Bo oni patrzą z wysokości. W Kijowie na Chreszczatiku widziałam symboliczny rysunek i napis na murze: „oni obejmują nas skrzydłami”. Chodzi o Niebiańską Sotnię, czuwającą wciąż nad Majdanem i jego ideałami. Jest wreszcie własny, ważny mit założycielski.
Coraz więcej jest w mieście ukraińskich flag, nie tylko na państwowych budynkach, ale powiewających także z okien prywatnych mieszkań. Mniej się ich widzi w małych miastach, a już najrzadziej na wsi, która wygląda, jakby się jeszcze nie ocknęła.
Kampania zakończona, teraz rozmawia się o tym, dlaczego Petro Poroszenko nie podjął rękawicy, nie stanął do telewizyjnej debaty z Julią Tymoszenko, swoją kontrkandydatką do prezydentury. Tyle tylko, że sondaże dają Poroszence 44 proc. poparcia, a niektóre nawet kręcą się w pobliżu 50, a to może oznaczać wygraną już w pierwszej turze. Tymczasem Tymoszenko, mimo że zmieniła image i fryzurę – dziennikarze ogłosili natychmiast: „Babette idzie na wojnę” – ma poparcie zaledwie 10 proc. Ukraińców. Czy Poroszenko obawiał się konfrontacji, jak to komentują jedni? Czy może uważał, że nie warto rozmawiać z Julią, bo nie mają sobie nic nowego do powiedzenia? Wykręcił się umówionymi spotkaniami z zagranicznymi gośćmi odwiedzającymi stolicę. Jakież było zdziwienie, kiedy pojawił się niemal równocześnie w innej, konkurencyjnej stacji. Krytycy zarzucają, że okłamał społeczeństwo.
Jeśli dojdzie do drugiej tury, to zapewne takiej debaty kandydat Poroszenko jednak nie uniknie. Dziś jego hasłem jest: „Żyć po nowemu”. Po nowemu, to znaczy w wolnym kraju, niezależnym od Rosji, kraju, który ma sprawną armię i nieskorumpowaną milicję. Bo dziś, mówi Poroszenko, armia jest głodna, bosa i często nie ma amunicji. Ludzie robią zbiórki pieniędzy, kupują kamizelki kuloodporne, mundury, w obwodzie Chersońskim, na granicy z Krymem, poszczególne wsie i miasta obejmują patronatem oddziały, wyposażają je i karmią. „Już nigdy nie powtórzy się sytuacja, że żołnierze nie będą mieli nawet nabojów” – zapewnia kandydat na prezydenta i zapowiada rozwój przemysłu zbrojeniowego: chcesz pokoju, szykuj się do wojny. Kolejne słowo-klucz to decentralizacja. Ma załatwić wszystko niezałatwione dotychczas, ma zapewnić rozwój regionom. Podobnie jak stowarzyszenie z Unią ma uleczyć ekonomię, a nawet zwalczyć korupcję. Sukces wymaga wysiłku Ukraińców, ale o tym Poroszenko starał się w kampanii nie mówić.
Czy naród zmienił się już tak głęboko, prawdziwie, że rozumie, jak wiele sam musi zmienić i że trzeba zacząć od siebie, zaraz?
Wiadomo, że w obwodach Donieckim i Ługańskim, gdzie jest ponad 5 mln uprawnionych do głosowania, wybory nie odbędą się spokojnie i we wszystkich komisjach wyborczych. Tam wciąż, w krwawych bojach, giną ukraińscy żołnierze, często ochotnicy, którzy zaciągnęli się do Gwardii Narodowej.
Separatyści to często zwykli bandyci, którzy urośli nagle w siłę i znaczenie, przejęli liczne komisje wraz ze spisami wyborców. Próbują zastraszyć. Właśnie ogłosili powstanie nowego państwa, połączonej Republiki Noworosyjskiej. Nomen omen, akt założycielski podpisano w Doniecku, w hotelu należącym do Rinata Achmetowa.
„Nie mając urzędowych spisów, nie da się przeprowadzić wyborów” – przyznaje wiceszef Centralnej Komisji Wyborczej Andrij Magera. Ale chodzi o to, żeby wybory się odbyły – dla potwierdzenia władzy Kijowa na tym terenie. Im więcej komisji wyborczych będzie czynnych, tym lepiej. Ma je ochraniać wojsko. Ile komisji będzie ostatecznie działać – nie wiadomo, bo sytuacja zmienia się z godziny na godzinę. Informacje ze wschodu są zatrważające: mowa o pobiciach, porwaniach, morderstwach. Ale ochotników nie brakuje, ludzie nie chcą się dać zastraszyć. Jeśli wybory rozegrają się w jednej turze, Ukraina zaoszczędziłaby nawet pół miliarda hrywien. I zyskałaby trzy tygodnie spokoju.