nas okres ochłodzenia stosunków z Rosją, ale przecież damy sobie z tym radę.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną